wtorek, 15 lipca 2014

Rozdział 29

" Oczami Melisy "

Od ślubu Zayn'a i Perrie minęło już półtorej tygodnia. Przez ten czas trochę się zmieniło. Mianowicie nowożeńcy wrócili ze swojej podróży poślubnej i przeprowadzili się do nowego mieszkania. Dwa dni po nich z naszego gniazdka wyfrunął też Liam i Louis, którzy również postanowili uwić własne gniazdka ze swoimi dziewczynami. Tak więc teraz zostałam tylko ja, Niall, Charlie i Harry. Ale mimo to, reszta często nas odwiedza, a właściwie prawie cały czas u nas przesiadują, więc nie odczuwamy nazbyt ich nieobecności, no może po za tym, że już nie śpię w Niall'a pokoju, ponieważ skoro nie ma już Zayn'a to nie muszę. To nie znaczy, że nie chcę, bo tak naprawdę to łóżko bez niego wydaje się puste. Bądźmy szczerzy i tak śpimy w jednym łóżku, bo albo ja idę do Niall'a, albo on przychodzi do mnie. Ok. Skończmy lepiej ten temat. Po za tym dwa razy byłam już z Katy na kawie i na zakupach. Jesteśmy na dobrej drodze do odbudowania naszej dawnej przyjaźni i cieszę się, że Niall mnie namówił do rozmowy z nią. A jak Pezz znajdzie chwilę czasu, to całą szóstką wybierzemy się na zakupy, taki babski wypad.
A teraz wróćmy do rzeczywistości.
Nie zgadniecie co teraz robię...
Mianowicie, siedzę na komisariacie.
- Już jesteśmy Mel! Co się stało?- do pomieszczenia wpadł zdyszany Liam, a zaraz za nim reszta moich przyjaciół. Zadzwoniłam do nich, kiedy tu jechałam.
- Jak wróciłam z zakupów, to Niall'a nie było w domu, ale był jego telefon, otwarty na wiadomości.- mówiłam szlochając.- To była wiadomość od Nick'a. Mieli się spotkać w parku i załatwić to po męsku. Wystraszyłam się i pojechałam tam gdzie się mieli spotkać, ale ich tam już nie było, znalazłam tylko bluzę Niall'a. Nick jest niebezpieczny i obwinia Niall'a o to, że nie chcę do niego wrócić. Jeśli on mu coś zrobi, to ja tego nie przeżyję.- po ostatnich słowach, rozkleiłam się na dobre, a Perrie szybko zamknęła mnie w mocnym uścisku i zaczęła uspokajać.
- Co teraz panie władzo?- usłyszałam jak Zayn zwraca się do policjanta, który siedział za biurkiem.
- Teraz namierzamy pana Horan'a, już skontaktowaliśmy się z Paul'em, ustaliliśmy, że lepiej będzie utrzymać tą sytuację w tajemnicy przed mediami, żeby nie robić niepotrzebnego zamieszania, które tylko pogorszyłoby  sprawę. Na całe szczęście pan Horan ma wszczepiony nadajnik, dzięki któremu wszystko pójdzie o wiele sprawniej i będziemy mogli zareagować tak szybko jak się da.
- Rozumiemy.
W tym momencie do pomieszczenia wpadł kolejny policjant, a ja szybko odsunęłam się od Pezz.
- Namierzyliśmy go szefie. To opuszczony magazyn, jakieś 15 kilometrów od tego parku. Bentleier 22.
Szybko zerwałam się na równe nogi i wybiegłam z budynku, nie zważając na krzyki moich przyjaciół i policjantów. Wpadłam do mojego auta, odpaliłam je. Jechałam tak szybko, że na 100% dostanę nie jeden mandat. Ale mam to w nosie, teraz liczy się tylko Niall. Wiem gdzie jest ta ulica, dlatego nie miałam problemu z dojechaniem tam. Jeśli on coś zrobi Niall'owi, to ja sobie tego nie wybaczę, ja tego nie przeżyję. To wszystko moja wina. Gdybym nie przyjęła tej pracy, to nic by się nie wydarzyło, nigdy nie poznałabym Niall'a, a on nie byłby teraz w niebezpieczeństwie.
- To moja wina.
Dojazd na miejsce nie zajął mi dużo czasu, a magazyn szybko znalazłam. Kiedy wysiadłam z auta i weszłam do środka, moje serce zamarło. Widziałam poobijanego Niall'a i Nick'a, który też mył zmasakrowany, ale najgorsze w tym wszystkim było to, że Nick miał w dłoni pistolet i mierzył z niego do Niall'a. Zaczęłam biec ile sił w nogach w ich stronę i zanim oboje mogli się zorientować, stałam przed Niall'em i osłaniałam go swoim ciałem.
- Co ty tu robisz Melisa?
- Osłaniam cię.
- Nic już nie zrobisz Mel. To koniec.- odezwał się Nick, a na jego twarzy gościł pewny siebie uśmiech.
- Nie prawda Nick. Po prostu odłóż broń, a wszyscy wyjdziemy z tego cało.
- Nie. Jeśli on nie zniknie, to ty do mnie nie wrócisz. Tylko on stoi na drodze do naszego szczęścia.
- Jakiego szczęścia Nick?! Ja już jestem szczęśliwa. Bez ciebie. Rozumiesz?! To ty zawiniłeś, zdradziłeś mnie.
- Nie chciałem tego. Daj mi drugą szansę. On zniknie, a my spróbujemy.
- Nie! Jeśli Niall zniknie, to ja też. Zrozum, że ja mam nowe życie i ciebie w nim nie ma. Odłóż broń.
Do budynku wpadli uzbrojeni policjanci, a za nimi widziałam naszych przyjaciół i Paul'a.
- ODŁÓŻ BROŃ NICK!- jeden z policjantów krzyknął przez megafon.
- Nie do póki on nie umrze.
- POWTARZAM ODŁÓŻ BROŃ!
- Daj spokój Nick. To już koniec. Po prostu się poddaj.
- Nie mogę! On musi umrzeć!
- Nie zabijesz go! Chyba, ze najpierw zabijesz mnie. Poddaj się.
- OSTATNIE OSTRZEŻENIE NICK!
- Skoro ja nie mogę cię mieć, to on też nie.- po tych słowach Nick'a, usłyszałam krzyki moich przyjaciół,
dwa strzały, zobaczyłam jak Gelberg upada na ziemię, a przez całe moje ciało przechodzi przeszywający ból. Upadłam na ziemię, a moja głowa wylądowała na kolana Niall'a. Widziałam w jego oczach ból i łzy. Powoli gładził moje włosy ręką. Postrzelił mnie.
- Trzymaj się Mel. Nie zamykaj oczu.
- Nie wiem czy dam radę Niall.- wyszeptałam, pozwalając łzą opuścić moje oczy.
- Oczywiście, ze dasz. Nie możesz nas zostawić, nie możesz mnie zostawić. Jesteś moją przyjaciółką i kocham cię.
- Też cię kocham.- wyszeptałam ostatnimi siłami, moje powieki zaczęły robić się ciężkie, a ja nie miałam już sił, żeby je utrzymać otwarte, więc po prostu się poddałam i je zamknęłam.

" Oczami Niall'a "

- Nie! Mel otwórz oczy! Proszę cię, nie rób mi tego. Nie zostawiaj mnie.
Potem wszystko działo się szybko, Louis z Harry'm odciągnęli mnie od medyków, którzy przekładali Melisę na nosze, a zaraz potem wkładali ją do karetki. Szarpałem się i kazałem chłopakom mnie puścić, ale oni byli nieugięci.
- Stary uspokój się!
- Niall ona żyje, po prostu dostała szoku i straciła przytomność.- tłumaczył mi Liam.
- Panie Horan, musi pan z nami pojechać na komisariat, żeby złożyć zeznania.- obok nas pojawiło się kilku policjantów.
- Czy to nie może poczekać?- zapytałem  z nadzieją w głosie.
- Proszę pana, ja rozumiem, że chce pan być teraz ze swoją dziewczyną, ale teraz jej się pan nie przyda, a takie są procedury. Obiecuję, że to nie potrwa długo i osobiście odstawię pana do szpitala.
- Niech będzie.- ustąpiłem.- Zobaczymy się w szpitalu.- zwróciłem się do chłopaków, zanim wsiadłem do radiowozu.
- Jasne stary. Do zobaczenia.
Dwóch policjantów wsiadło na przednie siedzenia, po czym auto ruszyło.
- Musisz ją bardzo kochać młody.- policjant, który siedział na miejscu pasażera odwrócił się do mnie, posyłając mi szczery uśmiech.
- Nad życie.- przyznałem szczerze.- Jest moją najlepszą przyjaciółką i to ja powinienem być na jej miejscu.
- Nie powinieneś tak myśleć.- do naszej rozmowy dołączył się drugi policjant.
- Kiedy to moja wina. Powinienem od razu pójść z tym wszystkim na policję, a nie załatwiać po swojemu. Duma mi nie pozwoliła, a teraz dziewczyna którą kocham walczy o życie.
- Ale rozumiesz swój błąd i jestem pewien, że ona cię zrozumie i nie będzie na ciebie zła. Po za tym, kiedy przyszła do mnie, wyglądała na silną dziewczynę. Ma dla kogo walczyć i na pewno to zrobi, co więcej, wygra.
- Oby miał pan rację.
- Oczywiście, że ją mam młody.
Reszta drogi minęła szybko i zanim się obejrzałem, siedziałem przed biurkiem tego samego policjanta, który prowadził auto. Przed oczami cały czas miałem widok wykrwawiającej Melisy. Nie mogę uwierzyć, że byłem takim debilem i rzeczywiście ją na to naraziłem. Jeśli ona umrze, to pójdę i skoczę z pierwszego lepszego mostu.
- Dobrze, to może opowiedz nam, jak doszło do tej sytuacji?- głos policjanta wyrwał mnie z transu w który mimowolnie zapadłem.
- Domyślam się, że wiecie to, że Nick był byłym chłopakiem Melisy, który zadręczał ją nieustannymi telefonami i prośbami o wybaczenie, po tym jak ją zdradził.
- Wiemy to.
- Tak więc, od jakiegoś czasu Nick groził mi, że mnie zabije i odbierze mi Mel. Ale ona nie wiedziała o tych sms'ach i telefonach, nie chciałem jej tym martwić. Dzisiaj rano dostałem sms'a. Mieliśmy się spotkać w parku, w miejscu oddalonym od ludzi i załatwić tą sprawę raz na zawsze. No więc stawiłem się tam i doszło między nami do ostrej wymiany zdań, która przerodziła się w bójkę, później Nick uderzył mnie czymś ciężkim w tył głowy i straciłem przytomność, a obudziłem się dopiero w tym magazynie. Znowu zaczęliśmy się kłócić, a on w pewnym momencie wyciągnął pistolet. Później nie wiadomo skąd pojawiła się Melisa i osłoniła mnie. Próbowała go przekonywać, żeby opuścił broń i tłumaczyła, że go nie kocha i ma nowe życie bez niego. Wtedy do akcji wkroczyła policja i resztę już znacie.
- Dlaczego nie poszedłeś z tym na policję?- zadał mi pytanie, a ja się na niego dziwnie popatrzyłem, ponieważ mówiłem o tym w aucie.- Procedury.- wyjaśnił, najwidoczniej rozumiejąc moje zdziwienie.
- Nie wiem, chyba dlatego, że nie pomyślałem, a moja męska duma mi na to nie pozwalała. Niech mi pan uwierzy, jeśli mógłbym cofnąć czas i pójść z tym na policję, zrobiłbym to.
- Rozumiem. Nick Gelberg powiedział coś zanim wystrzelił. Co to było?
- To były słowa skierowane do Melisy. Powiedział, że jeśli nie może być jego, to moja też nie.
- Dobrze, myślę że to by było wszystko. Razem z Paul'em zdecydowaliśmy, że nie będziemy rozdmuchiwać tej sprawy, ponieważ mogłaby ona narobić zbyt dużego zamieszania. Teraz odwieziemy pana do szpitala, tak jak obiecaliśmy.
- Dziękuję.
~~~~~~~~~~~~~~~~
- Niall!- krzyknęła Pezz, zwracając uwagę wszystkich na moją osobę. Byli tu wszyscy, nawet chłopaki z band'u i 5SOS oraz Katy.
- Co z nią?
- Nie wiemy.- odezwał się Liam.
- Operują ją i nikt nie chce nam nic powiedzieć.
Opadłem bezsilnie na wolne krzesło i ukryłem twarz w dłoniach.
- To moja wina.
- Daj spokój Niall. To nieprawda.
- Nie pocieszaj mnie Harry. Wiem, że to moja wina. Jestem debilem. Mogłem iść z tym na policję, ale nie. Ja musiałem załatwiać wszystko na własną rękę, a teraz Mel walczy o życie.
- Uspokój się. To nie twoja wina. Zareagowałeś, tak jak każdy na twoim miejscu. To twoja przyjaciółka, chciałeś ją bronić.
- I co z tego, skoro teraz ona walczy o życie!- podniosłem się gwałtownie na równe nogi.- To ja powinienem być na jej miejscu. Przysięgam, że jeżeli ona tego nie przeżyje to sobie tego nie daruje. Nie będę umiał żyć z świadomością, że to moja wina.
- Nawet tak nie mów Niall! Melisa jest silna i przeżyje. Musimy być dobrej myśli i czekać.- Zayn posadził mnie z powrotem na miejsce.
- Pan Horan?- obok nas pojawiła się pielęgniarka.
- Tak?
- Zapraszam ze mną. Opatrzę pana.
- Nie dziękuję. Ja się stąd nie ruszam.
- Proszę pana. Ma pan rozcięty łuk brwiowy i jest man poobijany. Muszę pana opatrzyć.
- Ale mnie to nie interesuje, nie ruszam się stąd.- kobieta widząc, że mnie nie przekona, westchnęła, przewracając oczami.
- Czy da się pan chociaż tutaj opatrzyć?
- Tak.
- Dobrze, w takim razie zaraz wrócę.
Pielęgniarka mnie opatrzyła i okazało się, że mam trochę poobijane żebra, a konkretniej całe moje ciało jest pokryte siniakami. Nie przejmowałem się tym co mówiła do mnie kobieta, myślami cały czas byłem prze Mel. Odtwarzałem sobie w głowie jej śmiech, sposób w jaki marszczyła nos, kiedy się denerwowała, jak cieszyła ją gra na gitarze, to jak potrafiliśmy godzinami siedzieć i rozmawiać o niczym konkretnym, albo po prostu leżeć obok siebie i w ciszy wpatrywać się w sufit, to jak całowała moją szyję i zasypiała w moich ramionach. Nie mogę sobie wyobrazić tego, że już nigdy może tego nie być. Że przez moja głupotę ją stracę.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
- Co z nią doktorze?!- momentalnie podniosłem się z miejsca, kiedy lekarz, który operował Mel, wyszedł na korytarz. Otoczyliśmy go wszyscy i wyczekiwaliśmy słów, które były nam teraz tak potrzebne.
- Operacja przebiegła pomyślnie. Kula, którą panna Hepthon została postrzelona uszkodziła kawałek wątroby i dodatkowo rozkruszyła się, więc musieliśmy usunąć jej kawałki i zaszyć narząd, dlatego trwało to tak długo, a dodatkowo dwukrotnie doszło do zatrzymania akcji serca. Jednak proszę się zbytnio nie martwić. Następne 24h są decydujące.
- Doktorze.- odezwała się Pezz.- Czy... czy ona przeżyje?
- Nie mogę tego obiecać. Tak jak powiedziałem, następne 24h są decydujące. Ale proszę być dobrej myśli, dziewczyna jest młoda i silna.
- Dziękujemy.
- A kiedy będziemy mogli ja zobaczyć?
- W tym momencie panna Hepthon jest przewożona na salę, więc myślę, że za niedługo. Przyślę po was pielęgniarkę. A teraz wybaczcie, ale praca wzywa.
Doktor odszedł, zostawiając nas samych. Dziewczyny płakały w ramionach swoich chłopaków, a Katy była wtulona w Josh'a. Opadłem z powrotem na swoje miejsce i utkwiłem wzrok w przeciwległej ścianie, z moich oczu popłynęły łzy, które cisnęły mi się na oczy od dobrych paru godzin. Melisa żyje i teraz już nic nie jest ważne.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Kiedy wszedłem do sali, na której teraz leżała Mel, nie mogłem uwierzyć własnym oczom. Jej delikatna skóra była nienaturalnie blada, usta, z których wychodziła jakaś rurka, były siwe, straciła kolory. Wyglądała tak niewinnie i delikatnie. Nie zasłużyła na to co się jej stało. Podszedłem do jej łóżka i chwyciłem jej dłoń w swoją. Była taka zimna.
- Tak cię przepraszam. - wyszeptałem, całując wierzch jej dłoni.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Wszyscy siedzieliśmy przy Mel, przez te 24h, po których lekarze wzięli ją na badania i oznajmili nam, że wszystko już jest dobrze, a wątroba sprawnie działa. Od tego momentu minęły trzy dni, ale Mel dalej się nie wybudziła. Wysłałem wszystkich do domu, żeby mogli odpocząć, ale sam nie chciałem jej opuścić ani na chwilę. Znikałem tylko po to, żeby się umyć i przebrać, a jedzenie przynosili mi chłopcy. Teraz siedziałem na krześle, postawionym przy jej łóżku, trzymałem jej dłoń w swoich i myślałem. Byłem tu sam, bo reszta musiała jakoś funkcjonować, musieliśmy stwarzać pozory, bo media nie wiedzą o tym wydarzeniu i lepiej że
tak jest.
- Wiesz pamiętam, jak się poznaliśmy. Wpadłem na ciebie i mnie zamurowało. Pierwsze co pomyślałem, to to, że masz przepiękne oczy, które wyglądają jak bezchmurne niebo. Tak mnie wtedy wcięło, że nawet cię nie przeprosiłem.- zaśmiałem się.- Od tamtego momentu, między nami nie było najlepiej, a kłóciliśmy się o byle błahostkę. Jak teraz na to patrzę, to nie mogę uwierzyć, że pobiliśmy się talerzami, tylko dlatego, że nazwałem cię idiotką, bo zjadłaś mi moje płatki. Myślałem wtedy, że już zawsze tak będzie, że będziemy się kłócić o byle co. A popatrz co się stało, przez to, że chcieliśmy się zemścić, wylądowaliśmy w jednym łóżku i zostaliśmy przyjaciółmi z bonusami. Życie może się różnie poukładać. Cieszę się że jesteś moją przyjaciółką, kocham cię i proszę, obudź się w końcu. Wszyscy na ciebie czekamy. Musisz się obudzić. Nie zgadniesz co. Między Katy i Josh'em coś się dzieje. Widziałem jak na siebie patrzą, on się wręcz ślini na jej widok, a ona się rumieni. Myślę, że między nimi coś będzie. Ale musisz to sama zobaczyć, więc proszę wróć do nas. Brakuje mi twojego głosu, uśmiechu, błękitu twoich oczu.
Spuściłem wzrok na nasze ręce i wtedy wydarzyło się coś, czego się nie spodziewałem. Mógłbym przysiąc, że Mel poruszyła palcem. I po chwili zrobiła to znowu. Patrzyłem na jej dłoń jak zaczarowany, a kiedy usłyszałem cichy pomruk wydobywający się z ust szatynki,  mój wzrok powędrował na jej twarz. Jej powieki powoli zaczęły się unosić.
- Niall.- wyszeptała.
- Jestem tu Booboo.- podniosłem się z krzesła i usiadłem na łóżku, tak że mogłem patrzyć w jej oczy.
- Przepraszam.
- Nie. To ja cię przepraszam. Powinienem inaczej to załatwić, iść na policję. Wtedy nic by ci się nie stało. Tak cię przepraszam. To wszystko moja wina.
- To nie twoja wina.- szeptała, gładząc swoją dłonią mój policzek.- Kocham cię Jogi.
- Ja ciebie też kocham Booboo.- ująłem twarz Mel w swoje dłonie i złożyłem delikatny pocałunek na jej ustach, po czym oparłem swoje czoło o jej.- Brakowało mi tego.
- Jak długo spałam?
- Cztery dni. Pójdę teraz po lekarza i zadzwonię do reszty. Poczekaj tu.
- Nigdzie się nie wybieram.
Podniosłem się z łóżka i uprzednio całując ją jeszcze raz i wyszedłem z jej pokoju, żeby zawołać lekarza. Po tym, jak on zniknął w jej pokoju, żeby ją zbadać, ja oparłem się o ścianę na przeciwko drzwi i wybrałem numer do Liam'a.
- Halo?
- Obudziła się.- wyszeptałem, pozwalając łzą opuścić moje oczy.
- Naprawdę?!
- Tak. Teraz ma badania. Powiadom wszystkich.
- Jasne. Do zobaczenia Niall.
Po tym jak rozłączyłem się, podszedłem do drzwi i zapukałem, a kiedy usłyszałem ciche proszę, wszedłem do środka.
- I jak panie doktorze?
- Wszystko wygląda dobrze, a pacjentka wygląda na okaz zdrowia, ale dla pewności za chwilę przyjdzie pielęgniarka, żeby pobrać próbkę krwi do badania.
- To kiedy będę mogła stąd wyjść?
- Jak wyniki będą dobre, to nawet za trzy dni. Mam nadzieję, że jesteś świadoma tego, że teraz twoja wątroba musi się zregenerować, więc twój jadłospis będzie musiał być delikatny. Gotowane na parze, nawet mięso, dużo wody, ale niegazowanej, jogurty, kawa może być, ale raczej w małych ilościach i rzadko. Dodatkowo będziesz musiała przyjmować leki, a za miesiąc przyjść do kontroli.
- Rozumiem. Doktorze, mam jeszcze jedno pytanie.
- Słucham?
- Czy przez to będę musiała zrezygnować ze sportów i współżycia?- w momencie, kiedy Mel wypowiadała ostatnie słowa, na jej policzkach pojawiły się dość spore rumieńce, a jej wzrok powędrował na jej dłonie. Lekarz widząc to cicho się zaśmiał, a ja nie mogłem się powstrzymać, przed uśmiechnięciem się.
- Nie. To znaczy, przez najbliższe dwa tygodnie, lepiej by było, gdyby pani tego unikała, ale później, nie widzę żadnych przeciwwskazań. Jeśli będzie miała pani jeszcze jakieś pytania, to proszę śmiało pytać, a teraz przepraszam, ale muszę zajrzeć do innych pacjentów i zaraz przyślę pielęgniarkę.
- Dobrze. Dziękuję.
Lekarz opuścił salę, a ja nie mogłem już dłużej wytrzymać i wybuchnąłem głośnym śmiechem.
- Aż tak mnie pożądasz?- zapytałem, poruszając znacząco brwiami, kiedy siadałem, na łóżku, tak, że byłem naprzeciwko Mel.
- Oj! Zamknij się i mnie przytul.
Zaśmiałem się, ale zamknąłem ją w szczelnym uścisku. Między nami nastała cisza, ale nie taka krępująca, tylko naturalna, tak w czasie której oboje cieszyliśmy się po prostu swoją obecnością, a żadne słowa nie były nam potrzebne.
- Nigdy więcej mi tego nie rób. Nie wyobrażam sobie życia bez ciebie.- wyszeptałem zaraz obok jej ucha.
- Obiecuję.- również wyszeptała, ale na tyle głośno, że mogłem to usłyszeć. Wzmocniłem uścisk jeszcze bardziej i mógłbym tak zostać już na zawsze.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Hello!
Więc rozdział po raz pierwszy od dawna jest po 10 dniach, a nie po 3 tygodniach :)
A żeby było jeszcze ciekawiej, napisałam go w jeden dzień, a wstałam o 11.30 i jeszcze byłam na spacerze i zakupach o.O
Ale to mogło by wyjaśniać, dlaczego ten rozdział jest taki marny :/
No ale cóż... Nic na to nie poradzę.
Tak czy siak....
Do następnego :*
Charlie xx

7 komentarzy:

  1. Czekam na next
    Gabrysia :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Cóż. Jest... On... Boski!!!! *.*
    Loff to opowiadanie!! xD
    Serio!! Jacy oni są uroczy!!!
    Nelisa rządzi!
    Więc wiesz, czekam na, mam nadzieję szybkiego, nexta!!!!
    Buźki =*

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział jest cudny :D
    GENIALLNY ;D
    Ale chyba Cię zabiję >.<
    Jak ona została postrzelona i powiedzieli, że się kochają to ja myślałam, że wiesz...
    Że będą para na serio i powiedzą o tym raszcie a tu dupa xD
    Nom trochę szkoda bo krótszy niż zazwyczaj ale nic ;D
    PS. Zapraszam do mnie :3
    http://i-anger-pain-hate-and-one-direction.blogspot.com/2014/07/rozdzia-xxviii_16.html

    OdpowiedzUsuń
  4. GENIALNY !!! Pisz jak najszybciej następny, już nie moge się doczekać :)
    Kate x

    OdpowiedzUsuń
  5. Zapraszam na 9 rozdział i ważną informację przed nim na http://followyourheart-ff.blogspot.com/! :)x

    OdpowiedzUsuń
  6. Pojawił się nowy rozdział, zapraszam :)
    http://destinyandhope-fanfiction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń