czwartek, 14 sierpnia 2014

Rozdział 32

Ze specjalną dedykacją dla Magdy Karpińskiej.

" Oczami Melisy "

- Halo?- odezwałam się do telefonu, który trzymałam przy uchu, siedząc w poczekalni na lotnisku.
- Cześć kochanie.
- Hej Mark. Stało się coś?
- Nie, nie. Po prostu chciałem wiedzieć co u mojej dziewczyny.
- Całkiem dobrze. Czekam z Niall'em na samolot.
- No tak. Musisz z nim jechać? Przecież jesteście tylko przyjaciółmi.
- Bo tak jest. Nie jadę tam dla niego, tylko dla Denise i Greg'a. Po za tym chcę zobaczyć Theo. Nie zmienię decyzji, rozmawialiśmy już na ten temat.
- Wiem, ale..
- Skończ Mark.- przerwałam mu.- Nie chcę się z tobą kłócić, więc daj sobie spokój. Lecę do Irlandii.
- Jak chcesz. Zobaczymy się jak wrócisz.
- Tak.- przewróciłam oczami, co nie uszło uwadze Niall'a, który siedział naprzeciwko mnie.
- Tęsknię za tobą.
- Ja też. Pa.
Szybko się rozłączyłam, nie chcąc dłużej kontynuować tej rozmowy, która i tak nie miała większego sensu. Od ostatniego razu nic się nie zmieniło. Jestem z Mark'iem, Niall z Ivy, a nasza przyjaźń ma się dobrze.
- Nie wyglądałaś nazbyt szczęśliwie, jak z nim rozmawiałaś.- odezwał się blondyn.
- To nie tak.- westchnęłam.- Jestem szczęśliwa, po prostu...
- Po prostu...- poganiał mnie.
- Sama nie wiem. Na początku było dobrze, ale później on zaczął być zazdrosny i chciałby podejmować za mnie wszystkie decyzje. Czasami myślę, że nasz związek to jakaś farsa. Lubię go, ale nie wiem. Chyba nie pasujemy do siebie za bardzo. Niby się o mnie troszczy, ale dalej nie jestem tym wszystkim przekonana. Zresztą nieważne. Nie rozmawiajmy już o tym. Ten weekend należy do Theo i nie zamierzam go sobie psuć myśleniem o moim niezbyt udanym związku. Już się nie mogę doczekać, żeby go zobaczyć.
- Tak ja też. Ostatnio jak go widzieliśmy był niemowlakiem, a wiesz jak dzieci szybko rosną. Na ostatnim zdjęciu, które przysłali, coraz bardziej przypominał mi małego Greg'a.
- Jak zobaczyłam go pierwszy raz to od razu wiedziałam, że będzie wierną kopią tatusia. Prawdziwy Horan.
- No tak. Pani jasnowidz.- zaśmiał się.
- Oj! Zamknij się. Tak właściwie to mam pytanie.
- Wal śmiało.
- Dlaczego nie wziąłeś ze sobą Ivy?
- Nie uważam tego za dobry pomysł. Nikt nie wie o moim związku z nią i lepiej żeby tak zostało. Pojawienie się na chrzcinach w jej towarzystwie wywołałoby zbyt duże zamieszanie. Po za tym chyba nie chciałem jej przedstawiać rodzinie.
- Jasne, jak wolisz. A tak z ciekawości, zamierzasz im w ogóle powiedzieć o niej?
- Ta... Chyba wolałbym nie.
- To twoja decyzja.
- PASAŻERÓW LOTU 234 GLASGOW-DUBLIN PROSIMY O ZGŁOSZENIE SIĘ DO SALI ODPRAW.
- Chodź. Na nas już pora.- powiedział blondyn, chwytając rączkę od swojej walizki. Podniosłam się z krzesła i ciągnąc swój bagaż za sobą ruszyłam za Niall'em. Szybko dostaliśmy się w wyznaczone miejsce. Oddaliśmy walizki do luku bagażowego, a nasze bilety podaliśmy pracownicy lotniska, która przepuszczała pasażerów do prowadzącego na pokład korytarza. Zajęłam miejsce pod oknem, a Horan obok mnie. Teraz musieliśmy tylko czekać na komunikat o zapięciu pasów.
- Wiesz o co ostatnio prosił mnie Josh?- zapytał po chwili, wyraźnie podekscytowany.
- O numer Katy?
- Nie uwierzysz. O... Ej! Skąd wiedziałaś?
- Mnie też o niego prosił, ale powiedziałam mu, żeby sam go zdobył od niej. A ty jak mniemam dałeś mu go. Mam rację?
- No tak. Ale mogłaś mnie uprzedzić. Oni po prostu ślinią się do siebie od kiedy wylądowałaś w szpitalu, ale żadne z nich nie umie zrobić pierwszego kroku.
- Wiem. Katy jest w nim zabujana po uszy, a skoro dałeś mu jej numer to obstawiam, że jak wrócimy to oni będą już na etapie randkowania.
- Prawdopodobnie.
- PROSIMY O ZAPIĘCIE PASÓW BEZPIECZEŃSTWA ORAZ WYŁĄCZENIE WSZELKICH URZĄDZEŃ ELEKTRONICZNYCH. ZARAZ PRZYSTĄPIMY DO STARTOWANIA.
Zastosowaliśmy się do zaleceń stewardesy, żeby po dłuższej chwili móc znaleźć się w powietrzu. Czekał nas ponad godzinny lot samolotem, dlatego zaraz po tym jak wyswobodziłam się z pasów, położyłam głowę na ramieniu Niall'a, żeby móc urządzić sobie chociaż krótką drzemkę.
~~~~~~~~~~~~~~~~
Równo z wybiciem drugiej nad ranem przekroczyliśmy próg lotniska w Dublinie. Od razu skierowaliśmy się na parking, gdzie miał na nas czekać Greg. Znalezienie jego samochodu okazało się być nieco trudne, zważając na ilość aut na tym parkingu oraz na jego powierzchnię, ale po dwudziestu minutach mogliśmy dostrzec w końcu odpowiednie numery na tablicy rejestracyjnej. Już z daleka widzieliśmy, że szatyn smacznie sobie śpi, opierając głowę o szybę. Powoli podeszliśmy do samochodu od strony kierowcy, a Niall mocno zapukał w okno, zaraz obok głowy Greg'a, przez co ten obudził się i zdezorientowany, a może nawet lekko wystraszony zaczął się szarpać jak opętany, czym urządził nam niezły pokaz. Oboje z blondynem dostaliśmy głupawki na ten widok.
- To nie było śmieszne.- powiedział naburmuszony szatyn, wysiadając z auta.
- Było, ale nieważne. Dobrze cię widzieć Greg.- przytuliłam go mocno.
- Ciebie też mała.
Niall również przywitał się z bratem i po tym jak włożyliśmy nasze torby do bagażnika ruszyliśmy. Prowadził blondyn, ponieważ uznał, że tak będzie bezpieczniej, zważając na to, że Greg wygląda na mocno zmęczonego i dopiero co się obudził, a właściwie to my to zrobiliśmy w nieco brutalny sposób. Tak więc przez kolejne czterdzieści minut dotrzymywałam Niall'owi towarzystwa, podczas gdy jego brat przysypiał na tylnym siedzeniu. Posiadanie małego dziecka wiąże się z nieprzespanymi nocami i chociaż Denise mówi, że Theo jest wyjątkowo grzecznym dzieckiem, to jednak nadal nim jest, a wszyscy wiemy jakie są dzieci. Szeroko się uśmiechnęłam na widok kremowego domku z brązowym dachem, który wyglądał pięknie w świetle latarni ulicznych. Obudziliśmy Greg'a i biorąc uprzednio ze sobą swoje bagaże weszliśmy do budynku. Po cichu, tak żeby nie obudzić nikogo, a zwłaszcza Theo, weszliśmy na górę. Greg udał się do sypialni swojej i Denise, a my do pokoju Niall'a.
- O mój Boże. Nie wyobrażasz sobie jak bardzo jestem zmęczona.- powiedziałam prawie szeptem, kiedy wyjmowałam z torby białą bokserkę i granatowe dresy, które służą mi za piżamę.
- To leć się ogarnij do łazienki i połóż się spać.
- Ok.
- Ja pójdę do łazienki na dole i położę się w salonie.- powiedział, biorąc w dłonie szare spodnie dresowe.
- Chwila. Co? Dlaczego chcesz spać na kanapie?
- Pomyślałem, że to może być dla ciebie krępujące albo niekomfortowe.- podrapał się po karku zakłopotany.
- Nie jest tak. Słuchaj Niall to, że nie jesteśmy już przyjaciółmi z bonusami, a jedynie przyjaciółmi, to nie sprawia, że teraz zmienię do  ciebie stosunek. Jesteś chyba jedyną osobą przy, której czuję się aż tak komfortowo. Możemy spać w jednym łóżku, przyjaciele tak robią.
- Jasne. W takim razie idę na dół wziąć prysznic i zaraz tu wrócę.
- Świetnie.- uśmiechnęłam się szeroko, po czym opuściłam pokój.
W łazience zmyłam resztki mojego dzisiejszego albo raczej wczorajszego makijażu i wzięłam prysznic, nie mocząc włosów. Kiedy wróciłam do pokoju Niall'a, on już leżał w łóżku i lekko przysypiał, ale był jeszcze świadomy. Położyłam się po tej stornie co zawsze i zgasiłam lampkę, która stała na stoliku nocnym. Leżałam chwilę, ale wierciłam się z boku na bok. Nie mogłam znaleźć odpowiedniej pozycji. Niall wyraźnie zirytowany moimi próbami ułożenia się, które przeszkadzało mu w zasypianiu, przybliżył się do mnie i oplótł ramieniem, przyciskając swoja klatkę piersiową do moich pleców, a twarz chowając we włosy.
- Śpij już.- wyszeptał, będąc prawdopodobnie na granicy jawy i snu.
Przytulaliśmy się "na łyżeczki", a to okazało się być idealną pozycją do zaśnięcia. Czułam się dobrze i bezpiecznie i to było coś czego od dłuższego czasu mi brakowało. I wszystko byłoby dobrze gdyby nie dobijający fakt, że za pięć dni znowu będę musiała zasypiać w pustym łóżku, bo wrócimy z Irlandii, a ja mam chłopaka i Niall ma dziewczynę, więc spanie w jednym łóżku odpada. I może większość osób uznałaby, że w tym momencie zdradzam Mark'a, to ja tak tego nie odbieram, ja po prostu zasypiam w ramionach mojego najlepszego przyjaciela i nie mam zamiaru sobie teraz zawracać głowy moim chłopakiem.
~~~~~~~~~~~~~~~~
 Następnego ranka obudziłam się wtulona  w tors Horan'a, który jeszcze spał. Powoli wyplątałam się z jego uścisku, tak żeby go nie obudzić i zabierając ze sobą ciemne dżinsy, białą bokserkę i mocno prześwitujący sweter tego samego koloru, udałam się do łazienki. Odświeżyłam się, zrobiłam lekki makijaż i spięłam włosy w niechlujnego koka, ponieważ moja prostownica zalegała na dnie mojej torby, a mi nie chciało się jej szukać. Kiedy zeszłam na dół, od razu udałam się do kuchni. Tata Niall'a siedział przy stole i pił kawę, czytając ulubioną gazetę, Denise karmiła maluszka mlekiem z butelki, a Maura przygotowywała śniadanie, Greg musiał podobnie jak Niall jeszcze spać.
- Dzień dobry.- powiedziałam, zwracając ich uwagę na siebie.
- Melisa!- Maura od razu oderwała się od krojenia bułek i podeszła do mnie, żeby mnie mocno uściskać.- Tak się cieszę, że cię widzę.
- Ja również.
- Siadaj. Zaraz naleję ci kawy.- powiedziała kobieta, po tym jak przywitałam się również z Bobby'm i Denise. Posłusznie usiadłam obok Denise.
- Cześć maluszku.- uśmiechnęłam się do Theo, który będąc na kolanach swojej mamy, przyglądał mi się z zaciekawieniem swoimi ogromnymi, niebieskimi oczami. Malec chwycił mojego palca wskazującego w swoją małą piąstkę, a kąciki jego ust lekko uniosły się ku górze, co doszczętnie rozczuliło moje serce.
- To kiedy przyjechaliście?- zapytała Maura, stawiając przede mną kubek parującej cieczy i dwie połówki bułki.
- Myślę, że koło trzeciej.
- I już wstałaś?- zdziwiła się Denise.
- Wyspałam się, a po za tym spałam w samolocie trochę.
- To nie zmienia faktu.
- A jak się tak właściwie czujesz?
- Świetnie, naprawdę. Lekarz był bardzo zadowolony z moich ostatnich wyników i na szczęście mogę już jeść normalnie.
- Cieszę się.
- Tak, ja też. Chyba bym sobie nie wybaczyła, gdybym nie mogła zjeść nic z twojej kuchni. Chciałabym umieć gotować tak jak ty Mauro.
- Lata praktyki.- zaśmiała się kobieta.
~~~~~~~~~~~~~~~~
Po południu wylądowałam w sama w salonie, razem Theo. Denise z Maurą pojechały do fryzjera i kosmetyczki, żeby przygotować się na jutrzejsze chrzciny, Bobby robi coś w garażu, sama nie jestem pewna co dokładnie, a Greg i Niall siedzą na górze i grają na konsoli. Tak więc siedziałam na kanapie, a Theo na moich kolanach, przodem do mnie, dzięki temu, że podtrzymywałam jego plecki. Mały był naprawdę spokojny, siedział, przyglądał mi się i uśmiechał leciutko.
- Wiesz maluchu, coraz bardziej przypominasz mi swojego tatę i wujka. Macie takie same oczy i to jest naprawdę urocze. Oni są naprawdę świetni i mam nadzieję, że będziesz taki sam jak oni. Tylko mam jedna prośbę. Bądź lepszym kierowcą nisz wujek. To lepiej wychodzi twojemu tacie. Po wujku możesz odziedziczyć grę na gitarze. Wtedy będziesz prawdziwym łamaczem serc. Z resztą. Z twoimi oczami i uśmiechem, już masz każdą dziewczynę. Ale proszę cię, pamiętaj żeby nie bawić się uczuciami dziewczyn i traktuj je dobrze.
- Czy ty rozmawiasz z niemowlakiem?
Momentalnie odwróciłam głowę w stronę, gdzie Niall opierał się o framugę drzwi i z wyraźnym rozbawieniem się mi przyglądał.
- A dlaczego by nie? Potrafi słuchać.
- Tak, bo nie mówi.- powiedział, siadając obok mnie.
- Ale zawsze mógłby płakać, a jednak tego nie robi.
- Cóż, nie będę się z tobą kłócić, ponieważ i tak bym przegrał.
- Bo mam rację.
Po tym Niall już nic mi nie odpowiedział, a jedynie cicho się zaśmiał. W ciszy przyglądaliśmy się Theo, który bawił się kciukiem blondyna i miał z tego niezłą radochę. Czy to nie zabawne, że takie maluch mogą się cieszyć zwykłym palcem jakby to była różnobarwna, grająca i świecąca się zabawka najlepszej firmy. Chciałabym choć na chwilę  móc spojrzeć na świat oczami dziecka. Dowiedzieć się co takiego zabawnego może być w kciuku, itp.
- Chciałabym mieć kiedyś takiego malucha jak Theo.- powiedziałam po chwili.
- Tak ja też, ale dopiero za parę lat. Dzieci są takie urocze i bezbronne.
- I nie świadome. Właściwie to mają całkiem fajnie. Bo popatrz, nie wiedzą jak ten świat potrafi być okrutny i niebezpieczny. Nie muszą się tym martwić.
- Niby tak jest, ale one też w końcu dorastają, muszą się zmierzyć ze swoimi problemami i wtedy to odkrywają. Tak już jest.
- Dlaczego nie można być dzieckiem do końca życia?- westchnęłam.
- Wiesz, takie pytania to do tego u góry, a nie do mnie.- powiedział to tak poważnym tonem, że nie mogłam wytrzymać i wybuchnęłam śmiechem
- Lepiej się już zamknij. Spróbuję go uśpić.-powiedziałam dalej rozbawiona, podnosząc się z kanapy, tak żebym mogła pochodzić chwilę z małym, co mam nadzieję spowoduje, że uśnie.
~~~~~~~~~~~~~~~~
Następny dzień, czyli dzień chrzcin był istnym urwaniem głowy, ale kiedy znaleźliśmy się już w kościele, wszystko się uspokoiło. Wszyscy byli szczęśliwi i nikt już nie pamiętał o tym, że szatka Theo prawi się spaliła, kiedy ją prasowałyśmy albo tego, że Niall przez dwie godziny szukał spodni, które jak się okazało wpadły pod łóżko. Wygładziłam swoją granatową sukienkę, spoglądając w okolice chrzcielnicy, gdzie razem z księdzem stał Greg z żoną, która trzymała Theo oraz chrzestni, czyli Niall i jedna z kuzynek Denise. Wszystko nie trwało długo, bo mały był wyjątkowo spokojny i zapłakał tylko raz, kiedy miał główkę polewaną wodą. Po chrzcie przyszedł jednak czas na pamiątkowe zdjęcia, a to już zajęło trochę więcej czasu. Każdy chciał fotkę, sama miałam jedna z małym i Niall'em. Swoja drogą, wyszliśmy z kościoła jako jedni z pierwszych, ponieważ na drodze do auta czekało nas jeszcze spotkanie z fankami. I wiem, że chociaż Niall był nieco zły, to jednak dzielnie pozował do zdjęć przez prawie dwadzieścia minut, w czasie których ja czekałam w aucie. Kiedy zajechaliśmy pod pobliski lokal, gdzie odbywało się małe przyjęcie w formie obiadu, stało tam już sporo samochodów. Musieliśmy znaleźć swoje miejsca przy stole i nie zdziwiłam się kiedy okazały się były przy głównym stoliku. Obiad podano zaraz po przyjeździe rodziny Horanów. I oczywiście był pyszny, ale to chyba nie było zaskoczeniem, zważając na to jak bardzo lubię irlandzką kuchnię.
Jakiś czas po posiłku, pomagałam Denise w przebieraniu i usypianiu Theo, podczas gdy reszta towarzystwa rozmawiała w mniejszych lub większych grupkach przy kuflu piwa, na które sama miałam ochotę, ale niestety nie mogłam z powodu mojej głupiej wątroby.
Kiedy wychodziłam ze specjalnie przygotowanego pokoiku, w którym spał mały, zatrzymała mnie babcia Niall'a. Usiadłam z nią na jednej z kanap, które stały w pustym holu.
- Stało się coś?- zapytałam, niepewna czego dokładnie chce ode mnie kobieta.
- Nie.- uśmiechnęła się.- Chciałabym ci coś dać.
- Ale nie trzeba.
- Trzeba, trzeba. Mój wnuk cię kocha złotko i ja wiem, że ty też kochasz jego. Dlatego chcę, żebyś to wzięła.- chwyciła moją dłoń i położyła na niej srebrny łańcuszek, na którym zawieszona była zawieszka z przezroczystym kryształem.- To jest w naszej rodzinie od pokoleń.
- Ten łańcuszek jest naprawdę piękny, ale ja nie mogę go przyjąć.- chciałam go oddać, ale kobieta mnie powstrzymała, zamykając na nim moją dłoń.
- Możesz, a wręcz musisz. Należysz już do naszej rodziny, a po za tym jestem stara i musisz się mnie słuchać dziecko.- powiedziała, a ja się cicho zaśmiałam, bo ten argument był taki typowy dla tej rodziny i wiedziałam, że nie mam po co się z nią kłócić, bo nie wygram, a po za tym naprawdę lubię babcie Niall'a i nie chcę sprawiać jej przykrości.
- Dziękuję.- przytuliłam ją mocno.
- Nie ma za co złotko. A teraz leć już.
Posłusznie podniosłam się z sofy i ruszyłam w stronę wejścia na główną salę. Szybko znalazłam stolik przy którym siedział Niall razem ze swoimi dalszymi kuzynami.
- Muszę wam go porwać na chwilę chłopcy.- pociągnęłam go za sobą na bok, co spotkało się z pomrukiem niezadowolenia ze strony chłopaków.
- Co tam?
- Rozmawiałam przed chwilą z twoją babcią i dała mi to.- pokazałam mu łańcuszek, który dalej spoczywał na mojej dłoni.
- I?
- I powiedziała, że on jest w waszej rodzinie od pokoleń. Próbowałam jej go zwrócić, ale ona się nie zgodziła. Po prostu myślę, że on jest u niewłaściwej osoby i może lepiej będzie, jeśli weźmiesz go i dasz na przykład Ivy.
- Nie Mel. On zdecydowanie jest u właściwej osoby. Babcia dała go tobie i ja również chcę, żebyś go zatrzymała. Odwróć się.- powiedział zabierając z mojej dłoni łańcuszek, który po chwili zdobił moją szyję.- Wyglądasz ślicznie.
- Dziękuję.- pocałowałam delikatnie jego policzek.
- Jess cię szukała i wyglądała na smutną.
- W takim razie pójdę do niej, a ty wracaj do chłopaków, zanim się obrażą.
~~~~~~~~~~~~~~~~
- Tu jesteś.- powiedziałam, widząc szatynkę siedzącą na jednej z wolnych kanap.- Niall mówił, że mnie szukałaś.
- Tak. Możemy pogadać.
- Jasne. Stało się coś?- zapytałam, zmartwiona jej miną, kiedy siadałam naprzeciwko niej.
- Tak jakby.
- To znaczy?
- Przedwczoraj Will ze mną zerwał.
- O mój Boże.- przytuliłam ją do siebie, widząc iż jest bliska płaczu.- Jak to się stało? Przecież mówiłaś, że jesteście tak szczęśliwi.
- Bo tak myślałam, ale on po prostu zadzwonił i powiedział, że się pogubił i musimy zrobić sobie przerwę. Zerwał ze mną przez telefon.
- Tchórz. Nie było go stać nawet na rozmowę twarzą w twarz. Nie przejmuj się nim, nie był ciebie wart.
- Wiem, ale to tak boli.
- Ok. Posłuchaj mnie uważnie. Każde rozstanie boli, ale tak już jest. Nie możesz się za bardzo tym wszystkim przejmować, bo prawdopodobnie czeka cię jeszcze parę rozstań. Musisz iść dalej i pamiętać tylko to, że miałaś z tą osobą parę miłych chwil. Will był naprawdę przystojnym i fajnym chłopakiem, ale nie jedynym. Jesteś młoda i piękna, więc nie musisz się niczym martwić, bo chłopcy będą lgnąć do ciebie jak pszczoły do miodu, czy coś w ten deseń.- powiedziałam, a Jess cicho zaśmiała się na moje ostatnie słowa.
- Umiesz podnieść człowieka na duchu Mel.
- Tak. Wiesz za to mi płacą.
- Kto ci za to niby płaci?- spojrzała na mnie, śmiesznie mrużąc oczy.
- Nikt, ale to dobrze brzmi i zawsze chciałam to powiedzieć.- wyszczerzyłam się, na co Jess zareagowała ponowną salwą śmiechu, czym byłam niesamowicie zadowolona, ponieważ smutna Jess jest jak smutny Niall, a ten widok jest po prostu dołujący.
- Dziękuję. Naprawdę się cieszę, że przyjechałaś akurat teraz, bo nie jestem pewna jakbym sobie poradziła z tym zerwaniem.
- Nie ma za co kochanie.- ponownie ją przytuliłam, ale tym razem krócej.
- Chodźmy się napić kawy.- dziewczyna podniosła się z kanapy i chwyciła moją rękę, pomagając mi stanąć na nogi.
- Nie pogardzę szklanką latte.
- Ja też.
~~~~~~~~~~~~~~~~
Czas w Irlandii przeleciał niemiłosiernie szybko, ale zdążyłam się nacieszyć Theo, którego najprawdopodobniej nie zobaczę przez długi czas. Kiedy wróciliśmy do Londynu, byłam tak zmęczona, że przespałam pół dnia w swoim pokoju razem z Rocky'm, który podczas naszej nieobecności był pod opieką Charlie. Następnego dnia Mark chciał mnie odwiedzić, ale spławiłam go, mówiąc że źle się czuję. Uwierzył, ale powiedział, że przyjdzie nazajutrz, nie zważając na to, iż tłumaczyłam mu chyba z dziesięć minut, że o osiemnastej chłopcy mają wywiad w telewizji i o szesnastej musimy być już w studiu. W taki sposób wylądowałam u nas w salonie na kanapie, siedząc obok Mark'a i oglądając jakiś głupi film razem z Charlie, Harry'm, Niall'em i oczywiście Ivy. Może nie byłoby aż tak źle gdyby nie fakt, iż ta dziewczyna działa mi na nerwy i jestem zazdrosna. I chociaż wiem, ze nie powinnam była, bo przecież obok mnie siedzi mój chłopak, a Ivy jest dziewczyną mojego przyjaciela, TYLKO przyjaciela, to nie umiałam zatrzymać tego uczucia, kiedy ramię Niall'a było owinięte wokół jej ramienia. Jedyne co uspakajało moje nerwy i powstrzymywało mnie przed wyjściem z salonu było głaskanie Rocky'ego, leżącego na moich kolanach. I byłam tak pochłonięta tym wszystkim, że nawet nie wiem czy dooglądaliśmy film do końca, bo pod dom podjechały dwa czarne vany, które miały zabrać nas do studia. Mark i Ivy zostali w naszym domu, bo wcześniej ustaliliśmy, że po programie chłopcy przyjdą do nas i posiedzimy razem, wypiją sobie po piwku i pogadamy. A ja miałam to wszystko w nosie, ponieważ najchętniej położyłabym się do łóżka i przespała parę następnych dni. Byłam zmęczona obecnością Mark'a, który był zbyt zaborczy i irytujący, ale jeszcze bardziej męczyła mnie obecność Ivy. Z momentem, kiedy usiadłam na tylnym siedzeniu jednego z vanów, mogłam w końcu odetchnąć z ulgą, bo nie muszę oglądać tej dwójki przez najbliższe trzy godziny, w czasie których chyba będę musiała porządnie zastanowić się nad moim życiem.
~~~~~~~~~~~~~~~~
Równo z wybiciem godziny osiemnastej, całe One Direction zasiadło na czarnej kanapie naprzeciwko dwóch blondynek, mających po dwadzieścia-parę lat. Wiem, że mają na imię Eva i Lola i ich program jest dość popularny, chociaż sama ich nie oglądam. Po krótkim wstępie podczas którego kobiety przedstawiły chłopaków, nadszedł czas na serię pytań.
- Więc teraz jesteście w trakcie trwania trasy koncertowej, w wakacje wyjdzie wasz film, a jesienią pojawi się nowa płyta.
- Tak jest.- potwierdził Harry.
- To sporo rzeczy. Jak udaje się wam to ze sobą pogodzić? Macie w ogóle czas dla siebie?
- Oczywiście, że mamy, jesteśmy tylko ludźmi.- zaśmiał się Liam.
- Co do filmu.- odezwał się Lou.- Jest w trakcie obróbki. Przez cały czas towarzyszyły nam kamery i mamy naprawdę dużo materiału. Ben, nasz reżyser i dobry kumpel ma teraz sporo roboty, a my odpoczywamy.
- Rozumiem. Czy w filmie możemy się spodziewać jakiś tajemnic z życia prywatnego?
- Nie za bardzo. Kiedy zabieraliśmy się za film, chcieliśmy oprzeć go na zespole.
- This Is Us ma pomóc fanom zobaczyć jak to wygląda od kuchni, ale ominąć część życia prywatnego.
- Czyli w filmie nie zobaczymy waszych dziewczyn, ani żon.
- Nie.
- Znaczy Charlie pojawi się w filmie, ale jest częścią naszej ekipy, więc to jest jej rola w filmie. Jest naszą stylistką i ciężko by było pominąć ją, kiedy staramy się pokazać kulisy One Direction.
- Ok. Myślę, że możemy przejść do następnego tematu. Płyta.
- Co możecie nam o niej zdradzić?
- Ciężko jest cokolwiek o niej powiedzieć z racji tego, że jej jeszcze nie ma.
- Mamy wybrane piosenki i za niedługo wejdziemy do studia.
- Myślę, że będzie miała inne brzmienie niż dwie poprzednie. Tym razem wszyscy byliśmy mocno zaangażowani w jej tworzenie. 
- Piętnaście na osiemnaście piosenek to te, przy których tworzeniu był chociaż jeden z nas.
- Może dlatego tym razem będzie ona bardziej osobista i będzie miała inne brzmienie, dlatego że można będzie zobaczyć tam wpływy naszych gustów muzycznych.
- Myślę, że może zaskoczyć naszych fanów, ale mam nadzieję, że pozytywnie.
- Cóż ja już nie mogę się doczekać, żeby ją usłyszeć.- stwierdziła Lola, uśmiechając się promiennie do kamery.
- Ja też. Pewnie nie za bardzo lubicie tę część pytań, ale za to mi płacą. Kto z was jest jeszcze singlem?- zapytała Eva, a Niall był jedyną osobą, która podniosła rękę.- Nieźle.
- Ok. W takim razie wiemy, że Harry ma dziewczynę, jedną ze stylistek, Charlie Hepthon. Zgadza się?
- Dokładnie.
- Idźmy dalej. Lou?
- Jestem w szczęśliwym związku z Eleanor, nic się nie zmieniło.
- Świetnie. Liam?
- Ja i Danielle mamy się bardzo dobrze.
- Zayn. Tutaj się nieco zmieniło, prawda?
- Jestem szczęśliwym mężem.
- Tym nas wszystkich zaskoczyłeś. Nikt nie spodziewał się ślubu twojego i Perrie Edwards z Little Mix.
- Myśleliśmy o tym od dłuższego czasu i w końcu ustaliliśmy datę. Wiem, że fani mogli być nieco źli o to, że nic o tym nie wiedzieli, ale mam nadzieję, że zrozumieli mnie i Pezz. To miał być nasz dzień i chcieliśmy go spędzić tylko w gronie rodziny i przyjaciół w spokoju.
- Myślę, że zrozumieli. A swoją drogą to kto był twoim świadkiem, bo wiem, ze miałeś z tym problem.
- Bo tak było. Zdecydowałem się na Niall'a.
- Chłopcy nie byliście zawiedzeni, że to nie jeden z was?- Eva zwróciła się do Lou, Liam'a i Harry'ego, a oni z uśmiechem pokiwali przecząco głowami.
- Nie mieliśmy powodu.
- I tak byliśmy tam razem z nimi.
- Dokładnie, a poza tym myślę, że żaden z nas nie zrobiłby tego tak dobrze jak Niall.
- Cóż, w takim razie mogę tylko pogratulować i życzyć szczęścia z Pezz.
- Dzięki.
- Niall, wszyscy twoi kumple z zespołu po kolei układając sobie życia z dziewczynami, a ty?
- A ja jestem szczęśliwym singlem.
- Ale nie czujesz się samotny?
- Nie. Chłopcy po prostu trafili już na swoje drugie połówki, a ja muszę jeszcze poczekać.
- Rozumiem.
- Ostatnie pytanie. Plany na najbliższy okres?
- Chyba nie mamy nic szczególnego.
- Za cztery dni wracamy na trasę i najbliższe półtora miesiąca będzie opierało się na koncertowaniu.
- Później będziemy mieli trochę "wolnego".- powiedział Liam, robiąc cudzysłów przy ostatnim słowie.
- Co masz na myśli?
- Zaczniemy promocję filmu i będziemy w trakcie nagrywania płyty, ale nie będzie w tym czasie koncertów.
- W takim razie, dziękujemy za rozmowę chłopcy.
- Panie i panowie, ONE DIRECTION!
Po słowach Loli po widowni rozeszła się fala oklasków, a chłopcy zeszli za kulisy.
- Przebierzemy się, zmyjemy z siebie to świństwo i jedziemy do domu.- oznajmił Louis, kiedy chłopcy znikali za drzwiami garderoby.
~~~~~~~~~~~~~~~~~
Od razu, kiedy przekroczyliśmy próg naszego domu, poczułam że coś jest nie tak, a w miarę zbliżania się do salonu mój niepokój wzrastał. I widziałam, że zarówno Charlie jak i chłopcy mają podobne odczucia do moich. Stanęłam jak wryta w przejściu do salonu.
- Co do diabła?!- krzyknął Niall, na co Ivy i Mark, którzy jeszcze przed sekundą wymieniali ślinkę na naszej kanapie i byli bliscy wyruchania się, stanęli na baczność.
- To nie tak jak myślicie.- powiedziała od razu Ivy.
- Ty sukinsynie.
Niall od razu ruszył w stronę Mark'a i uderzył z pięści tak mocno, że szatyn przewalił się na kanapę. Nie posiedział sobie jednak za długo, ponieważ blondyn podniósł go za za kołnierzyk koszuli i poprowadził do korytarza.
- Nie zbliżaj się do niej nigdy więcej.- wysyczał, zamykając drzwi do domu za Mark'iem.
- Kochanie. Jak dobrze, że wróciłeś. On chciał mnie zmusić.- zaczęła nawijać Ivy, zaraz po tym jak Niall ponownie pojawił się w salonie. Przylgnęła do niego i chciała przytulić, ale on ją odepchnął.
- Daj sobie spokój. Nie jestem kretynem Ivy. Chodziło mi o to, żeby nie zbliżał się do Mel, ty masz w tej chwili opuścić ten dom, a jak się pośpieszysz, to może go jeszcze dogonisz i skończycie to co zaczęliście.
- Ale..
- Wyjdź.
Blondynka parę razy otwierała usta, wyraźnie chcąc jeszcze coś powiedzieć, ale skończyło się to tylko tym że zapiszczała jak mysz i wyszła z domu trzaskając drzwiami. Między nami zapanowała cisza. Wszyscy byliśmy mocno zszokowani tym co się przed chwilą stało.
- Czy ja mam wypisane na czole "Zdradź mnie"?- odezwałam się w końcu, siadając na sofie.
- Daj spokój Mel. To był dupek.- powiedziała Charls, siadając obok mnie razem z resztą.
- Od początku ich nie lubiliśmy.- dodał Louis, za co dostał po głowie od Liam'a. Oboje z Niall'em zaśmialiśmy się na ten widok, a nasz chichot przerodził się w atak śmiechu. W czasie kiedy my zwijaliśmy się na kanapie ze śmiechu, nasi przyjaciele patrzyli się na nas jak na idiotów.
- Cóż, jak na osoby, które przed chwilą zostały zdradzone to macie się nadzwyczaj dobrze.- stwierdził Zayn.
- Widziałeś ich miny, kiedy ich nakryliśmy?
- Były genialne! To było takie "Nic nie widzieliście".- powiedział Niall, próbując naśladować wyraz twarzy Ivy.
- Przyniosę coś do picia.- podniosłam się z kanapy dalej się śmiejąc.
- To ja wezmę chipsy.- dodał Niall, po czym oboje ruszyliśmy do kuchni, słysząc za sobą ciche westchnięcie Liam'a, mówiące "Jesteście niemożliwi."
Obróciłam się do Niall'a z momentem, kiedy zniknęliśmy za drzwiami kuchni i szybko wpiłam się w jego usta. Nieco bałam się jego reakcji, ale już po chwili on pogłębił pocałunek. I to było to czego mi brakowało najbardziej.
- Czyli wracamy do punktu wyjścia.- bardziej stwierdził niż zapytał, opierając swoje czoło o moje, a ja tylko lekko przytaknęłam głową, szeroko się do niego uśmiechając.



~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Cześć wam!
Rozdział w końcu jest w miarę długi, nie to co poprzednie.
Ostatnio byłam świadkiem dość nieprzyjemnej sytuacji pomiędzy LS, a ES i trochę mnie to wkurzyło, więc postanowiłam się tutaj wypowiedzieć na ten temat, bo po pierwsze, to mój blog i mogę to zrobić, a po drugie czemu nie?
Tak więc osobiście jestem ES, ale nie przeszkadzałoby mi jeśli Larry okazałby się prawdziwy i chłopcy by się ujawnili, ponieważ nie kocham ich za ich orientację seksualną, a za ich twórczość muzyczną.
Ale rozważmy dwie opcje:
Opcja pierwsza: Eleanor i Louis są kochającą się parą, a Larry to tylko i wyłącznie bromance. Fanki wyzywające El sprawiają, że ona cierpi za miłość, przez to Louis również cierpi i przyjaźń między nim i Harry'm się osłabia.
Opcja druga: Larry jest prawdziwy, a Eluonor to ustawka. Fanki wyzywające El sprawiają, że cierpi niczemu winna dziewczyna, bo jeśli nie ona, to byłaby inna, która musiałby być ich przykrywką. Ponadto robi się zbyt duży szał na to wszystko i Larry boi się ujawnić
To jest mój punkt widzenia na tą sprawę i oczywiście nikt nie musi się z nim zgadzać, ale uważam, że kłótnie pomiędzy LS i ES są głupie i sprawiają tylko cierpienie całej tej trójce w obu wariantach. Tak jak powiedziałam jestem ES, ale nie wdaję się w niepotrzebne kłótnie, bo nic tym nie zyskuję.
Sorry, że was zanudzam, jeżeli w ogóle czytacie te notki. Tak czy siak, miło by było zobaczyć jakieś komentarze, zważając na to, że można je dodawać anonimowo, a każdy jeden komentarz sprawia, że mam ochotę pisać.   
Do następnego :*
Charlie xx

8 komentarzy:

  1. Popieram cię i jestem tego samego zdania co ty :) co do rozdziału cudo i w końcu znowu są razem no wiesz o co chodzi ;) normalnie piszcze jak jedenastolatka :) bo Mel i Niall dużo weny i do nastepnego;)
    Zośka

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiedziałam, że jak dupek Mark i suka Ivy zostaną sami w domu to się przeliżą. xd
    Mel i Niall yeep xd

    OdpowiedzUsuń
  3. Super rozdział czekam na następny :-* świetny blog :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ale ja jestem głupia. Ugh. Pisząc komentarz pod poprzednim rozdziale nie zauważyłam, że jest nowszy rozdział. Wyszłam na idiotke! Ugh. No ale za głupote trzeba płacić. :)
    Cieszę się, że Melisa i Niall są "razem". :)
    Kocham ten ff <3
    Ja chce nn <3\ Keli
    + Udanej końcówki wakacji! <3

    OdpowiedzUsuń
  5. A teraz wyszłam na jeszcze większą idiotke, bo jak się okazało komentarz pod poprzednim rozdziałem nie dodał się. Ugh.\Keli

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział boski a co do notki to masz racje

    OdpowiedzUsuń
  7. Jej Niall i Melisa razem ale się cieszę. A z notatką pod rozdziałem się zgadzam bo masz rację, życzę weny
    Gabrysia :*

    OdpowiedzUsuń