niedziela, 5 stycznia 2014

Rozdział 17

"Oczami Melisy"

W końcu nadszedł piątek, na całe szczęście... Chłopcy mają wyjaśnić sprawę tej mojej rzekomej ciąży, na dzisiejszej konferencji, pomimo tego, iż ma ona odnosić się do trasy, która rozpocznie się za tydzień. Wstałam o 9, za pomocą mojego "ukochanego" budzika. Poranna toaleta, delikatny makijaż i włosy upięte w niechlujnego koczka, ubranko i byłam już gotowa do pracy. Ale że jak każdy normalny człowiek, potrzebuje jeść, to zeszłam na dół do kuchni, gdzie zastałam już Liam'a i Niall'a, siedzących prze stole i zajadających śniadanie.
- Cześć!- uśmiechnęłam się do nich i podeszłam do lodówki, z której wyjęłam mleko, a następnie z szafki, płatki i miseczkę oraz łyżkę z szuflady. Siadłam naprzeciwko blondyna i zabrałam się za śniadanie. W między czasie, w kuchni pojawiła się reszta mieszkańców, plus Perrie, El i Dani.
- W studiu musimy być godzinę wcześniej, więc o 11 musimy wyjechać z domu.- zakomunikował, jak zawszę ogarnięty (jedyny ogarnięty), Liam, przerywając tym samym zażartą konwersację Niall'a i Harry'ego, na temat tego czy powinniśmy kupić kota, czy też nie. Osobiście, stoję po stronie Horana, nie to że nie lubię kotów, ale moja alergia, mogłaby mieć z nimi problemy...
- Wiemy Liam, wczoraj mówiłeś to nam z tysiąc razy.- przewrócił oczami Lou.
- Ale jak bym tego nie mówił tysiąc razy, to byście nie pamiętali o tym.
- Dobra, dobra. Zmieńmy temat. Mel jak się czujesz po tej wczorajszej akcji?- zwróciła się do mnie El. A no tak, nie wspominałam o tym. Wczoraj po południu, naszła mnie ochota na spacer, więc ubrałam się i wyszłam z domu, jednak mój spacerek nie trwał zbyt długo, ponieważ już za rogiem, dopadła mnie zgraja reporterów wypytujących o tą całą ciążę, a ja byłam w takim szoku, że nie mogłam się ruszyć, dopiero po chwili ocknęłam się, kiedy Liam i Dani odciągnęli mnie od nich w stronę domu. To było beznadziejne i trochę się po tym zmieszałam, ale bez przesady, wszyscy się mnie pytali czy wszystko dobrze, a Niall przepraszał mnie już chyba z milion razy.
- A właśnie. Mel, przepra...- zaczął Niall, jednak nie pozwoliłam mu dokończyć, ponieważ szybko podniosłam się z miejsca i zatkałam mu usta jedną ręką, a drugą przytrzymałam go za tył głowy.
- Niall do cholery. Jak jeszcze raz mnie za to przeprosisz, to obiję ci tą twoją śliczną buźkę. Nic mi nie jest, a to nie była twoja wina, rozumiesz?- mówiłam, cały czas patrząc mu w oczy, chłopak tylko pokiwał głową przytakująco, więc wzięłam go puściłam i wróciłam na swoje miejsce.
- I tak przepraszam!- powiedział i szybko podniósł się z miejsca.
- Ostrzegałam!- krzyknęłam i ruszyłam w pościg za blondynem. Dogoniłam go dopiero w ogrodzie, wskoczyłam na niego od tyłu, przez co oboje upadliśmy na trawę, obok siebie śmiejąc się.
- Teraz wierzę, że wszystko dobrze.- powiedział, uśmiechając się do mnie słodko.
- Po czym to wnioskujesz?- zapytałam, oddając uśmiech.
- Bo ruszyłaś w pościg za mną, a to oznacza że jest po staremu, czyli wszystko ok.
- Niby coś w tym jest.- zaśmialiśmy się oboje. Niall się podniósł i podał mi rękę, żeby pomóc mi wstać.
- Boże Niall! Jesteś cały? Pokarz no się!- wykrzykiwali Lou z Hazzą i rzucili się na blondyna, oglądając go z każdej strony, kiedy tylko weszliśmy do domu, przez drzwi prowadzące na taras.
- No dajcie spokój! Przecież bym go nie pobiła...- przewróciłam oczami i ruszyłam na kanapę, gdzie po chwili znalazła się cała reszta.
- No nie wiem, czy byś go nie pobiła Mel.- powiedział Lou.
- Wiesz, ty jesteś zdolna do wszystkiego.- zaśmiał się Harry.
- Wiesz Hazz, nie pobiłabym Niall'a i ciebie też bym nie pobiła, ale zawsze mogę ci wyprostować loczki.- wystawiłam do niego język.
- Nie!!! Tylko nie moje loczki! Charlie, ratuj mnie przed nią!- wykrzykiwał Styles, tuląc się do mojej siostry.
- Miej się na baczności Harry.- zaśmiałam się, na co on się jeszcze bardziej wtulił w Charls.
- Mel, daj spokój, bo się jeszcze nasze Hazziątko popłacze.- zaśmiała się Dani, a za nią cała reszta, oczywiście oprócz Harry'ego.
- Zmieniając temat, co dziś na obiad?- zapytał Niall.
- Przed chwilą zjadłeś śniadanie, a ty już myślisz o obiedzie?
- Ja się tylko upewniam, że nie umrę z głodu. Więc co na obiad?
- Może pojedziemy do jakiejś knajpki?- zaproponował Liam.
- Nandos!- wydarł się Irlandczyk, zeskakując z kanapy.
- No i po problemie, jedziemy do Nandos.- zakończył Zayn. Siedzieliśmy tak i rozmawialiśmy do przyjazdu dwóch samochodów, które miały dostarczyć nas do budynku, gdzie miała odbyć się konferencja. O 11.20 już byliśmy na miejscu, chłopcy tradycyjnie trafiali najpierw w ręce moje i Lou, a później Charlie i innych stylistek.
- No to Liam, ty pierwszy, a wy siadacie na kanapie i czekacie na swoją kolej, zrozumiano?- zwróciła się do chłopaków Lou, siadając Payne'a na fotelu przed lustrem.
- Tak jest kapitanie!- krzyknęli chłopcy teatralnie, salutując przy tym,  my wzięłyśmy się do roboty.
- Ej, ej! A ty gdzie się wybierasz?- przerwałam czesanie Liam'a, odwracając się do Niall'a, który się gdzieś wybierał.
- A nigdzie.- blondyn uśmiechnął się szeroko i zaczął zgrywać niewiniątko.
- O nie, nie będziemy przerabiać tego drugi raz.- powiedziałam i wyszłam z pomieszczenia, by po chwili wrócić do niego z ochroniarzem.- Niall, znasz już chyba Andy'ego, prawda?
- Tak...
- Więc, będzie on cie pilnował, za każdym razem, kiedy będziesz czekał na swoją kolej. Teraz grzecznie siadaj na swoje miejsce. Rozumiemy się?- powiedziałam z triumfalnym uśmieszkiem.
- Tak.- wymruczał Niall i wrócił na kanapę, obok chłopaków, którzy zwijali się ze śmiechu, podobnie jak dziewczyny, które również tu z nami przyjechały. Chcą wykorzystać każdą chwilę, bo później zobaczą się dopiero za dwa miesiące, kiedy będziemy w Australii, na trzy tygodnie przed świętami. Ja wróciłam do przerwanej czynności. Tę opiekę dla Niall'a załatwiłam już dwa dni temu, wiedziałam, że będzie próbował zrobić to znowu, a ja nie mam zamiaru szukać do po całym studiu, bo on sobie gdzieś odsypia. Gadałam z Paul'em i poprosiłam go o to, a on od razu  się zgodził, w ogóle uwielbiam tego gościa i zawsze chce mi się śmiać jak widzę, jak przegaduje się z chłopakami o jakieś bzdety. Praca poszła nam szybko, dlatego mogliśmy posiedzieć wszyscy razem w garderobie i porozmawiać, bo do wywiadu zostało 15 minut. Chłopcy zostali jednak w końcu wezwani na sale, gdzie czekali na nich dziennikarze i grupka fanek, ja razem z całą ekipą przygotowawczą oraz El, Dani i Perrie, zostałyśmy w garderobie i oglądałyśmy chłopaków na telewizorze.
Chłopcy się przywitali i usiedli na wyznaczone miejsca.
- Ta konferencja ma dotyczyć naszej nadchodzącej trasy, która rozpocznie się już za tydzień, jednak chcielibyśmy najpierw poruszyć pewną sprawę.- zaczął Liam.
- Chodzi tu o wywiad, w którym powiedzieliśmy iż Niall i Melisa są parą.- ciągnął Zayn.
- Prawda jest taka, że ja i Mel jesteśmy tylko przyjaciółmi, na swój sposób.- odezwał się Niall, a na jego słowa wszyscy się zaśmiali.
- To był po prostu kawał, za który nieźle się nam oberwało.- zaśmiał się Harry.- Niall jest wolny.
- A Mel nie jest w ciąży, a już na pewno nie z Niall'em.- zdeklarował Lou.
- Podwiozłem ją wtedy tylko do apteki, bo chciała kupić witaminy, a nie żadne testy ciążowe. Jest jednak jeszcze jedna sprawa z tym związana. Wczoraj grupka paparazzi dość porządnie naruszyła prywatność Melisy i choć byli przekonani, iż jest ona w ciąży, to narazili ją na duży stres.
- Prosimy, aby nie nękać naszych bliskich z naszego powodu. My jesteśmy osobami publicznymi i  to wiąże się z naszą pracą, jednak nie dotyczy się to naszych rodzin i przyjaciół.- podkreślił Zayn.
- Teraz możemy wrócić do tematu naszej trasy i jeszcze raz bardzo przepraszamy za to nieporozumienie.- zakończył temat Liam i dziennikarze przeszli do zadawania pytań odnośnie trasy. Wszystko trwało około 2 godziny, plus chłopcy rozdawali jeszcze autografy i robili sobie zdjęcia z fanami, przez jakieś 20 minut. Później udaliśmy się, zgodnie z obietnicą daną Niall'owi, do Nando's, gdzie na szczęście nie nękały nas żadne fanki. Po skończonym posiłku, zaczęliśmy rozmawiać, choć tak naprawdę rozmawialiśmy też w trakcie obiadu.
- Rozumiem, że pamiętacie o jutrzejszym balu charytatywnym, prawda?- wypalił Liam, na co Niall prawie nie spadł z miejsca.
- Że co?! To już jutro? I każdy ma parę, prawda?
- Tak Niall, ja ide z Pezz, Liam z Dani, Harry z Charlie, a Lou z El.- powiedział Zayn.
- Czyli idę sam. No chyba że...- popatrzył się na minie, a za jego przykładem poszła reszta.
- No co?- zapytałam wkurzona.
- Mel...- przeciągnął blondyn i dosłowne, padł przede mnie na kolana.- Błagam idź ze mną na ten bal.
- Nie, zapomnij.
- Ale ja tak ładnie proszę.- zrobił oczy kota ze Shreka.
- Mel, daj spokój. Jak pójdziesz, to wszyscy będziemy w komplecie.- zachęcała mnie Pezz.
- Nie, nigdzie nie idę.
- Prosimy!- powiedzieli wszyscy chórkiem i wyczekiwali mojej odpowiedzi. Popatrzyłam po każdym, a następnie przeniosłam wzrok na Niall'a, który dalej przede mną klęczał. A co mi tam...
- Ugghh... No dobra zgadzam się.- powiedziałam, po czym zostałam zmiażdżona w grupowym miśku.- Bo mnie udusicie, a po za tym ludzie się patrzą.
- Dobra, dobra. Chodźmy już do domu.- zarządził Zayn, przerywając naszą głupawkę.
Przez resztę dnia nie wydarzyło się nic ciekawego, no może po za tym, że...wyprostowałam z Niall'em loczki Hazzy. Hahahaha, co to był za widok, żałuję tylko że nie zrobiłam mu zdjęcia, no ale przecież można to powtórzyć, prawda? Z dziewczynami umówiłam się, że przyjdą wcześniej i zrobię im fryzury i je pomaluje. Z racji tego, że jutro jest ten cały bal, wszyscy poszliśmy wcześniej spać.

" Następnego dnia- 15.00"

Kiedy przyszły dziewczyny, zamknęłyśmy się w moim pokoju, który tym czasowo robi za salon piękności, od razu wzięłyśmy się za przygotowania. Na pierwszy ogień poszła Danielle, prostowałam jej loczki, co w sumie zajęło mi dość dużą chwilkę, później makijaż i Perrie, a zaraz za nią El, którym robiłam tylko lekkie fale i delikatny makijaż, ostatnia była moja siostra, która zażyczyła sobie prostowania i tylko czarnej kreski nad okiem, dzięki czemu szybko się z nią uporałam. Kiedy dziewczyny były gotowe i trzeba to powiedzieć wyglądały przepięknie, okazało się iż jest już 17.30 i trzeba się zbierać, a ja jeszcze nie byłam ani uczesana, ani umalowana, ani ubrana, miałam zrobione tylko paznokcie, które udało mi się pomalować jak czekałam na dziewczyny. Zaczęłam panikować.
- Spokojnie, jedna para miała i tak jechać oddzielnym samochodem, więc my pojedziemy, ty na spokojnie się przyszykujesz i dojedziecie z Niall'em trochę później.- uspokajała mnie Dani.
- Tak, spokojnie ty się szykuj, a my powiemy chłopakom.
 Dziewczyny wyszły, a ja wzięłam się za robienie fal na włosach.

" Oczami Niall'a"

Czekałem z chłopakami w salonie, kiedy w drzwiach pojawiły się dziewczyny, tyle że bez Mel.
- Wow!-powiedzieli chórkiem, co wywołało uśmiech na twarzach Dani, El, Pezz i Charlie.
- Uznamy to za komplement.- zaśmiała się Perrie.
- My jedziemy, a Niall z Mel dojadą trzecim samochodem, ponieważ Melisa tak zaangażowała się w przygotowanie nas, że zabrakło jej czasu na przygotowanie samej siebie.- wyjaśniła Danielle.
- Ok, to ty tu sobie czekaj Niallerku, a my jedziemy, później się zobaczymy.- powiedział Hazz i wyszli, a ja dalej czekałem na Mel. Cieszę się, że to właśnie ona ze mną idzie, bo zawsze jak z nią jestem, to uśmiech sam ciśnie mi się na usta i ogarnia mnie takie przyjemne uczucie, którego nie umiem opisać. Ostatnio trochę myślałem nad jej talentem wokalnym, wiem że nie za bardzo pali się do ujawnienia go, ale chciałbym jej pokazać jaką to sprawia radość, albo dać coś, dzięki czemu mogłaby uświadomić sobie jak bardzo kocha muzykę, a wiem że tak jest, bo widzę to w jej oczach, za każdym razem kiedy gra na gitarze, albo śpiewa. Chwila... już wiem, ale to będzie trochę trudne i będzie potrzebne przekupstwo. Moje rozmyślenia przerwał stukot obcasów, szybko podniosłem się z miejsca i podszedłem do schodów, z których schodziła Melisa. Zatkało mnie, ona wyglądała przepięknie, idealnie, cudownie. Dziewczyna podeszła do mnie i pstryknęła mi palcami przed oczyma,  żebym się w końcu ocknął.
- Nie wiem co powiedzieć. Udało ci się, Niall'a Horana, zatkało.- zaśmialiśmy się oboje.
- Ty też wyglądasz całkiem całkiem.
- Chodź, mamy małe opóźnienie, ale watro było tyle czekać.- złapałem Mel za rękę i poprowadziłem do czarnego Land Rover'a, który miał nas zawieść na ten cały bal.

" Oczami Melisy"

- Niall, przestań się tak patrzyć.- powiedziałam i spuściłam głowę, czując jak się rumienię. Blondyn nie spuszczał ze mnie wzroku, odkąd wsiedliśmy do auta.
- Ale co ja poradzę, na to że nie mogę oderwać od ciebie wzroku, a po za tym uwielbiam jak się przeze mnie rumienisz.- powiedział, unosząc mój podbródek do góry, zmuszając mnie tym samym do patrzenia w te cudowne, błękitne źrenice.
- Nie boisz się reakcji, na to że pojawimy się tam razem?- zapytałam, po chwili wpatrywania się sobie w oczy.
- Nie, wydałem oficjalne oświadczenie, więc teraz powinien być spokój. A po za tym cieszę się, że to właśnie ty tam ze mną będziesz.
- Dlaczego?
- Bo uwielbiam przebywać w twoim towarzystwie i jesteś dla mnie bardzo ważna.
- Naprawdę?
- A pamiętasz co sobie kiedyś obiecywaliśmy?- uśmiechnęłam się na samo wspomnienie tamtego wieczora.

                                                                      ~~~~~~~~~~

Zostaliśmy sami w domu, bo Liam poszedł na kolację z Danielle, Lou z Elenour też gdzieś wybyli, Harry z
Charlie poszli do kina, a Zayn z Pezz pojechali do rodziny chłopaka do Bradford. Leżeliśmy obok siebie, na moim łóżku, zwróceni do siebie głowami, bawiliśmy się swoimi dłoniami i rozmawialiśmy.
- Jak wyobrażasz sobie to co będzie później?- zapytałam w pewnym momencie.
- W sensie?- zapytał, odwracając głowę w taki sposób, że patrzył teraz na sufit. Podniosłam się i usiadłam na nim okrakiem.
- No wiesz, co będzie z nami, z chłopakami i w ogóle.- chwyciłam go za ręce.                                                                            


- Mój dziadek zawsze mi powtarzał, żebym nie zastanawiał się co będzie później, póki nie muszę, powinienem cieszyć się każdą chwilą, ważne żebym cieszył się nią z osobami, które dają mi szczęście.
- To musiał być bardzo mądry człowiek.
- I był. Obiecałem mu, że będę się trzymał tej myśli i tak robię. Nie zastanawiam się co będzie za tydzień, miesiąc, rok, czy dwadzieścia lat. Mam cudownych fanów, rodzinę, przyjaciół, 4 chłopaków, którzy są dla mnie jak bracia i ciebie, niczego mi więcej nie potrzeba.- uśmiechnął się.
- To słodkie.- powiedziałam, po czym pochyliłam się i pocałowałam go czule w usta, po czym zeszłam z niego i wtuliłam się w jego tors, kładąc się obok. Leżeliśmy tak w milczeniu, które nie przeszkadzało żadnemu z nas. To właśnie lubiłam, zawsze mogłam z nim porozmawiać lub po prostu pomilczeć, za każdym razem czułam wtedy, że i ja i moje sekrety, które mu powierzam, są bezpieczne, ufałam mu.
- Obiecajmy sobie coś.- odezwał się po chwili.
- Co takiego?- zapytałam siadając po turecku na łóżku, blondyn powtórzył moją czynność, siadając na przeciwko mnie.
- Obiecajmy sobie, że zawsze będziemy ze sobą szczerzy i zawsze będziemy się nawzajem wspierać, choćby nie wiem co i kto.- powiedział, patrząc mi prosto w oczy.
- I to, że nikt i nic nas nigdy nie rozdzieli.- dopowiedziałam.
- Obiecuję.- uśmiechnął i wystawił w moim kierunku rękę, a konkretniej mały palec prawej ręki.
- Obiecuję.- również się uśmiechnęłam i objęłam jego palec, moim małym palcem prawej ręki.                                  

                                                                  ~~~~~~~~~~~~~

- Pamiętam.
- No to po co się głupio pytasz?
- Bo mogę.- pokazałam mu język, na co ten tylko się zaśmiał i pocałował mnie.
- No to czas na wielkie show.
- Co?! Ale jak to...
- Dojechaliśmy.- na te słowa od razu mnie spięło.- Ej spokojnie, to nic wielkiego, będę tam cały czas przy tobie. Razem damy radę.- uśmiechnął się do mnie pokrzepiająco.
- Zawsze.- również się uśmiechnęłam,  nie wiem co on w sobie ma takiego, ale zawsze potrafi postawić mnie do pionu. Drzwi do auta otworzyły się, Niall wyszedł, po czym podał mi dłoń, pomagając mi tym samym wysiąść z auta. Dopadł mnie błysk fleszy, do prawdy nie wiem, jak celebryci to wytrzymują. Niall ujął moją dłoń w swoją i pociągnął mnie za sobą, w stronę wejścia. Dopiero po przekroczeniu progu i zejściu z tego okropnego czerwonego dywanu, poczułam ulgę. Niall podał zaproszenie jakiemuś chłopakowi z obsługi, a ten zaprowadził nas do stolika, przy którym już siedzieli nasi przyjaciele.  Na nasz widok wszyscy szeroko się uśmiechnęli. Chłopak odszedł, a my dalej staliśmy i patrzyliśmy na przyjaciół, którym nadal szeroki banan nie schodził z twarzy.
- Co się tak szczerzycie?- zapytał w końcu Niall.
- Bo trzymacie się za ręce.- odpowiedział nam Lou,a my momentalnie popatrzyliśmy się na siebie, a później na nasze, nadal splecione ze sobą dłonie, po czym gwałtownie je puściliśmy, co wywołało u reszty fale śmiechu. Niall odsunął mi krzesło, pomagając mi tym samym usiąść, po czym sam usiadł obok mnie. Czułam się dość niezręcznie i przypuszczam, że Niall również, bo nasi przyjaciele, cały czas się na nas patrzyli i uśmiechali, w pewnym momencie zaczęłam się zastanawiać, czy przypadkiem nie mam czegoś na twarzy albo na głowie.
- No dajcie w końcu spokój.- zbulwersowałam się.
- O co wam do cholery chodzi.- poparł mnie blondyn, a reszta spojrzała po sobie.
- No dobra, powiem wam, ale musicie mi obiecać, że mnie nie pobijecie.- powiedziała w końcu Perrie.
- Obiecujemy.- powiedzieliśmy równocześnie.
- Bo chodzi o to, że wy tak słodko razem wyglądacie.
Popatrzyłam się na Horana, który uczynił to samo i oboje wybuchnęliśmy śmiechem. Widziałam zaskoczenie, które wymalowało się na twarzach reszty.
- I to jest powód, dla którego szczerzycie się, jakbyście dostali worek cukierków?- zapytał blondyn, a oni pokiwali przytakująco głowami.
- Powiem wam coś w sekrecie, dziwni jesteście.- uśmiechnęłam się do nich.
- Ale za to nas kochasz.- wyszczerzył się Lou.
- Tak Lou, to jest właśnie ten powód.- powiedziałam sarkastycznie. Louis już chciał mi coś odpowiedzieć, ale po sali rozszedł się donośny dźwięk... gongu. Normalnie poczułam się jak w takiej jednej chińskiej knajpce, w Oxfordzie, tam zawsze o równej godzinie rozbrzmiewał gong. Wywołało to na mojej twarzy uśmiech, ponieważ miałam z tym miejscem miłe wspomnienia. To uderzenie, miało na celu zwrócenie uwagi gości, którzy byli pochłonięci rozmową, na kobietę, która stała na scenie, której swoją drogą wcześniej nie zauważyłam. Ta pani miała na imię Daphne i była jakąś tam przewodniczącą, czegoś tam, cóż nie za bardzo słuchałam tego co mówi, ponieważ znowu pogrążyłam się w swoich myślach i ocknęłam się dopiero, kiedy chłopcy wstali od stołu i weszli na scenę. Daphne wręczyła im statuetkę, za pomoc, jaką było nagranie piosenki One way or another. Chłopcy powiedzieli parę słów, po czym zeszli ze sceny i wrócili do stolika. Daphne wręczyła jeszcze kilka statuetek, ludziom którzy w jakiś tam sposób się zasłużyli, później kobieta zeszła ze sceny, a zaczęłam grać muzyka, ludzie niektórzy ludzie powstali ze swoich miejsc, żeby udać się na parkiet. Co do naszego stolika, no cóż... nikt się nie ruszył, co nie powiem troszkę mnie zdziwiło, albowiem Danielle jest przecież tancerką i myślałam, że wyciągnie go do tańca, a tu nic. Chłopcy siedzieli na swoich miejscach i bawili się pod stołami rękoma, a głowy mieli spuszczone. Nagle od stołu wstał Horan, czym dość gwałtownie, wyrwał mnie z moich rozmyślań.
- Powiem wam tyle, że wyglądacie śmiesznie chłopaki. Nie wiecie jak się prosi dziewczynę do tańca?- to zabrzmiał tak śmiesznie, że wywołało uśmiech na mojej twarzy.- Zademonstruję.- Niall odwrócił się w moją stronę.- Mel, czy uczynisz mi ten zaszczyt i zatańczysz ze mną?- powiedział teatralnie, wyciągając w moją stroną dłoń.
- Ależ oczywiście.- odpowiedziałam mu również teatralnym głosem, po czym uśmiechnęłam się do niego szeroko i chwyciłam jego dłoń.
- Takie trudne?- zaśmiał się Niall, w stronę chłopaków, których miny były tak śmieszne, że dziewczyny z trudem powstrzymywały śmiech, zresztą tak samo jak ja. Horan pociągnął mnie w stronę parkietu. Muszę przyznać, Niall jest całkiem dobrym tancerzem i jak widać nauczycielem, ponieważ jak popatrzyłam na nasz stolik, to już nikogo tam nie zastałam. Przetańczyliśmy dwie piosenki i puścili wolną balladę. Niall przyciągnął mnie do siebie, jego dłonie opadły na moje biodra, natomiast moje ręce powędrowały na jego szyję.
- Chcę cię zabrać w pewno miejsce.- powiedział w pewnym momencie chłopak.
- A gdzie i kiedy?
- A to jest niespodzianka i teraz, ale gwarantuję, że ci się spodoba.
- Wiesz, że nie lubię niespodzianek.
- Ale moje polubisz.
- I tak mnie tam weźmiesz, prawda?
- Jak ty mnie dobrze znasz.- zaśmiał się.
- A jak reszta zapyta gdzie byliśmy?
- To powiemy, że źle się poczułaś i wyszliśmy na zewnątrz.
- Niech ci będzie.- powiedziałam po chwili zastanowienia.- To prowadź.
Niall odsunął się ode mnie, po czym chwycił mnie za rękę i pociągnął do wyjścia z sali. Wyszliśmy na hol, a następnie wsiedliśmy do windy, blondyn kliknął przycisk, który wskazywał na dach hotelu, w którym odbywał się bal.
- Nie powiesz mi po co jedziemy na dach, zgadza się?- uśmiechnęłam się do niego.
- Dokładnie.- również się do mnie uśmiechnął.
Po chwili drzwi windy otworzyły się, a my z niej wysiedliśmy. To co tam zobaczyłam, zaparło mi
dech w piersiach. Właśnie stałam na dachu, pokrytym zielonym trawnikiem, pełnym kwiatów i ławeczek i patrzyłam na cudowną panoramę Londynu, który nocą tętni życiem. Takie niespodzianki, to chyba tylko Niall potrafi robić.
- Iii..?- zapytał w końcu chłopak.
- Wiesz, chyba polubię te twoje niespodzianki.- odwróciłam się do niego, zakładając swoje ręce na jego szyję i posyłając mu najpiękniejszy uśmiech, na jaki było mnie stać.
- A mówiłem?- zaśmiał się, kładąc swoje dłonie na moich biodrach.- Ale to nie koniec niespodzianek, mam dla ciebie jeszcze jedną rzecz.- powiedział i pociągnął mnie na jedną z ławek.- Dobra, zamknij oczy i wystaw rękę.- nakazał, jak już siedzieliśmy obok siebie.
- Niall...- chciałam zaprotestować, ale mi na to nie pozwolił, ponieważ zatkał mi usta pocałunkiem.
- Ufasz mi?- zapytał, odsuwając się ode mnie nieznacznie.
- Tak.- odpowiedziałam bez zastanowienia, bo taka była prawda, Niall jest osobą, której ufam bezgranicznie i wiem, że mnie nie zawiedzie. Blondyn znowu mnie pocałował.
- Więc zrób to o co cię proszę.
- Niech ci będzie.- zrezygnowałam i wykonałam to o co mnie poprosił. Poczułam coś zimnego na nadgarstku.
- Możesz otworzyć oczy.
Na moim nadgarstku widniała śliczna, srebrna bransoletka z charm'sami.
- Niall, ja nie mogę jej przyjąć.
- Możesz, a wręcz musisz, bo ona nie przyda się nikomu innemu. Zobacz.- chłopak przybliżył się do mnie i ujął moją dłoń w swoją, a drugą ręką pokazywał na poszczególne zawieszki przy bransoletce.- Ta koniczynka, ma ci przypominać o mnie i przynosić szczęście. To piórko, symbolizuje to że jesteś delikatna i łatwo cię zranić. Gitara i mikrofon symbolizują to co masz w duszy, czyli muzykę. Rzymska ósemka oznacza sierpień, czyli miesiąc, w którym wszystko się zaczęło, kiedy się poznaliśmy. "M" oznacza twoje imię, a "N" moje. Ten kwiat symbolizuje łąkę, na której napisaliśmy pierwszą piosenkę. To serce ma ci przypominać o tym, jak bardzo jesteś dla mnie ważna. A to...-  chłopak przewał, po czym wyjął z kieszeni jeszcze jedną zawieszkę, którą następnie przypiął do bransoletki.- to są dwie splecione ze sobą dłonie, one mają ci przypominać o tym, że nigdy, ale to nigdy nie jesteś sama. Za każdym razem, kiedy wydarzy się coś ważnego, dostaniesz ode mnie zawieszkę, która będzie miała upamiętniać to wydarzenie, oczywiście możesz sama tu dopinać co tylko zechcesz.
- Niall, to jest... Brak mi słów, żeby opisać to.. to wszystko.- chwyciłam jego twarz w swoje dłonie, po czym złożyłam na jego ustach delikatny pocałunek. Blondyn uśmiechnął się, po czym wpił się w moje usta. Kiedy się już od siebie oderwaliśmy, wtuliłam się w niego i siedzieliśmy w zupełnej ciszy, która nie przeszkadzała żadnemu z nas.
Siedzieliśmy tak w tuleni w siebie na tej ławce, dobre pół godziny, ale zrobiło się trochę chłodno, a po za tym nasi przyjaciele w końcu zauważą, że nas nie ma.
- Co my im tak właściwie powiemy?- zapytałam, kiedy już jechaliśmy windą na dół.
- Powiemy, że źle się poczułaś i wyszliśmy się przewietrzyć.
- Ty cwaniaku, już wcześniej to sobie wszystko zaplanowałeś, prawda?- zaśmiałam się.
- Nie...- przeciągnął i również się zaśmiał.
Wróciliśmy na salę, do naszego stolika, gdzie oczywiście, już wszyscy siedzieli.
- Gdzie wyście byli?- zapytał Liam.
- Źle się poczułam...- zaczęłam.
- I wyszliśmy się przewietrzyć, a stało się coś.- dokończył za mnie Niall.
- Nie, no ale nigdzie was nie było i do tego tak długo...- powiedziała El.
- O to słodkie, że się martwiliście, ale my nie mamy już 5 lat.- zaśmiałam się.
- Ty może nie, ale Niall dalej ma mózg 5-latka.- odezwał się Harry.
- Mel, pożyczysz prostownicy.- powiedział blondyn, na co reszta się zaśmiała, a mina Hazzy była bezcenna
- Jasne, a nawet ci pomogę.
- Niee! Dobra, przepraszam, ale nie prostujcie mi znowu włosów. Błagam!- Harry zrobił minę zbitego psa. Popatrzyłam się na Niall'a, a on zrobił to samo, po czym powtórnie spojrzeliśmy na Loczka.
- Dobra, tym razem się zlitujemy, ale wisisz nam przysługę.- powiedziałam, na co Hazza, z ulgą odetchnął, co wywołało kolejną fale śmiechu u wszystkich, oczywiście pomijając Harry'ego.
Reszta wieczoru minęła spokojnie, rozmawialiśmy, śmialiśmy się, tańczyliśmy, a  później wróciliśmy do domu i położyliśmy się spać. Jednak za nim zasnęłam trochę myślałam, nad tym co się dzisiaj wydarzyło. Zastanawiam się co jest pomiędzy mną, a Niall'em. To miał być tylko układ, przyjaźń z małymi dodatkami, a ja chyba zaczynam coś do niego czuć. Chodzi o to, że nie jest mi źle tak jak jest, jest fajnie i ciekawie, ale zawsze jak go widzę, to mam wrażenie, że serce wyskoczy mi z piersi, w brzuchu czuje, jakby latało mi stado motyli, uśmiech sam wkrada mi się na twarz, a każdy jego dotyk sprawia, że na mojej skórze pojawiają się ciarki, a to chyba nie są reakcje, które powinno się czuć w stosunku do zwyczajnego przyjaciela, prawda? Druga sprawa jest taka, że muszę się nieźle hamować, żeby nie pocałować, albo nie przytulić go przy kimkolwiek. Tak myślałam i myślałam i stwierdziłam, że będę żyć według zasady, którą powtarzał dziadek Horana, będę żyć chwilą, wole go mieć jako przyjaciela, niż nie mieć go wcale, poprostu niech zostanie tak jak jest, a co z tego później wyjdzie, to się okaże. Z taką oto myślą i szerokim uśmiechem na twarzy, który był spowodowany dzisiejszym dniem, udałam się do cudownej krainy Morfeusza,







~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Sorry, że tak długo, ale nie miałam weny. Ten rozdział nie za bardzo mi się podoba, szczerze... według mnie jest beznadziejny, ale był pisany w dużych odstępach i mam nadzieję, że zrozumiecie. Postaram się  poprawić i mam nadzieję, że następny rozdział pojawi się szybciej, będzie lepszy i jeszcze dłuższy.


Troszkę spóźnione: SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU!:*

2 komentarze:

  1. Hahaha.. Harry+prostownica=koniec świata XD
    Bożee.. Znakomity rozdział ;*
    // @rainbow_loff

    OdpowiedzUsuń
  2. - mel pożycz prostownicę ... ;D

    pozdro z wykładziny xddd

    Boski rozdział xddd

    OdpowiedzUsuń