środa, 19 marca 2014

Rozdział 24

" Oczami Melisy "

Obudziło mnie pukanie do drzwi. Przetarłam oczy i...zaraz. Ktoś pukał do drzwi! Wyrwałam się z objęć Niall'a i popędziłam do drzwi. Otworzyłam je i zobaczyłam cztery dobrze mi znane, damskie i uśmiechnięte twarze.
- Dlaczego mnie budzicie?- zajęczałam, odwracając się i wracając w głąb pokoju. Dziewczyny weszły do środka i zamknęły drzwi.
- Przyszłyśmy po ciebie.- powiedziała wesoło El.
- Haha, ja śpię.- zaśmiałam się i rzuciłam na łóżko, obok Niall'a, który wciąż słodko spał.
- Nie, nie śpisz. Jest już po 10 i zabieramy cię na zakupy.- krzyknęła Pezz.
- Ciiii... Ja tu śpię.- wyjęczał blondyn z zamkniętymi oczami i przytulił mnie do siebie, na co dziewczyny się zaśmiały.
- Miałeś ją wczoraj dla siebie, a teraz my ją zabieramy.- powiedziała Danielle.
- Nie jestem jakąś rzeczą, żeby się mną tak dzielić.- powiedziałam.
- Może to źle zabrzmiało, ale obiecałaś iść z nami na zakupy.
- Ugh... dobra, dajcie mi pół godziny.- powiedziałam, przytulając się do Niall'a.
- Ale po co ci aż pół godziny?-zdziwiła się Charlie.
- 15 minut na spanie i 15 na przygotowanie. A teraz bez urazy, ale wyjdźcie.
- Dobra, dobra. Niall ty też wstawaj i zejdźcie do nas na śniadanie, chłopaki już czekają.-powiedziała El, wychodząc z pokoju. Po chwili ciszy poczułam ciepłe usta Horan'a na mojej szyi.
- Wiesz, że musimy w końcu wstać?- powiedział prosto do mojego ucha.
- Yhym.
- To wstawaj.
- Jeszcze chwileczkę.
- Jak chcesz.- zaśmiał się.- Ja idę pod prysznic.- zaczął wstawać z łóżka, ale chwyciłam go za nadgarstek, przyciągając go tym samym do siebie. Blondyn popatrzył na mnie lekko zdziwiony, a ja się zaśmiałam i wpiłam w jego usta.
- Teraz możesz iść.- powiedziałam, kiedy oderwałam się od niego i opadłam głową z powrotem na poduszkę. Niall się zaśmiał i ponownie podniósł z łóżka, po chwili usłyszałam zamykanie drzwi do łazienki i strumień lejącej się wody.
- No dobra Mel. Trzeba wstać.- powiedziałam sama do siebie. Usiadłam na łóżku i rozejrzałam po pomieszczeniu, mój wzrok zatrzymał się na oknie balkonowym. Stanęłam na równe nogi i podeszłam do niego i je otworzyłam. Wyszłam na balkon, a moją twarz otulił delikatny wiaterek. Oparłam się o barierkę, przymykając oczy i unosząc moją twarz w stronę słońca. Pozwoliłam sobie na wyciszenie się, odcięłam się od świata i powróciłam do niego dopiero, kiedy rozchyliłam powieki. Dopiero wtedy dotarły do nie piski z dołu, spojrzałam w dół, a przed hotelem rozszedł się jeszcze większy wrzask. Dość duża grupka fanek One Direction patrzyła w górę, tak jakby trochę w moją stronę, ale przecież to nie możliwe żeby piszczały na mój widok. Pode mną nikt nie stał na balkonie, na bokach też i na górze tak samo. Dziwne...ale dlaczego miałyby krzyczeć z mojego powodu? O ile to ja jestem tym powodem. Sprawdźmy to. Uśmiechnęłam się szeroko i pomachałam delikatnie w dół. Pisk. Czyli to jednak o mnie chodzi. Dziwne...ale miłe. Usłyszałam otwieranie drzwi, więc wróciłam do pokoju. Niall właśnie wsuwał na siebie granatową koszulkę. Uśmiechnęłam się do niego, chwyciłam czarną bieliznę i weszłam do łazienki. Wzięłam prysznic, ubrałam bieliznę, umyłam zęby, zrobiłam makijaż i rozczesałam włosy. Wróciłam do pokoju i podeszłam do mojej walizki. Do moich uszu dobiegło gwizdanie, odwróciłam głowę w stronę łóżka, na którym leżał Horan i głupkowato się uśmiechał. Wystawiłam w jego stronę język i wróciłam do wybierania ubrań.
- Pośpiesz się Mel.- zajęczał blondyn.
- Już, już.- zaśmiałam się i włożyłam na siebie kolorowy gorset i czarną, rozkloszowaną spódnicę, na nogi wsunęłam błękitne trampki, a z białej szkatułki wyjęłam trochę biżuterii, którą założyłam. - Możemy iść.- posłałam uśmiech w stronę Horana, który w momencie znalazł się obok mnie. Niall wziął klucz do pokoju i oboje z niego wyszliśmy. Windą zjechaliśmy na parter i ruszyliśmy w stronę restauracji.
- Możecie nam coś wytłumaczyć?- zapytał Zayn, kiedy usiedliśmy oboje obok siebie, na dwóch wolnych miejscach.
- Zależy, co chcecie wiedzieć?- odezwał się Niall.
- Jak to się dzieje, że jak śpicie osobno to wstajecie jako jedni z pierwszych, a jak razem to nie idzie was z łóżka ściągnąć?
Popatrzyłam na blondyna i oboje wzruszyliśmy ramionami na znak, że nie wiemy. Co prawda, to prawda. Jak śpimy osobno, to wstajemy nawet o 7, a jak razem to zdarza nam się spać do 10-11.
- Wiesz Zayn, jakbyś też mnie tak przytulał jak blondasek Melisę to też by mi się nie chciało z łóżka wychodzić.- zaśmiała się  Pezz, a ja spuściłam głowę w dół, gdyż poczułam nagły przypływ krwi do moich policzków.
- Sami nas wsadziliście razem do jednego pokoju, więc teraz nie narzekajcie.- wtrącił Horan.
- Dobra, dobra już się tak nie bulwersuj blondasku- zaśmiał się Calum.
- Skończmy ten durny temat.- zarządziła Danielle.
- Lepiej pogadajmy o Sylwestrze.
- Masz rację Zayn. To co robimy w ostatnim dniu roku?
- Jak to co? Impreza.- zaśmiał się Harry.
- A konkretniej gdzie?
- U nas jest chyba wystarczająco miejsca, a jakby co to można jakiś klub wynająć.- stwierdził Niall.
- Ja myślę, że u nas i wynająć jakiś katering zaprosić znajomych i będzie OK.
- Dla jasności wszyscy jesteście zaproszeni.- wtrącił Liam.
- To jak imprezka u was, to my się piszemy.-uśmiechnął się Luke
- Wiadomo, my też.- zaśmiał się Josh.
- Sorry, że przerywam wam tą dyskusję, ale mam pytanie.- wtrąciłam się.
- Jakie?
- Kiedy idziemy na te zakupy?
- Jak zjesz.
- Zjadłam.- uśmiechnęłam się.
- No to leć po torebkę i jedziemy.
- Tak jest kapitanie.- zaśmiałam się, wstałam od stołu i ruszyłam do wyjścia. Wróciłam do pokoju, wzięłam turkusową listonoszkę, jeansową kurtkę i okulary przeciwsłoneczne, windą zjechałam na dół, gdzie przy wyjściu czekały już na mnie Danielle, Eleanor, Perrie i Charlie. W towarzystwie dwóch ochroniarzy wyszłyśmy z hotelu i wsiadłyśmy do czarnego Land Rover'a.
- Nie mogę się już doczekać wtorku.- zapiszczała Pezz.
- Jak my wszystkie.-zaśmiała się Charlie.
- Słońce, plaża, spokój, przyjaciele i nasi ukochani chłopcy.- skwitowała El, po czym wszystkie pary oczu, oczywiście oprócz dwóch ochroniarzy, którzy jechali z przodu i prowadzili auto, zwróciły się na mnie.
- Co się tak patrzycie?- zapytałam, ale długo nie otrzymałam żadnej odpowiedzi.- Może się któraś w końcu odezwie?
- Coś jest pomiędzy tobą, a Niall'em?- zapytała wprost Perrie. A więc o to chodzi.
- Tak.- powiedziałam, udając speszenie.
- Naprawdę?- zdziwiła się El, na co ja tylko pokiwałam głową.
- A co konkretniej?- dopytywała Charlie.
- A konkretniej to powietrze.- powiedziałam i zaczęłam się śmiać, za co dostałam pięścią w ramię o oburzonej blondynki.- No co? Głupie pytanie - głupia odpowiedź.
- Z tobą się nie da!- zaśmiała się El, a w jej ślady poszłyśmy  my wszystkie.
Reszta drogi minęła nam dość szybko, więc już po 11 mogłyśmy ruszyć na podbój sklepów...w towarzystwie dwóch "cudownych" ochroniarzy. Nie jestem jeszcze przyzwyczajona do tego, że gdziekolwiek się ruszę mam obstawę. Chłopcy nie chcieli nas puścić samych, więc nie miałyśmy nic do gadania. A po za tym Niall, też się uparł żeby zawsze towarzyszył mi ochroniarz, dlatego też Andy, na pewno go pamiętacie, jest moim osobistym gorylem. Nie kłóciłam się o  to z Horan'em, bo wiedziałam że i tak postawi na swoim, a Andy to spoko gość, więc nie jest aż tak źle. Zakupy mijały nam spokojnie, to znaczy raz na jakiś czas zaczepiały nas fanki, ale tylko po to żeby zrobić sobie z nami zdjęcie. Po czterech godzinach łażenia po najróżniejszych butikach, byłyśmy obładowane torbami, ale zadowolone. Stwierdziłyśmy, że pójdziemy coś zjeść, więc dałyśmy nasze torby Ben'owi, czyli drugiemu ochroniarzowi, żeby ten odniósł je do samochodu, a żebyśmy my nie musiały targać po restauracji tego wszystkiego. Poszłyśmy do greckiej restauracji o nazwie "Ares", usiadłyśmy wygodnie przy jednym ze stolików i złożyłyśmy zamówienie, na które pozostało nam już tylko czekać.
- Hej.- podeszły do nas dwie dziewczyny, nastolatki w wieku może 15 lat.
- Cześć.- odpowiedziałyśmy chórem.
- Przepraszamy, że przeszkadzamy.
- Dajcie spokój, akurat nic szczególnego nie robiłyśmy.- uśmiechnęła się do nich Danielle.
- To miłe. Chciałybyśmy tylko z wami zdjęcie.- odezwała się blondynka.
- Nie ma problemu.
Ustawiłyśmy się do zdjęcia, które wykonał Andy i wróciłyśmy na miejsca.
- Macie ogromne szczęście.- stwierdziła niższa od swojej koleżanki, zielonooka szatynka.
- Co masz na myśli?- zdziwiła się Perrie.
- Chodzi nam o chłopaków. Dużo osób was hejtuje, ale nie przejmujcie się nimi.
- Dokładnie, to tylko zazdrosne dziewczyny, które nie umieją docenić tego co mają.
- To strasznie miłe.- uśmiechnęła się do nich Eleanor.
- Możemy mieć jeszcze jedną prośbę?- zapytała szatynka.
- Oczywiście.- odezwałam się tym razem ja.
- Mogłybyście przekazać to chłopakom? Myślę, że każdy będzie wiedział która jest dla niego.-powiedziała blondynka, podając nie wielką, papierową torbę Charls. Nosiły cały czas przy sobie prezent dla One Direction? Dziwne...ale miłe.
- Chłopaki się ucieszą.-zaśmiała się moja siostra.
- Zdecydowanie, oni kochają dostawać prezenty od fanów- dodała Perrie.
- Melisa?- zapytała blondynka.
- Tak?- uśmiechnęłam się do niej zachęcająco.
- Mamy też prezent dla ciebie.- odezwała się zielonooka, a ja się porządnie zdziwiłam.
- Dla mnie? Z jakiej racji?
- Z dwóch powodów. Po pierwsze będziesz ślicznie w tym wyglądać, a po drugie Niall'owi się spodoba.- uśmiechnęła się szatynka.
- Nie wiemy czy jesteście parą, bo chodź twierdzicie, że nie to my jednak myślimy inaczej. Uważamy, że jesteś śliczna i mądra, zupełnie jak wy wszystkie,-blondynka zwróciła się do moich przyjaciółek- pasujesz do Niall'a, a on zasługuje na kogoś tak cudownego jak ty.-skończyła, a mnie zatkało.
- Nie...nie wiem co powiedzieć.
- Nic, po prostu weź to.- podała mi torbę, taką samą jak ta, w której były prezenty dla chłopaków.
- Dziękuję.- powiedziałam, przytulając je do siebie.- A mogę chociaż wiedzieć jak macie na imię?
- Jasne.-zaśmiały się.
- Ja jestem Hope.-powiedziała blondynka.
- A ja Lottie. Pójdziemy już i smacznego.- wskazała na kelnera, idącego do naszego stolika.
- Jeszcze raz dziękuję.- krzyknęłam za odchodzącymi dziewczynami, po czym usiadłam z powrotem na krzesło. Dalej byłam lekko zszokowana słowami Lottie i Hope.
- Co dostałaś?- z osłupienia wyrwał mnie głos Pezz.
Zaglądnęłam do wnętrza torby, którą dostałam od dziewczynek. Na jej dnie leżało coś białego. Włożyłam rękę do środka i wyjęłam z niej biały materiał. Rozłożyłam i uniosłam lekko do góry, przodem do siebie. To był biały top z napisem "Crazy Mofos". Co to w ogóle znaczy? Odwróciłam koszulkę do dziewczyn.
- Może to głupie, ale dlaczego akurat to ma się spodobać Horan'owi?- zapytała Perrie, w czasie kiedy ja chowałam prezent z powrotem do torby.
- Niall ma koszulkę z takim samym napisem.- wyjaśniła Charlie.
- Skąd to wiesz?-zdziwiła się Danielle.
- Jestem ich stylistką. Ja znam ich garderobę na pamięć.- uśmiechnęła się Charls, wypinając dumnie pierś do przodu.
- Czy możemy zmienić temat?- zapytałam z nadzieją w głosie, na co dziewczyny się zaśmiały. Zabrałyśmy się za jedzenie, na moje szczęście pomijając temat Niall'a, gadałyśmy o tym co ubierzemy dzisiaj do klubu, itp... Kiedy zjadłyśmy w towarzystwie Andy'ego wróciłyśmy do auta, gdzie czekał już Ben. W hotelu byłyśmy po 17, a już na jego progu czekał na nas Denis, żeby nas powiadomić, iż chłopcy razem z Katy i Sam, są w sali konferencyjnej, gdzie też się udałyśmy. Rzeczywiście, nasi przyjaciele siedzieli na czerwonych kanapach i rozmawiali.
- Lou wisisz mi dwie dychy, jednak kosmici ich nie porwali- krzyknął Niall, kiedy nas zauważył. Zaśmiałyśmy się, myśląc że to tylko żarty, jednak po chwili brunet wyjął z kieszeni banknot i podał do blondynowi.
- Żartujecie?- zdziwiła się Pezz.- Lou, jesteś idiotą.
- Zakupy się udały?- zapytał Liam, kiedy usiadłyśmy obok nich na kanapach, zostawiając uprzednio za nimi nasze torby.
- Było świetnie.
- A no właśnie!- krzyknęła Charlie i wyjęła zza kanapy torbę w której były prezenty dla chłopaków.
- Co to?- zaciekawił się Lou.
- To jest prezent od waszych fanek dla was.- powiedziała Danielle.
Chłopcy wysypali zawartość torby na stolik przed nami. To były małe pluszaczki. Co ciekawe, tak jak Hope i Lottie powiedziały, tak żaden z nich nie miał problemu, żeby wziąć odpowiedni prezent dla siebie.
- Jakie to miłe.- zaśmiał się Zayn.
- Muszą być urocze.- powiedział Harry.
- Są, Mel też dostała prezent, dzięki Niall'owi.- powiedziała Pez udając wyrzut. Mina Horan'a diametralnie się zmieniła. Wstał ze swojego miejsca i zaczął chodzić w kółko i mówić coś do siebie pod nosem. Wołaliśmy go, ale on jakby udawał, że nas nie słyszy, po prostu zatracił się w swoich myślach.
- Przecież on tak może cały dzień.- powiedział Josh, po 10 minutach bezskutecznego nawoływania Horan'a.
- Ugh... Ja go ogarnę.- powiedziałam, podnosząc się z miejsca.-Ale musicie mi obiecać, że nie będziecie mi tego wypominać.
- Ale czego?- zaciekawił się Michael.
- Po prostu obiecajcie.
- Obiecujemy.- powiedzieli chóralnie.
Podeszłam do blondyna i chwyciłam go za koszulkę, po czym wpiłam się w jego usta.
- Uspokoiłeś się już?- zapytałam, odrywając się od niego.
- Yhym.- pokiwał głową.
Odwróciłam się na pięcie i podeszłam do torby, wyjęłam z niej top, który dostałam od Lottie i Hope i pokazałam go Horan'owi.
- To jest ten prezent.
- Koszulka?- zdziwił się.
- Tak, koszulka. Powiedziały, że na pewno ci się spodoba.
- I miały rację.- uśmiechnął się.- Ale jakie to ma znaczenie, czy mi się spodoba, czy nie?- zapytał, kiedy wróciliśmy na swoje miejsca.
- Cóż, one uważały, a bynajmniej taką miały nadzieję, że ty i Mel jesteście parą.- wytłumaczyła Danielle.
- I powiedziały, że zasługujesz na kogoś tak wspaniałego jak Melisa.- zaśmiała się Pezz, a ja poczułam jak się rumienię.
- Teraz ja mam pytanie.- stwierdziłam.- Dlaczego tak zareagowałeś, kiedy ci o tym powiedziała Perrie?
- Po prostu jak usłyszałem, że dostałaś prezent od fanek, to nasunęła mi się na myśl sytuacja z Eleanor.- wytłumaczył Niall.
- Jaka sytuacja?- zwróciłam się do El.
- Jak kiedyś czekałam na Louis'a, to podeszło do mnie kilka fanek, zwyzywały mnie, kazały odczepić się od Lou i na dodatek oblały mnie koktajlem.- powiedziała szatynka, a Tomlinson objął ją ramieniem.
- To okropne.
- Było minęło. Mam Louis'a przy sobie i tylko to się liczy.- uśmiechnęła się i pocałowała swojego chłopaka w usta.
- Zmieńmy temat.- powiedział Ashton.
- Popieram. To do jakiego klubu dziś idziemy?- zapytała Perrie.
- A widzisz. Twój najprzystojniejszy, najseksowniejszy i najmądrzejszy narzeczony wynalazł najlepszy i najbardziej bezpieczny pod względem tabloidów, klub w mieście.- Zayn wypiął dumnie pierś.
- Zapomniałeś tam na początku dodać najskromniejszy.- zaśmiała się Katy, zresztą tak samo jak my wszyscy, nawet Malik.
Nasza rozmowa zeszła na zupełnie inne tory, gadaliśmy o świętach, prezentach, itp... Wiecie, luźna rozmowa z przyjaciółmi, trochę śmiechu i wygłupów. W takich momentach czuję się szczęśliwa, bo są przy mnie ludzie, których kocham i mam wtedy wrażenie, że już nic i nikt mi tego szczęścia nie zniszczy. Ale... No właśnie, zawsze jest jakieś "ale", które to moje szczęście zaburzy. Tym razem okazał się nim być mój dzwoniący telefon. Zdziwieni? No tak, telefon mi zadzwonił, ale mogę go odebrać lub odrzucić połączenie i będzie po sprawie. Jak to ma niby zniszczyć mi humor? Otóż chodzi o to, kto dzwonił. Kiedy spojrzałam na wyświetlacz ukazał mi się ciąg cyfr i nazwa kontaktu...Nick. W ciągu ostatnich dwóch miesięcy dzwonił do mnie parę razy, błagał żebym do niego wróciła i mówił jak to on mnie kocha. Niall wiedział o tych telefonach, powiedziałam mu. Jednak telefony ustały na dwa tygodnie, więc liczyłam na to, że mój były chłopak w końcu zrozumiał, że już nigdy do siebie nie wrócimy. Teraz, kiedy on znowu zaczyna, znowu wszystko do mnie wraca. Odruchowo chwyciłam za rękę Niall'a, który siedział obok mnie. Blondyn popatrzył na mnie zdezorientowanym wzrokiem.
- Mel?- zapytał, przerywając tym samym rozmowę i sprawiając, iż wzrok naszych przyjaciół, skupił się właśnie na nas.
- Nick.- wyszeptałam i pokazałam mu wciąż dzwoniący telefon. Horan chwycił go w swoją dłoń i odebrał.
- Bardzo mi przykro, ale tym razem to nie Melisa.- mówił do telefonu, jednak nie mogliśmy usłyszeć tego co mówi Nick, więc trzeba było tę rozmowę wziąć nieco na logikę.- Nie, ale mogę ci dać jedną radę. Nie dzwoń do niej więcej, bo ona sobie tego nie życzy. Ja się ciebie nie boję.- zaśmiał się kpiąco- Radzę ci przestać nękać Mel, bo następnym razem zawiadomimy policję.- zakończył połączenie i podał mi mój telefon. Uznajmy, że to co usłyszeliśmy złożyło się w jedną, zgrabną całość.- Nie wiem skąd Nick ma twój numer, ale lepiej będzie jak go po prostu zmienisz.- zwrócił się do mnie, a ja pokiwałam głową na znak zgody.
- Mel, jak chcesz, to możemy to wyjście przełożyć na kiedy indziej.- powiedziała Eleanor. Dobra, może rzeczywiście, humor trochę mi się zepsuł przez ten telefon, ale nie będę taką głupotą zawracała sobie głowy i rezygnowała z zabawy z przyjaciółmi. Co to, to nie.
- Nie.- powiedziałam kiwając głową.- To, że Nick nie umie się otrząsnąć, to nie znaczy, że ja też. Ja już poszłam dalej i zostawiłam przeszłość za sobą. Idziemy do klubu, bo chcę się dobrze zabawić z przyjaciółmi, a mój były nie będzie mi w tym przeszkadzał.- uśmiechnęłam się szeroko i podniosłam z miejsca.- O której wychodzimy?
- Tak około w pół do 9.- odpowiedział mi Sandy.
- Super, w takim razie wybaczcie, ale pójdę na górę, bo jest już siódma, a ja potrzebuję trochę czasu.- reszta zaśmiała się na moje słowa.
Wzięłam moje torby z zakupami, wyszłam z sali i ruszyłam na górę do pokoju mojego i Niall'a.

" Oczami Niall'a "

Melisa wyszła z pomieszczenia, w którym się obecnie znajdowaliśmy, ale dalej panowała grobowa cisza.
- Niall?- odezwała się w końcu Perrie. Podniosłem wzrok z moich dłoni i zwróciłem go na moich przyjaciół, wszyscy się na mnie patrzyli.
- Hym?
- Może byś do niej poszedł?- zapytał, jakby to było oczywiste, Louis.
- Ale w jakim celu?- zdziwiłem się trochę.
- A jak będzie chciała sobie coś zrobić? To jest dla niej ciężki temat.- Eleanor nieco panikowała, ale jestem w stanie ją zrozumieć. Mimo to zaśmiałem się pod nosem.
- Mel nic sobie nie zrobi.
- A skąd masz taką pewność?
- Widzisz Hazz, po pierwsze to nie jest pierwszy telefon od Nick'a, dzwonił do niej już parę razy w ciągu ostatnich dwóch miesięcy, a jak widzicie nic sobie nie zrobiła. Po drugie obiecała mi, a ja jej ufam.
- Jeśli tak uważasz. Z nas wszystkich, znasz ją najlepiej.- uśmiechnąłem się lekko na słowa Liam'a.
- Ej, ale o co w tym wszystkim chodzi?- wtrącił się Calum.
- Cóż, nie musicie tego wiedzieć, bo jak sama Mel powiedziała, to jest przeszłość, której lepiej nie roztrząsać. A teraz wybaczcie, ale jestem głodny.- powiedziałem, podnosząc się ze swojego miejsca.
- No tak, wiecznie głodny Horan się odezwał.- zaśmiała się Danielle.
Wyszedłem z sali i ruszyłem do restauracji. Na moje zamówienie nie musiałem na szczęście długo czekać, a o jedzenie nikt nie musiał mnie prosić, więc po pół godziny byłem już w drodze do pokoju. Wjechałem windą na odpowiednie piętro i znalazłem drzwi z numerem 643, otwarłem je za pomocą klucza i wszedłem do środka. Melisa klęczała przy swojej walizce i przetrzepywała jej zawartość.
- Przez pół godziny jeszcze nic nie wybrałaś?- zapytałem z rozbawieniem.
- Nieee... Piętnaście minut rozmawiałam z mamą.- wystawiła do mnie język, odrywając się od walizki.- A strój już sobie wybrałam, szukałam tylko bluzki i ją znalazłam.- uśmiechnęła się szeroko, pokazując trzymany w dłoni niebieski materiał.
- Cóż, w takim razie zwracam honor.- podniosłem ręce w geście obronnym.- Mike przyniósł płyty.- powiedziałem, podchodząc do komody.
- I jak wyszło?
- Nie wiem.
- Jak to nie wiesz?
- No po prostu chciałem, żebyśmy przesłuchali tą piosenkę razem.
- To słodkie. Włączaj.
Tak jak Mel powiedziała, tak też zrobiłem. Wziąłem laptopa i go włączyłem, a płytkę włożyłem do środka. Oboje usiedliśmy obok siebie na łóżku, położyłem laptopa przed nami.
- Gotowa?
- Jasne.
- No to play.- przycisnąłem odpowiedni guzik, a z głośników zaczęła sączyć się melodia nasze piosenki. Chwyciłem Mel za rękę, a ona oparła głowę o moje ramię i razem wsłuchiwaliśmy się w utwór. Muszę przyznać, że Mike się spisał. Ta piosenka jest cudowna, świat by ją pokochał, ale skoro Melisa nie chce jej nikomu pokazywać, to nie będę naciskał. Myślę jednak, że przezwycięży się kiedyś i zaśpiewamy ją razem, na żywo, nie tylko dla siebie, że kiedyś świat ją usłyszy. Mam bynajmniej taką nadzieję.
- Wow.- wydobyła z siebie szatynka, kiedy piosenka dobiegła końca.- Nie wierzę, że to mój głos.- zaśmiałem się na jej słowa.
- Ale to właśnie on.
- Dalej nie mogę w to uwierzyć. Ale...-usiadła na łóżku w taki sposób, że teraz byliśmy zwróceni do siebie twarzami.- Dziękuję.
- To ja dziękuję.- wyszeptałem, po czym musnąłem jej wargi moimi. Odsunąłem się od Mel nie znacznie, ale ona przyciągnęła mnie do siebie ponownie i zachłannie wpiła się w moje usta. Oddałem pocałunek, ale w końcu musiałem go przerwać, gdyż nie umiałem wytrzymać dłużej bez powietrza. Oparliśmy się czołami i w ciszy, wpatrywaliśmy się w swoje oczy, uśmiechając się przy tym lekko.- Muszę iść pod prysznic.- powiedziałem po chwili.
- Cóż, ja też.- zaśmiała się wdzięcznie. Mel podniosła się z łóżka i wyciągnęła w moją stronę dłoń, którą chwyciłem, żeby już po chwili stać obok niej. Szatynka pociągnęła mnie za sobą w stronę łazienki, wepchnęła mnie do środka i sama weszła za mną, zamykając drzwi od środka. Podeszła do mnie i chwyciła za końce mojej koszulki, którą następnie ze mnie ściągnęła.
- Co ty robisz Mel?- zapytałem rozbawiony.
- Jak to co? Oszczędzam wodę.- zaśmiała się, po czym przyciągnęła mnie do siebie jeszcze bliżej i zachłannie wpiła się w moje usta. Pogłębiłem pocałunek, kładąc dłonie na jej biodrach, ręce Mel wylądowały zaś na moim, nagim już torsie. Jedna z moich dłoni powędrowała do tali Melisy, gdzie znajdował się suwak od spódnicy, jednym ruchem go rozpiąłem, powodując tym samym, że czarny skrawek materiału zsunął się z dziewczyny i wylądował na zimnych kafelkach łazienkowych. W tym samym czasie za pomocą nóg pozbywałem się moich czarnych vans`ów i skarpetek, które teraz były w różnych częściach pomieszczenia. Przerwałem pocałunek, żeby szybko pozbyć się gorsetu Melisy, zostawiając ją już jednie w samej bieliźnie. Ponownie dobrałem się do ust szatynki. Podciągnąłem dziewczynę, a ona oplotła swoje nogi wokół moich bioder. Nie przerywając pocałunku, ruszyłem w stronę umywalki, posadziłem szatynkę na szafce obok, a sam stanąłem pomiędzy jej nogami. Przeniosłem pocałunki na szyję Melisy, jej dłonie powędrowały zaś do brzegu moich jeansów, rozpięła guzik i zamek spodni, które zsunęły się w dół, a po chwili dzięki mojej pomocy wylądowały po drugiej stronie łazienki.  Rozpiąłem haftki od czarnego stanika Mel i ściągnąłem go z niej, rzucając za siebie. Pocałunkami zjechałem do piersi szatynki, lekko je przygryzałem, powodując tym że z ust dziewczyny wydobywały się ciche pomruki. Mel wplotła dłonie w moje włosy i pociągnęła za ich końce do góry. Wróciłem do ust dziewczyny, jednak ona przerwała pocałunek i lekko mnie odepchnęła do tyłu, zeskoczyła z szafki i podeszła do kabiny prysznicowej,odkręciła wodę, po czym wróciła do mnie.
- Nie mamy za dużo czasu.- uśmiechnęła się i cmoknęła mnie lekko w usta.
Chwyciła za brzeg moich bokserek i zwinnie je ze mnie zsunęła, to samo zrobiła ze swoją ostatnią częścią garderoby. Pociągnęła mnie za rękę do kabiny prysznicowej. Przyciągnąłem ją do siebie i namiętnie pocałowałem. Błądziliśmy dłońmi po swoich ciałach, cały czas się całując i pozwalając na to żeby strumienie ciepłej wody swobodnie po nas spływały. Odwróciłem Mel tyłem do siebie i powoli w nią wszedłem. Splotłem swoje dłonie z dłońmi sztynki i oparłem je o kabinę prysznica. Z początku moje ruchy były powolne i dokładne, jednak z czasem, kiedy oboje prawie już osiągaliśmy szczyt podniecenia, stawały się one o wiele szybsze i niechlujne. Z ust sztynki wydobywały się pojękiwania, które starała się zagłuszyć, mój oddech był mocno nierównomierny i przyspieszony. Oboje doszliśmy mniej więcej w tym samym momencie. Wysunąłem się Mel i odwróciłem ją do siebie przodem. Zarówno ona jak i ja, starała się wyrównać oddech, ale oboje się uśmiechaliśmy. Chwyciłem twarz szatynki w swoje dłonie, przybliżyłem ją do swojej, tak że teraz stykaliśmy się czołami.
- Powinniśmy oszczędzać wodę częściej.- powiedziałem, na co szatynka się zaśmiała, po czym wpiła w moje usta.
- Zastanowię się nad tym. A teraz myj się i trzeba się zacząć szykować.- odsunęła się ode mnie. Oboje się umyliśmy, wyszliśmy z kabiny i osuszyliśmy. Ubrałem na siebie czyste, czarne bokserki, umyłem zęby i wziąłem się za układanie moich włosów. W między czasie Mel również założyła na siebie czarny komplet - nie powiem dość kuszącej - bielizny. Oboje staliśmy przed lustrem w łazience i doprowadzaliśmy się do porządku. Kiedy skończyłem wróciłem do pokoju, zostawiając w łazience Melisę, która kończyła swój makijaż. Przykucnąłem przed moją szarą walizką i zacząłem ją przegrzebywać, żeby znaleźć coś, w czym dałoby się iść do klubu. Moje poszukiwania przewało pukanie do drzwi, podszedłem do nich, będąc dalej w samych bokserkach i je otworzyłem, w taki sposób, że było mi widać tylko głowę. Przed drzwiami stały uśmiechnięte Perrie i Danielle.
- Możemy?- zapytała blondynka.
- Jasne, wchodźcie.- uśmiechnąłem się do nich. Otworzyłem szerzej drzwi, pozwalając dziewczyną wejść do środka, a sam wróciłem do mojej poprzedniej czynności, czyli szukania czegoś do ubrania.
- Niall...mógłbyś się ubrać.- zajęczała Dani.
- No przecież się staram. Mel!- zawołałem szatynkę, która po chwili wyłoniła się z łazienki.
- No nie! Druga roznegliżowana chodzi.- zaśmiała się Pezz, widząc Melisę w samej bieliźnie.
- Stało się coś?- zapytała Hepthon.
- Nie. Mamy prośbę. Uczeszesz i umalujesz nas?- odezwała się Peazer, robiąc przy tym zabawną minę, zresztą tak samo jak blondynka.
- Oczywiście, tylko się ubiorę i zaraz u was będę.
- Super, to wszystkie będziemy w pokoju moim i Liam'a.
- A konkretnie?
- A konkretniej to pokój 657.
- Ok, zaraz będę.
Dziewczyny wyszły z naszego pokoju, zostawiając nas samych.
- Cóż...- zaczęła szatynka.- Miny to miały piękne.
- Rzeczywiście.- również się zaśmiałem. Mel zabrała się za ubieranie rzeczy, które sobie wcześniej przygotowała, ja natomiast postawiłem na jasne rurki, czarną koszulkę z krótkim rękawkiem i kolorową kieszonką po prawej stronie klatki piersiowej. Ubrałem jeszcze skarpetki i ruszyłem do łazienki, w celu odnalezienia swoich czarnych vans'ów, które na szczęście udało mi się znaleźć.
- Zapomniałam!- usłyszałem krzyk sztynki, kiedy przyglądałem się swojemu odbiciu w lustrze łazienkowym.
- Co się stało?- zapytałem wchodząc do pokoju.
- Nic szczególnego. Mógłbyś zrobić mi zdjęcie?- popatrzyłem na nią lekko zdziwiony.
- Ale po co?
- Chcę podziękować za koszulkę.
Dopiero teraz zauważyłem, że Mel ma na sobie oprócz czarnej, króciutkiej spódnicy, koszulkę, którą dostała dzisiaj od naszych fanek. Chwyciłem za mój telefon, który leżał na szafce nocnej obok łóżka, włączyłem aparat i zrobiłem zdjęcie szatynce.
- Dziękuję.- uśmiechnęła się do mnie i ściągnęła z siebie koszulkę, żeby założyć inną, niebieską. W czasie, kiedy Melisa zakładała na nogi buty, ja siedziałem na łóżku i logowałem się na twitter'a.- Do zobaczenia później.- pocałowała mnie w policzek i wyszła z pokoju, zabierając ze sobą srebrny  kuferek, w którym zawsze trzymała swoje "przyrządy kosmetyczne", szczotki, lakiery, farby, suszarki, kosmetyki, itp. Załadowałem zdjęcie Melisy, które przed chwilą jej zrobiłem i dodałem do tego jeszcze napis: "@OfMelHepthon dostała dzisiaj od dwóch fanek 1D prezent. Gratulacje dziewczyny pomysłu. Koszulka się podoba, zarówno jej, jak i mi. A! Wielkie dzięki za pluszaczki, są urocze :) ". Tweet i gotowe. Odpisałem jeszcze na parę wiadomości od fanek i dałem kilka follow. Czas mi szybko minął i było już parę minut po w pół do 9. Szybko zabrałem klucz do pokoju i wyszedłem z niego, windą zjechałem na dół, do holu gdzie czekali już wszyscy...chłopcy. Dziewczyny jak zwykle się spóźniały. Dosiadłem się do nich, na zielone kanapy, na których siedzieli i razem z nimi, rozmawiając, czekałem na El, Dani, Pezz, Charls, Katy, Sam i Mel.

" Oczami Eleanor "

Czekałam z Chalie, Katy i Sam  w pokoju Dani i Liam'a. Pezz i Peazer poszły poprosić Melisę, żeby nas wszystkie uczesała i pomalowała. Po chwili do pokoju weszły dziewczyny, jednak bez Hepthon.
- I?- zapytała Sam, uprzedzając tym samym moje pytanie.
- Przyjdzie za chwilkę, tylko się ubierze.- wytłumaczyła blondynka.
- Ok.- odezwałam się.
Czekałyśmy na Melisę jakieś pięć minut. Weszła do pokoju, trzymając w ręce swój srebrny kuferek. Wyglądała ślicznie. Włosy miała pofalowane, na twarzy widniał ten sam co zawsze makijaż, ubrana była w niebieską bluzkę i czarną mini z baskiną, do tego założone miała pasujące kolorem do koszulki koturny i trochę biżuterii. Na pierwszy rzut poszła Katy, później Chalie i ja. W czasie, kiedy szatynka robiła makijaż Danielle, Edwards nieco zeszła z tematu naszej rozmowy i zwróciła się do Mel.
- Melisa? Czy ty nie czujesz się głupio, kiedy Niall widzi cię w samej bieliźnie?
- Co?!- aż zakrztusiłam się wodą, którą właśnie piłam.
- Horan widział cię w samej bieliźnie?- zapytała Sam.
- Cóż, ona też go widziała w samej bieliźnie.- zaśmiała się Peazer.
- Naprawdę?- Charlie była w takim samym szoku jak ja.
- Tak. Co w tym takiego dziwnego?- odezwała się Hepthon.
- No w sumie nic, nie wiem jak reszta, ale mnie Louis zobaczył w samej bieliźnie dopiero jak mieliśmy pierwszy raz ze sobą. Wiecie o co chodzi.
- Ja i Zayn tak samo.
- Danielle?
- Liam widział mnie trochę wcześniej, ale tylko dlatego że musiałam się szybko przebrać, tylko że my byliśmy już wtedy razem.
- Ja i Hazz przy pierwszym razie.
- Czyli wy to już ten tego?- spojrzałam na Charlie nieco zdziwiona tym, że nie wiedziałyśmy o tym wcześniej.
- Tak.- zarumieniła się.
- O nie! I jak ja mu teraz będę dogryzać- Mel wyrzuciła dłonie do góry, na co dziewczyny się zaśmiały, włącznie ze mną.- A tak wracając, to Niall i tak widział mnie już wcześniej w bikini, a uwierzcie mi moja bielizna zakrywa więcej. Po za tym to jest moim przyjacielem i nie umiem się przy nim krępować, zwłaszcza że śpimy w jednym łóżku.
- To chyba dobrze.- powiedziała Katy.
- Pezz, teraz ty.- zwróciłam się do blondynki. - Dziewczyny pospieszcie się, bo mamy jeszcze tylko piętnaście minut.
Kiedy zjechałyśmy windą na dół, byłyśmy spóźnione już prawie 15 minut.
- No w końcu.- zajęczał Harry, kiedy nas zobaczył.
- Oj kochanie... Chyba było warto trochę poczekać?- powiedziała Charlie podchodząc do niego, zalotnie trzepocząc rzęsami.
- Może...- zaśmiał się Hazz, po czym pocałował młodszą Hepthon w usta.
- Aww... Jesteście tacy słodcy.- zapiszczał Niall.- A czy teraz możemy iść?- zaśmialiśmy się wszyscy z tego co zrobił Niall.
- Tak, chodźmy.- powiedział Liam. Wyszliśmy całą dwudziestką przed hotel, gdzie oczywiście nie brakowało pisków fanek chłopaków. Czekało na nas pięć samochodów, do których powsiadaliśmy i ruszyliśmy do klubu, który na szczęście nie był daleko i po 15 minutach byliśmy już na miejscu. Wszyscy weszliśmy do klubu, mijając przy tym zgromadzonych przed nim fotoreporterów, którzy robili mnóstwo zdjęć, cóż nie jest to nic fajnego i nikomu tego nie życzę, ale już się do tego w miarę przyzwyczaiłam. W klubie panowała fajna atmosfera i dudniła głośna muzyka, dodatkowo w powietrzu unosił się zapach pomieszanych ze sobą perfum, potu i alkoholu, czyli standard. Jeden z pracowników klubu zaprowadził nas do zarezerwowanej przez Paul'a loży. Rozsiedliśmy się wygodnie na czerwonych kanapach, otaczających stolik, na którym po chwili pojawiły się pierwsze kolorowe drinki. Mało kto siedział przy naszym stoliku, każdy praktycznie przez cały czas tańczył, robiąc sobie tylko krótkie przerwy na dostarczanie procentów do organizmu. No tak właściwie, to prawie każdy, bo Melisa i Niall wytrwale trzymali się prze swoim i wypili tylko po dwa drinki. Dodatkowo, kiedy tańczyłam z Michael'em widziałam jak Mel gadała przy barze z jakimś facetem. Czyżby dzika Hepthon ruszyła na podryw? Hahaha, co ja wygaduję? Chyba nie powinnam już więcej pić.

" Oczami Melisy "

W klubie byliśmy już dobre trzy godziny. Tańczyłam już chyba z każdym, przez co moje nogi mam wrażenie, że zaraz mi odpadną. Tak jak sobie obiecałam, wypiłam tylko dwa drinki, więc teraz kiedy usiadłam na jednym z wysokich, czerwonych krzeseł barowych zamówiłam tylko sok pomarańczowy. Po paru minutach obok mnie pojawił się jakiś chłopak. Całkiem przystojny brunet o zielonych oczach.
- Hej. Jestem Joe.- uśmiechnął się do mnie szeroko.
- Cześć. Melisa.- starałam się być miła, więc się do niego lekko uśmiechnęłam.
- Co taka piękna dziewczyna robi tutaj sama?
- Odpoczywa.
- Czyli nie dasz się namówić na taniec?- zapytał z nadzieją.
- Zdecydowanie, nie.
- To może chociaż postawię ci drinka?
- Nie piję.
- Serio?
- Tak.
- Ok. W takim razie może wyjdziemy stąd i znajdziemy bardziej ustronne miejsce.- Co on się tak nagle taki pewny siebie zrobił? Odwrócił mnie na krześle w swoją stronę.
- Chyba nie skorzystam z twojej propozycji.- starałam się go spławić, w miarę grzeczny sposób, nie chciałam robić afery.
- Daj spokój, chodź.- nalegał. Położył swoją zimną dłoń na moim kolanie i zaczął je gładzić.
- Powiedziałam nie.- odszukałam wzrokiem Niall'a, który rozmawiał z Sam, jakieś 10 metrów od nas, na całe szczęście patrzył w moją stronę i zrozumiał mój błagający o pomoc wzrok, bo po szybko ruszył w naszą stronę.
- To ja zadecyduję.- podjechał ręką wyżej, na moje udo, prawie dotykając rąbka mojej spódnicy.
- Wszystko w porządku kochanie?- usłyszałam delikatny głos Horan'a przy moim uchu, a jego dłonie wylądowały na moich biodrach. Momentalnie obleśna ręka Joe zniknęła z mojej nogi.
- Tak, chodźmy zatańczyć.- ześlizgnęłam się z krzesła i chwyciłam blondyna za rękę, ruszyliśmy na parkiet. Zarzuciłam ręce za kark Niall'a, a on położył swoje na moich biodrach. Poruszaliśmy się w rytm muzyki.
- Dziękuję.- wręcz wykrzyczałam w stronę chłopaka, żeby mógł mnie usłyszeć, przy tak głośnej muzyce.
- Taka moja rola.- zaśmialiśmy się oboje.
- Ratowanie z opresji?
- Tak. Myślę, że wystarczy nam już na dzisiaj.
- Jutro macie koncert, więc lepiej żeby fanki nie widziały ich takich skacowanych.- wskazałam głową na  naszą lożę.
- Więc chodźmy.
Trzymając się za ręce ruszyliśmy do naszych przyjaciół. Pozbieraliśmy się i wyszliśmy przed klub, gdzie czekały już na nas samochody. W hotelu byliśmy prawie o 2 nad ranem, ja z Niall'em, jako iż byliśmy jedynymi trzeźwymi osobami, dopilnowaliśmy żeby każde z naszych przyjaciół bezpiecznie trafiło do swojego pokoju. W końcu i my dotarliśmy pod nasze drzwi. Szybko przebrałam się w piżamę i położyłam obok Horan'a, który leżał już w łóżku w samych bokserkach, jak to miał w zwyczaju. Oboje szybko zasnęliśmy przytuleni do siebie.
Następny dzień minął bardzo szybko, może dlatego, że śniadanie jedliśmy dopiero w południe. Później reszta leczyła kaca, a ja z Horan'em się z nich śmialiśmy.  Po 15, pojechaliśmy na arenę, gdzie chłopcy mieli próby, charakteryzację i w końcu koncert. Oczywiście razem z dziewczynami stałam zboku sceny i przyglądałam się poczynaniom chłopaków. Tym razem One Direction zadedykowało swoim dziewczynom More than this, przy czym Niall znowu zrobił to dla pewnej tajemniczej osóbce. Jest pełno spekulacji w internecie i prasie, na temat kto to może być, co mnie niezmiernie bawi, ale pomińmy to. W hotelu byliśmy z powrotem prawie o 21, ale tylko po to, żeby pożegnać się z całą ekipą i wziąć swoje walizki, bo zaraz po tym pojechaliśmy do domku, który był wynajęty dla nas do końca tygodnia. W sumie to nie wiem, czy mogę to miejsce nazwać domkiem, to była raczej rezydencja, zaraz przy prywatnej plaży. Droga tam zajęła nam ponad godzinę. Jechaliśmy na dwa auta, w jednym ja, Niall, Perrie i Zayn, a w drugim większym vanie, Eleanor, Louis, Harry, Charlie, Danielle i Liam. Na miejscu czekał już na nas właściciel posesji. Weszliśmy do środka.
- Tutaj jest kuchnia i jadalnia. Salon. Taras. Łazienka.- mężczyzna w średnim wieku oprowadzał nas po domu. Był na prawdę piękny.- Na górze jest pięć sypialni, przy każdej jest łazienka. A teraz przepraszam, ale trochę mi się spieszy. Klucze leżą na szafce w korytarzu, a zapasowe są w kuchni. Życzę miłego pobytu.- pożegnał się i wyszedł. My staliśmy jeszcze chwilę w ciszy, w salonie. Pięć sypialni pan powiada?
- Ja śpię od okna!- krzyknęłam w stronę Niall'a, przerywając ciszę i powodując, że wszyscy się zaśmialiśmy. Zapowiada się ciekawy tydzień...




                                                            ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~


Więc... Rozdział jest długi i mega okropny! Sorry, że to trwało tak długo, ale szkoła, obowiązki i najważniejsze, brak weny. Miałam takich parę dni, kiedy pisałam jedno zdanie, kasowałam je, pisałam ponownie, kasowałam i pisałam coś innego. Mam nadzieję, że zrozumiecie. I choć nie jestem zadowolona z tego rozdziału, to chcę go zadedykować Nessy, bo jest tu scena intymna, której pomysłodawczynią w pewien sposób była właśnie ona. Mój mały zboczuszek! Kocham cię kocieee <3 ! Nie obiecuję, kiedy pojawi się następny rozdział, ponieważ przyszły tydzień to jakaś rzeź. Liczę na komentarze, które na 100% przyśpieszą pisanie rozdziału :) Jeszcze raz przepraszam za spapranie tego rozdziału :D

6 komentarzy:

  1. Świetny <3
    Z niecierpliwością czekam na next :)

    OdpowiedzUsuń
  2. HEJ :)
    Sorka, że komentuje dopiero teraz xx
    Miałam wczoraj ale byłam w szpitalu
    Nothing much xD
    ROZDZIAŁ JEST GEENIAAAAAAAAAAAALNY!!! :D
    Czekam na next ;D

    OdpowiedzUsuń
  3. Heju ^^
    Zapraszam na ten rozdział xD
    http://i-anger-pain-hate-and-one-direction.blogspot.com/2014/04/rozdzia-xxv.html

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział jest CUDOWNY zresztą tak jak wszystkie <3

    OdpowiedzUsuń