" Oczami Melisy "
- Wiesz, nie chcę stąd wyjeżdżać.- zajęczałam cicho.
- A czy to nie ty nie chciałaś tu na początku przyjeżdżać? zaśmiał się Niall.
- Cicho. To było dawno i nie prawda.
Pewnie jesteście trochę zdziwieni, jak to wyjeżdżać, kiedy my dopiero wczoraj tu przyjechaliśmy? Cóż, tak właściwie to dzisiaj jest sobota, czyli jesteśmy tu już piąty dzień, jutro wracamy do Londynu, a ja nie mam na to ochoty, bo po prostu zakochałam się w tym miejscu. Cały czas, kiedy tu jesteśmy mija nam na pływaniu, wygłupach, opalaniu się i jeszcze raz wygłupach. Teraz rozkoszujemy się ostatnimi chwilami w tym miejscu. Louis, Harry, Eleanor i Charlie wybyli na miasto, Danielle, Liam, Zayn i Perrie odpoczywają w salonie na kanapie, popijając wino, a ja siedzę na tarasie, między nogami Niall'a, oparta o jego tors i razem brzdąkamy coś na gitarze.
- Co tam gołąbeczki?- przed nami pojawiła się uśmiechnięta Pezz.
- Dobrze jak widzisz.- odezwał się Niall.
- Ale słodko wyglądacie.- zapiszczała.- Muszę wam zrobić zdjęcie!- wyciągnęła szybko swojego różowego IPhona z tylniej kieszeni spodenek. Oboje z blondynem się zaśmialiśmy, ale ustawiliśmy do zdjęcia. Niall oparł podbródek o moje ramię, a ja przekręciłam głowę w jego stronę i pocałowałam w policzek. Edwards zrobiła fotkę, a my wróciliśmy do swojej poprzedniej pozycji.
- Wiesz Pezz, czasami zachowujesz się jak napalona fanka.- zaśmiał się Horan.
- Bo nią jestem. Jestem fanką Nelisy. Nelisa forever!- znowu zapiszczała, wyrzucając przy tym ręce do góry.
- Kto to jest Nelisa?- zapytałam rozbawiona jej zachowaniem.
- Jak to kto?! To jest łączenie imienia twojego i Niall'a. Nelisa.
- Aha... Fajnie. Idziemy na spacer?- zapytałam , podnosząc się z podłogi.
- Ja się piszę.- powiedział blondyn, idąc w moje ślady.
- Mi się nie chce. Oni pewnie też nie mają ochoty, więc idźcie sami, a my w tym czasie przygotujemy ognisko na wieczór.
- Masz na myśli, chłopcy przygotują?- zwróciłam się do blondynki.
- Coś w tym stylu.- zaśmialiśmy się.
- Dobra to my idziemy, za niedługo wrócimy.
Perrie wróciła do środka, a ja z Niall'em zeszliśmy po schodkach z tarasu na plażę. Szliśmy brzegiem oceanu, ocierając się o siebie ramionami, w zupełnej ciszy, przerywanej jedynie przez nasze oddechy i szum przypływających fal. W pewnym momencie odezwał się telefon Niall'a, to nie był ani sms, ani przychodzące połączenie, tylko dźwięk powiadomienia z Twitter'a. Horan odblokował swojego IPhona i sprawdził swoje konto, po czym zaczął się śmiać. Podał mi urządzenie do ręki. To był tweet od Perrie: "@NiallOfficial @OfMelHepthon czy wy potraficie robić coś innego niż gra na gitarze?! Żartuję :D Słodko *.*"
Do twitta było dodane zdjęcie, które Pezz zrobiła nam przed wyjściem. Tak samo jak Horan ja też zaczęłam się z tego śmiać. Perrie czasami na prawdę zachowuje się jak fanka, ale już się do tego przyzwyczailiśmy. Oczywiście do tego tweet'a od razu pojawiło się mnóstwo komentarzy i retweet'ów. Oddałam telefon Niall'owi, a on schował go z powrotem do kieszeni.
- Muszę sobie ściągnąć tą fote.- oświadczył blondyn.
- Po co?
- Ustawie ją sobie na tapetę, ja i dwie rzeczy które kocham, moja przyjaciółka i moja gitara. Czego chcieć więcej?
- Aww... Przestań bo się rumienię.- uderzyłam go w ramię.
- Au! To bolało! Masz 30 sekund.- powiedział zatrzymując się.
- Na co?- odwróciłam się w jego stronę i popatrzyłam na niego zdziwiona.
- Na ucieczkę. 10. 9.
- Żartujesz?
- Nie. 8. 7. 6.
- Daj spokój Niall.
- 5. 4. 3. 2. Iii..- zaczęłam uciekać.
- JEDEN!!!- krzyknął i zaczął mnie gonić. Cały czas krzyczałam i śmiałam się przy tym, z resztą tak samo jak Horan.
- W końcu cię dogonię!
- Możesz pomarzyć!
- Zobaczymy!
Ganialiśmy się tak z 10 minut i odbiegliśmy dość spory kawałek od domku, na szczęście cały czas trzymaliśmy się linii brzegu, więc wiemy jak wrócić. W końcu się zatrzymałam, a że Niall ma opóźniony refleks, to przebiegł kawałek dalej. Zaczęłam się śmiać z jego zdezorientowanej miny.
- Mówiłem, że cię dogonię.- wypiął dumnie pierś, podchodząc do mnie.
- CO?! Przecież ja się zatrzymałam, inaczej dalej byś mnie gonił, a ja już jestem zmęczona.
- Co z tego, że się zatrzymałaś, tak czy siak cię dogoniłem, a to się liczy.- wystawił język w moją stronę.
- Jesteś niemożliwy.- zaśmiałam się, opierając o Niall'a.
- Ty zaczęłaś.
- Ja cię tylko szturchnęłam.
- Poprawka, uderzyłaś. To wystarczający powód.
- Ehh... Nie ważne.- powiedziałam, na co blondyn się zaśmiał.
- Codziennie patrzyłem na ten zachód słońca i za każdym razem wydaje mi się piękniejszy niż poprzednio.
- W Londynie tego nie zobaczysz.
- Dlatego teraz chcę dokładnie zapisać ten widok w pamięci.
- Cóż...Mamy czas, możemy tu sobie tak postać i pooglądać jak słońce chowa się za linią horyzontu.- zaśmiałam się. Niall ma rację, ten widok to coś nie powtarzalnego, więc skoro to nasz ostatni wieczór w Australii, w tym miejscu, to też chcę go zachować w pamięci jak najdłużej.
- Pora wracać, trochę się oddaliliśmy od domku, to chwilę zajmie zanim wrócimy.- odezwałam się, kiedy słońce w końcu zniknęło nam z oczu.
- Dobra.- powiedział blondyn, po czym szybko wziął mnie na ręce i zakręcił się ze mną parę razy, a następnie zaczął biec razem ze mną na rękach w stronę z której przyszliśmy.
- Niall! Postaw mnie na ziemię!- krzyknęłam przez śmiech.- Bo się fochnę!
- Niech ci będzie.- zaśmiał się blondyn, stawiając mnie na piasek.
- No, teraz możemy iść.
Zanim doszliśmy do domku, a szliśmy na serio mega wolno, było już kompletnie ciemno, a światło dawały już jedynie gwiazdy i księżyc.
- Was puścić razem na spacer, to nie będzie was dwie godziny.- zaśmiał się Liam, kiedy weszliśmy na taras.
Całą ósemką siedzieli na kanapach wokół ogniska, w którym tlił się ogień.
- A co, stęskniliście się za nami?- zapytał Niall, siadając obok Zayn'a.
- Niezbyt.- skrzywił się Harry, oczywiście na żarty, ale i tak dostał ode mnie kuksańca w głowę.
- A ty.- zawróciłam się do Pezz.- A masz za tego tweet'a.- rzuciłam w nią jedną z poduszek, którą miałam pod ręką.
- Ale czego ty chcesz? Przecież słodko wyszliście na tym zdjęciu, to byłby grzech nie podzielić się nim ze światem.
- Ale jakiego tweet'a?- zaciekawiła się Eleanor.
- Poczekaj, pokarzę ci.- powiedziała Danielle, wyciągając z kieszeni telefon, szybko znalazła to czego szukała i przekazała urządzenie do rąk szatynki. Oczywiście do IPhona dorwała się też moja siostra, Hazz i Lou, bo jak mniemam, to reszta już go widziała.
- Aww... Ale wy jesteście słodcy.
- Daj spokój Charlie, my tylko gramy na gitarze, to nic wielkiego.
- Ale to jest takie...takie...- zacięła się.
- Romantyczne.- dokończyła za nią Danielle.
- Dokładnie, tego słowa szukałam.
- Tak czy siak, Mel gratuluję.- odezwał się Zayn.
- Ale czego?- zdziwiłam się.
- Jesteś pierwszą osobą, której Horan pozwala dotykać swojej gitary.
- Nam nie pozwala. Co ona ma, czego my nie mamy?- zajęczał Louis, w stronę Niall'a.
- Rozum. Ona ma rozum. Wiem, że mi jej nie zniszczy, a wam za często do głowy przychodzą durne pomysły, żebym mógł wam powierzyć jeden z moich skarbów.
- Wiesz Niall, czasami boję się tego, że mówisz o gitarach jak o co najmniej dziewczynach.- zaśmiała się Perrie.
- Bo ja je kocham.- na słowa blondyna wszyscy wybuchliśmy śmiechem.
- To przynieś tą swoją piękność i zagraj coś.- odezwał się Liam. Niall szybko podniósł się ze swojego miejsca i popędził na drugi koniec tarasu, gdzie zostawiliśmy jego gitarę.
Resztę wieczoru spędziliśmy na rozmawianiu i śmianiu się, chłopcy trochę pośpiewali, wypiliśmy parę piw, a koło pierwszej nad ranem rozeszliśmy się do swoich pokoi, żeby położyć się spać, bo jutro o 8 już musimy być na nogach. Samolot mamy o 10.30, ale trzeba jeszcze coś zjeść na śniadanie i dojechać na lotnisko, gdzie czeka nas jeszcze odprawa, później 9-o godzinny lot.
~~~~~~~~ Następnego dnia, 20.30 ~~~~~~~~
Cóż, lot nam się nieco przedłużył, ale i tak większość czasu przespałam na ramieniu Niall'a, więc tak tego nie odczułam. Na lotnisku jeszcze trochę nam zeszło, bo chłopcy zatrzymali się dla fanów. Tak więc dopiero teraz jesteśmy w domu, Perrie, Danielle i Eleanor też, stwierdziliśmy że lepiej będzie jak dopiero jutro wrócą do siebie, a właściwie to Liam, Zayn i Louis tak stwierdzili, ale to dobrze, bo zawsze jak dziewczyny są w domu, to jest jeszcze więcej śmiechu. Walizki wylądowały w naszych pokojach, a każdy z nas poszedł się odświeżyć po podróży. Szybko wskoczyłam pod prysznic, wysuszyłam się, włosy związałam w koka i ubrałam szare spodnie dresowe i zieloną bluzkę z rękawem 3/4, po czym rozpakowałam walizkę. Na dole pojawiłam się za piętnaście 9. Wszyscy siedzieli już w salonie przed telewizorem.
- Jestem głodna...- zajęczałam, siadając na kanapie obok Niall'a.
- Jak my wszyscy.
- Ale nie ma nic w lodówce, jutro trzeba będzie zrobić zakupy.- wtrącił się Liam.
- To co zamawiamy? Proponuję kuchnię meksykańską.- powiedziała Perrie.
- Mi pasuje.
- Ty byś zjadł wszystko Horan.- zaśmiałam się, kładąc głowę na kolana Niall'a.
- Nie prawda, nie zjadłbym brukselki. To zuło!- wykrzywił się, powodując tym u nas śmiech.
- Czyli zamawiamy kuchnię meksykańską?- upewnił się Hazz, wyjmując z kieszeni telefon.
- Tak.- odpowiedzieliśmy chórem.
- Super.
Styles zamawiał nam kolację, a my w tym czasie skakaliśmy po kanałach.
- Ooo! Zostaw Louis, posłuchamy sobie nowych ploteczek.- zaśmiała się Charlie.
Tomlinson zostawił na tym plotkarskim programie. Wiadomo, parę niesprawdzonych informacji i zdjęć z życia celebrytów, z których można było się pośmiać.
"- A teraz przyjrzyjmy się piątce naszych przystojniaków, czyli One Direction, a konkretniej pewnemu słodkiemu blondynkowi."- z telewizora wydobył się dźwięk, a na ekranie pojawiło się zdjęcie Niall'a.
- No ciekawe co tym razem wymyślili.
- Cicho Zayn.- Danielle uciszyła bruneta.
"- Od początku trasy koncertowej fani i różnego rodzaju tabloidy snują domysły, kto jest tajemniczą i wyjątkową osóbką, której Niall dedykuje piosenki, w czasie kiedy jego przyjaciele z zespołu robią to dla ich wybranek. Pojawiło się wiele potencjalnych kandydatek na miejsce tajemniczej dziewczyny Irlandczyka. Jedną z nich jest fryzjerka i jednocześnie przyjaciółka zespołu, Melisa Hepthon.. To prawdopodobnie właśnie o nią chodzi. Chociaż Niall wydał oficjalne oświadczenie, iż nie są oni parą, to ich zachowanie mówi co innego. Ostatnio na twitterze Perrie Edwards, narzeczonej Zayn'a ukazało się zdjęcie Melisy i Niall'a z ich wspólnych wakacji, gdzie była również reszta zespołu ze swoimi dziewczynami."- na ekranie pojawiło się zdjęcie, które Pezz zrobiła nam jak graliśmy na gitarze.-" Nie wyglądają na zwykłych przyjaciół, prawda? Ale trzeba przyznać, że zgrana z nich para. Na razie czekamy na dalszy to wydarzeń. Co wy o tym sądzicie, możecie się wypowiadać na ten temat na naszej stronie internetowej i głosować w sądzie, którą przygotowaliśmy. Na dzisiaj to już koniec, ale nie martwcie się jutro wracamy z nową dawką plotek."- program się skończył, a na ekranie zaczęły lecieć reklamy.
- Czyli nic nowego.- zaśmiała się El.
- Sorry, nie pomyślałam jak dodawałam to zdjęcie na twitter'a.
- Spoko Pezz, oni zawsze gadali, gadają i będą gadać. Po wydaniu oświadczenia i tak nie raz gadali o nas w takich programach, już się przyzwyczailiśmy.- odezwał się Niall.
- Wam to nie przeszkadza, prawda?- powiedział przez śmiech Louis.
- Nie.- zaśmiałam się.- To nas wręcz bawi.
W tym momencie po domu rozszedł się dźwięk dzwonka do drzwi.
- Jedzonko!- zerwałam się na równe nogi i pobiegłam do drzwi frontowych, łapiąc po drodze kasę, którą wcześniej przygotowaliśmy. Zapłaciłam dostawcy i wzięłam od niego siatki z naszym zamówieniem, zaniosłam je do salonu, gdzie wszyscy zabraliśmy się za jedzenie. Po kolacji włączyliśmy jakąś komedię, którą wybrali chłopcy, nie do oglądałam jej do końca, ponieważ poszłam się położyć. Szybko zasnęłam, ale to chyba z powodu tak późnej godziny, bo zmęczona tak wcale nie byłam.
~~~~~~~~ Następny dzień, rano ~~~~~~~~
Powoli otworzyłam oczy, przeciągając się przy tym. No, w końcu się wyspałam. Chwyciłam do ręki telefon, żeby sprawdzić godzinę. 10:17 nie jest, aż tak źle. Powoli podniosłam się z łóżka, chwyciłam komplet czystej bielizny i ruszyłam do łazienki. Rozebrałam się i wskoczyłam pod prysznic. Starałam się zacząć o czymś myśleć w czasie, kiedy moje ciało obmywały strumienie ciepłej wody, ale nic nie przychodziło mi do głowy. Pustka. Nic. Czuję się tak, jakby ktoś mnie zresetował. Zabawne, towarzyszyło mi przy tym tylko takie dziwne uczucie...nawet sama nie wiem czego. Wyszłam z kabiny, owijając się białym ręcznikiem. Normalnie prysznic zająłby mi więcej czasu, ale skoro nie mam o czym rozmyślać, to byłoby to bezsensu, w moim mniemaniu oczywiście. Osuszyłam ciało za pomocą ręcznika, wsmarowałam mój malinowy balsam do ciała i wsunęłam na siebie czystą bieliznę. Włosy tylko wysuszyłam, nie będę dziś z nimi robić nic wymyślnego i tak są proste. Na twarz nałożyłam swój codzienny makijaż i wyszłam z łazienki. Teraz pasowałoby się w coś ubrać... Dobra, a więc zobaczmy jaką pogodą zaszczycił nas dzisiaj Londyn. Podeszłam do okna, odsunęłam zasłonę i zaniemówiłam. Mój ukochany Londyn stoi cały w... śniegu. Ja kocham śnieg, a jak wiadomo w Anglii za wiele go nie ma. Zawsze jak byłam mała, a zimą spadł śnieg, to razem z tatą spędzałam całe dnie na zewnątrz. Świetnie się przy tym bawiliśmy i są to jedne z najprzyjemniejszych moich wspomnień z dzieciństwa. Co roku to właśnie na ten moment czekałam. Kiedy inne dzieci nie mogły się doczekać Wigilii i prezentów pod choinką, ja siedziałam w oknie i wypatrywałam płatków śniegu. Byłam innym dzieckiem, ale nie żałuję tego. Kiedy w końcu się ocknęłam, szybko pobiegłam do garderoby i zaczęłam szukać odpowiednich ubrań.
Dość szybko wybrałam jasno-różowy sweter i ciemno-szare getry,a w uszy włożyłam kolczyki. Na głowę założyłam szarą beanie, a na szyję wsunęłam komin. W biegu złapałam jeszcze moje Emu i kurtkę.
- Niall!- krzyknęłam, kiedy wybiegłam z mojego pokoju na korytarz. Buty i kurtkę upuściłam na podłogę i szybkim krokiem wkroczyłam do pokoju blondyna. Spał. Rozpędziłam się i wskoczyłam na łóżko, a konkretniej na Horan'a.- Niall! Wstawaj! Niall, Niall, Niall!- krzyczałam i skakałam po nim, kiedy mój pierwszy skok nie dał oczekiwanego efektu, gdyż Irlandczyk ani drgnął. W końcu jednak udało mi się go obudzić.
- Mel, co ty tu robisz? Ja chcę spać.- powiedział zaspanym głosem, z wyczuwalną chrypką.
- Ale musisz to zobaczyć. Proszę.
- A czy nie może to poczekać trochę?
- Nie. Proszę to dla mnie bardzo ważne.
- Ugh... Niech ci będzie.
Podniosłam się z blondyna i stanęłam na równe nogi. Niall powoli podniósł się ze swojego łóżka, chwyciłam go za rękę i pociągnęłam za sobą do okna. Odsunęłam granatowe zasłony i zwróciłam swój wzrok na Horan'a, który teraz stał z rozdziawionymi ustami, wpatrując się w widok za oknem.
- Mam zwidy?- wycedził, a ja się zaśmiałam. Czy wspominałam wam już, że Niall kocha śnieg równie mocno jak ja? Nie? A więc teraz wam to mówię.
- Nie. Masz 15 minut, żeby się ogarnąć. Będę czekać w kuchni. Pośpiesz się.- cmoknęłam go w policzek i ruszyłam w stronę wyjścia. Wypchałam z pokoju przyjaciół, którzy zapewne przyszli sprawdzić co się stało, cóż moje krzyki musiały ich obudzić, przecież nie mamy tu dźwiękoszczelnych pomieszczeń.
- Kto chce kawę?- zapytałam wesoło, podnosząc moją kurtkę i buty z podłogi. Zeszłam na dół, do kuchni, a reszta podążała zaraz za mną, no oprócz Horan'a, który jak mam nadzieję, ubiera się już. Szybko włączyłam ekspres do kawy, po czym wskoczyłam na blat kuchenny zaraz obok. Chłopaki razem z dziewczynami, oczywiście wszyscy mieli skwaszone miny, jako iż ich obudziłam o tak wczesnej porze. Najgorzej znosił to chyba Zayn, który prawie spał na krześle. Po chwili w pomieszczeniu znalazł się, ubrany już Niall. Ja w tym czasie nalewałam kawy do kubków. Zaniosłam je na stół, gdzie każdy chwycił po jednym do swoich rąk. No prawie każdy, bo Zayn dalej przysypiał na siedząco. W pomieszczeniu panowała cisza, którą w dość dziwny sposób przerwał właśnie Malik. Mianowicie nasz kochany mulat spadł z krzesła, gdyż zaczął się śmiać. Tak bez powodu, to znaczy pewnie miał jakiś tam powód, ale jak na razie to wyglądał jak jakiś czubek, który zwiał z wariatkowa. Chłopak podniósł się z podłogi i wrócił na swoje miejsce, dalej się śmiejąc. Wszyscy byliśmy zdezorientowani jego zachowaniem.
- Zayn, co cię tak bawi?- zapytał Harry.
- Pamiętacie, jak byliśmy w Australi i jak Mel i Niall spali najdłużej z nas wszystkich?- zapytał, a my wszyscy przytaknęliśmy.
- Ale co to ma do rzeczy?
- A pamiętacie jak zastanawialiśmy się jak to jest, że jak śpią razem to wstają najpóźniej, a jak osobno to najwcześniej?- pokiwaliśmy głowami na potwierdzenie.- No więc to się znowu sprawdza. Chyba powinniście spać razem, może wtedy nie musiałbym wstawać o tak nieludzkiej porze.- powiedział z wyrzutem, a my się zaczęliśmy z niego śmiać.- Ja mówię serio. Zróbmy mały eksperyment. Dzisiaj śpicie razem. To jak? Zakład, że bez żadnego budzika, czyli tak jak dziś obudzicie się dużo później?- zapytał wyciągając w stronę Niall'a swoją prawą dłoń. Blondyn popatrzył na mnie, kiedy ja się do niego szeroko uśmiechnęłam na znak zgody, uścisnął jego dłoń, a Liam przeciął zakład.
- Dobra, my idziemy.- podniosłam się ze swojego miejsca i zaczęłam ubierać soją kurtę i buty. Niall poszedł w moje ślady.
- A gdzie wy się wybieracie?- zapytała Danielle.
- Cóż, spadł śnieg, nie wiem jak wy, ale my nie zamierzamy siedzieć w domu, po za tym to w lodówce nie ma nic do jedzenia więc zjemy na mieście.- wytłumaczył im Horan.
- OK.
- Pa!- krzyknęliśmy na odchodne i wyszliśmy z domu przez frontowe drzwi.
Z racji tego, że chcieliśmy się nacieszyć śniegiem, postanowiliśmy przejść się zamiast jechać samochodem. Ruszyliśmy w stronę kawiarni w której serwują nasze ulubione gofry. Po drodze, która zajęła nam aż 40 minut, dużo się śmialiśmy i wygłupialiśmy, rzucaliśmy do siebie śniegiem, przepychaliśmy się i oczywiście spotkaliśmy kilka fanek Niall'a, z którymi on zrobił sobie zdjęcie i dał autograf. Może to zabrzmiało trochę chamsko, a nie miało. Ja rozumiem, że to jest część jego pracy, którą kocha, tak samo jak osoby dzięki którym One Direction jest tam gdzie jest, czyli właśnie swoje fanki, swoje directioners, dlatego też nie mam nic przeciwko temu, że zatrzymamy się na chwilę, żeby te dziewczyny, a czasem nawet chłopcy mogły spełnić swoje marzenia i poznać jednego ze swoich idoli. Tak czy siak, kiedy dotarliśmy do kawiarni, usiedliśmy przy stoliku, uprzednio ściągając nasze kurtki. Po chwili podeszła do nas kelnerka, ale na szczęście nie ta co ostatnio, która zarywała do Niall'a, tylko inna, starsza kobieta, koło 50. Złożyliśmy zamówienie i czekaliśmy.
- Dobra, to co robimy później?- zapytałam, po czym upiłam łyka kawy, którą przed chwilą dostaliśmy.
- No nie wiem, jak stąd wyjdziemy to będzie po 12.
- Niall...- westchnęłam rozbawiona.
- Co?
- Chodź tu.
Tak jak mu kazałam, tak się przybliżył w moją stronę. Chwyciłam do ręki białą serwetkę ze stolika i starłam spienione mleko znad ust blondyna.
- Ty nawet kawy nie umiesz wypić, żeby się nie pobrudzić.- zaśmialiśmy się oboje.- A tak poza tym to proponuję lodowisko.
- Świetnie. Nie byłem na lodowisku od dwóch lat.
- Żartujesz?- wytrzeszczyłam oczy, a blondyn tylko z rozbawieniem zaprzeczył.- Ale dlaczego?
- No tak jakoś wyszło. Nie miałem czasu, głowy i co najważniejsze z kim, więc nie jeździłem od dwóch lat, nawet nie wiem, czy pamiętam jak to się robi.
- O to się nie martw. Może zawodową łyżwiarką nie jestem, ale jeździć umiem, więc nie zginiesz, co najwyżej zaliczysz parę gleb i tyle.
- Trzymam cię za słowo, nie chcę stracić zębów, albo czegoś sobie złamać.
- Ok. Ale przecież nie będziemy jeździć nie wiadomo ile, więc co potem?
- Potem pójdziemy do parku, coś zjeść i wrócimy do domu, albo jeszcze coś wymyślimy.
- Super, czyli mamy ustalone.
W końcu na nasz stolik trafiło nasze zamówienie, które szybko zniknęło, bo oboje byliśmy mega głodni. Z kawiarenki wyszliśmy parę minut po 12, czyli tak jak przewidzieliśmy. Do lodowiska mieliśmy jakąś godzinkę drogi piechotą, bo było po drugiej stronie miasta. Droga minęła nam spokojnie... znaczy oczywiście jak zawsze się wydurnialiśmy, ale obeszło się bez zaczepek, w sumie nie dziwne, bo Horan się mocno przymaskował. Na głowie miał czarną beanie, na nosie ray-ban'y i w dodatku opatulił się szalikiem. Choć co prawda, to nie byłby problem dla większości fanek, to było to na razie skuteczne. Kiedy już dotarliśmy na miejsce, wypożyczyliśmy łyżwy i je założyliśmy, w końcu weszliśmy na lód.
Było dużo osób, ale tłumem tego nazwać nie mogę, więc mogliśmy jeździć w spokoju.
Ja od razu poczułam się jak ryba w wodzie. zaczęłam jeździć, kręcić piruety. Z Horan'em było już gorzej. Blondyn ledwo stał na nogach, wyglądało to raczej jakby nie jeździł nigdy, a nie dwa lata. Zaśmiałam się pod nosem, po czym podjechałam do niego. Stanęłam naprzeciwko Niall'a z uśmiechem na twarzy i zapytałam
- Jesteś pewien, że kiedykolwiek miałeś łyżwy na
nogach?
- Miałem.- wystawił do mnie język.
- Cóż...nie wygląda na to.
- Spokojnie, daj mi chwilę. Rozjeżdżę się i zaraz będę śmigał jak torpeda.
- Obawiam się, że maże to potrwać parę miesięcy, a nawet lat, a nie chwilkę.
- Haha, bardzo śmieszne. Jak jesteś taka cwana, to mi pomóż.
- A pomogę, pomogę, bo inaczej byś coś sobie jeszcze zrobił. Chwyć mnie za ręce.- poleciłam, a chłopak posłusznie to wykonał. Zaczęłam powoli jechać do tyłu, ciągnąc blondyna za sobą.- Teraz poruszaj nogami tak jakbyś jeździł na rolkach, kiedyś mówiłeś, że jeździłeś na rolkach, więc dasz radę.- Niall stosował się do moich poleceń, przez co powoli jakoś nam to szło.- Ok. To teraz sam.- puściłam jego ręce, pozwalając na to, żeby spróbował swoich sił. Blondyn zabawnie się zgiął, przez co ja zaczęłam się śmiać.- Niall, wyprostuj się.
- Staram się. Ooo! Jadę, Mel ja jadę!
- Widzę. Cieszysz się jak dziecko.- zaśmiałam się.- A teraz skoro już umiesz jeździć, to pojeździjmy sobie razem, za rączkę, w kółeczko.
- Ok.
Chwyciliśmy się za ręce i zaczęliśmy jeździć tak jak inni wokół lodowiska. Poruszaliśmy się bardzo powoli, przez co niektórzy nas wyprzedzali, patrząc się na nas jak na wariatów, ale to raczej nie dlatego, że wolno jeździliśmy, a dlatego, że śmialiśmy się jak nienormalni. Nagle Horan zdecydowanie przyśpieszył, puścił moją dłoń i zaczął uciekać, a żeby tego było mało to jechał przeplatanką.
- Ej! Oszukałeś mnie!- krzyknęłam, po czym ruszyłam w pościg za blondynem. Na całe szczęście byłam od niego szybsza, więc z łatwością go dogoniłam, pociągnęłam go za nadgarstek, przez co się zachwiał i poleciał na lód, niefortunnie, ja poleciałam zaraz za nim. Siedzieliśmy na tyłkach, na lodzie i śmialiśmy się z siebie, dopóki nie przewało nam tego czyjeś chrząknięcie. Oboje umilkliśmy i skierowaliśmy wzrok na osobę, która wydała ten dźwięk.
- Cześć. Przepraszam, że przeszkadzam, ale mogłabym sobie zrobić z wami zdjęcie?- zapytała zielonooka blondynka w wieku, może 15 lat.
- Jasne, tylko pomóż nam wstać.- zaśmialiśmy się wszyscy na słowa Irlandczyka. Dziewczyna podała nam ręce i pomogła podnieść się z lodu. Niall ustawił się do zdjęcia z dziewczyną, a ja stanęłam obok.
- Mogłabyś do nas dołączyć? Bardzo mi na tym zależy.- poprosiła blondynka.
- Jasne. Przepraszam, po prostu myślałam, że chcesz zdjęcie tylko z Niall'em.- powiedziałam, podjeżdżając do nich.
- Nie, chciałam zdjęcie razem z waszą dwójką.- uśmiechnęła się wesoło. Ustawiliśmy się do zdjęcia, które Horan wykonał z ręki, telefonem należącym do zielonookiej.- Dziękuję i życzę miłej jazdy.- przytuliła nas jeszcze i odjechała, jak się domyślam do swojego taty.
- Oszukałeś mnie.- powiedziałam, uderzając Irlandczyka pięścią w ramię.
- Ej.- chwycił się za miejsce, gdzie go uderzyłam.- Ja mam uczucia. A poza tym , to było zabawne, jak mi tłumaczyłaś jak jeździć.
- Oj cicho bądź i jeździj.
Ponownie chwyciliśmy się za ręce i zaczęliśmy jeździć w rytm muzyki puszczanej z głośników, wokół lodowiska. W międzyczasie zaczepiło nas jeszcze kilka fanek Niall'a, ale dało się to jeszcze znieść. Po tym jak oddaliśmy łyżwy, a Horan ponarzekał, iż boli go tyłek i ramię z mojej winy, stwierdziliśmy razem, że trzeba się ogrzać. Tak więc spacerem doszliśmy do Starbucks'a, gdzie zajęliśmy jeden z wolnych stolików, których na całe szczęście nie brakowało, bo jakbym zaraz nie usiadła, to moje nogi odmówiłyby mi posłuszeństwa i prawdopodobnie wylądowałabym na ziemi, a ja nie miałam ochoty na randkę z zimnymi płytkami.
- Kawa ta co zawsze, a co do tego?- zapytał blondyn, po tym jak odwiesił swoją kurtkę na oparcie krzesła, na którym siedział.
- Weź mi jeszcze muffinaka.- uśmiechnęłam się do niego szeroko.
- Zaraz wracam.- powiedział i już go nie było. Zaczęłam poprawiać się na krześle, które nagle stało się niezmiernie niewygodne w momencie, kiedy poczułam na sobie palące spojrzenia dwóch nastolatek z stolika oddalonego o jakieś 2 metry od tego przy którym siedziałam ja. Sama nie wiem co wyrażał ich wzrok, ale myślę, że to było zaskoczenie pomieszane ze złością? Tylko dlaczego patrzyły się tak akurat na mnie? Cóż, za chwilkę się dowiem, bo akurat do mnie zmierzają. Przełknęłam głośno ślinę, wypuszczając przy tym powietrze z ust z dużym świstem. Stanęły naprzeciwko mnie, nie spuszczając ze mnie tego spojrzenia, które chyba dążyło do tego, żeby wypalić mi dziurę w głowie, a nawet nie jedną, bo dwie.
- Nie zasługujesz na niego.- wycedziła przez zęby jedna z nich.
- Jesteś nikim. Zwykłą szmatą, która leci na jego kasę.
- Słucham?- udało mi się z siebie wydusić, wyrywając się ze stanu osłupienia, którego przed chwilą doznałam.
- To co słyszałaś. Odwal się od Niall'a ty suko.
- Zniknij z jego życia raz na zawsze, on cię nie potrzebuje bo jesteś nic niewartym śmieciem.
- Dajcie jej spokój.- do moich uszu dobiegł dźwięk głosu Niall'a, który był zdecydowanie zdenerwowany, ale i smutny. Dziewczyny odwróciły się za siebie zaskoczone. Naprzeciwko nich stał blondyn, trzymający w ręku tacę z naszym zamówieniem.- Jak śmiecie obrażać moją przyjaciółkę? Melisa jest jedną z najważniejszych osób w moim życiu. Jeżeli ona by odeszła, to ja razem z nią. Nie znacie jej i nie macie prawa oceniać, a już na pewno nie obrażać w taki okrutny sposób. Po prostu idźcie już sobie lepiej i dajcie nam święty spokój.- powiedział zrezygnowany, podchodząc bliżej stolika, gdzie położył zieloną tacę. Dziewczyny bez słowa odwróciły się i wyszły z lokalu. Horan szybko znalazł się obok i zamknął w swoim niedźwiedzim uścisku. Byłam tak oszołomiona całą tą sytuacją, że nawet nie zauważyłam kiedy po moich policzkach zaczęły płynąć niekontrolowane łzy i gdyby nie mokra już koszulka Niall'a to pewnie dalej bym tego nie wiedziała. Domyślałam się, że zapewne wiele ludzi się nam właśnie przygląda, ale docierały do mnie tylko ciche słowa Irlandczyka, wypowiadane prosto do mojego ucha. Starał się mnie uspokoić jak tylko umiał, a z racji tego, że to Niall, to w miarę szybko mu się to udało.
- Nie...- odezwałam się, przerywając tym samym kolejne przeprosiny ze strony blondyna, który teraz patrzył na mnie nieco zdziwiony i dodatkowo smutny. W jego oczach mogłam wyczytać każdą emocję, która właśnie mu towarzyszyła, złość, smutek, troskę, skruchę, strach, dosłownie wszystko. - Nie przepraszaj mnie, bo to nie jest twoja wina. Nic się nie stało, to jest twoje życie i ja to rozumiem. Po prostu słowa tych dziewczyn trochę mnie dotknęły, ale teraz już jest dobrze. Nie każdy będzie mnie lubił, ja to wiem. I wiem też czego się boisz.- wyszeptałam, trzymając głowę na jego ramieniu, trwając dalej w uścisku blondyna.- Martwisz się tym, że ich posłucham i zniknę. Spokojnie, ja się nigdzie nie wybieram, nie bez ciebie.- po moich słowach blondyn jeszcze bardziej przycisnął moje ciało do swojego, chowając swoją twarz w moje włosy i złożył delikatnego całusa na mojej szyi.- A teraz wybacz, ale trzeba poprawić makijaż, bo przecież nie będę paradować po mieście z tuszę do rzęs rozmytym po całej twarzy.- zaśmiałam się, odsuwając się od blondyna.
- Jesteś pewna, że nie wolisz teraz wrócić do domu?- zapytał z troską, ale na jego twarzy malowała się już wyraźna ulga i chyba radość.
- O nie. To był mały incydent, którym nie mam zamiaru się przejmować, było minęło. Dzień jest piękny i jeszcze długi, a ja nie będę go marnować na użalaniu się nad sobą. Zaraz wrócę i będziemy w spokoju wypić kawę i zjeść ciasteczka.- podniosłam się ze swojego miejsca i ruszyłam w kierunku łazienki. Widziałam na sobie spojrzenia ludzi, ale już się tym nie przejmowałam. Na całe szczęście łazienka była pusta. Obmyłam twarz, sprawiając tym samym, iż nie zostało już na niej ani grama makijażu. Dzięki Bogu, że nie mam problemów ze skórą, bo pewnie wyglądałabym nieciekawie, a tak to nie było źle. Zresztą Niall zawsze mi powtarza, że niepotrzebnie się maluję, skoro i tak wyglądam pięknie bez żadnych upiększaczy. Mów sobie co czesz Horan, a ja i tak wiem swoje. Kiedy już doprowadziłam się do porządku, wyszłam z toalety i wróciłam do stolika, przy którym czekał blondyn.
- Zamówiłem nową kawę. Mieliśmy się ogrzać, a te poprzednie były już chłodne.- oznajmił mi Niall.
- Ok. W takim razie dawaj mi tą moją upragnioną kawę, bo moje ręce są zimne niczym sople lodu.- uśmiechnęłam się do niego szeroko.- I przestań się zamartwiać, bo naprawdę nic mi nie jest. Pamiętasz? Zawsze prawda. To sobie obiecywaliśmy, a ja dotrzymuję obietnic.
- Wiem, wiem.
- No to koniec smutów i zabieraj się za tą twoją smakowicie wyglądającą szarlotkę, bo jak nie to sama ci ją zjem.
- Nie odważysz się.- wystawił w moją stronę język, zakrywając talerzyk z ciastkiem swoją lewą ręką.
- No i tak masz się zachowywać do końca tego pięknego dnia.
Po wyjściu ze Starbucks'a ruszyliśmy w stronę parku.
Od razu po przekroczeniu bramy Hyde Parku naszym oczom ukazał się biały tunel utworzony przez ogromne drzewa posadzone wzdłuż szerokiej alejki, pokryte białym puchem. Po drodze mijaliśmy wielu ludzi, starsze panie, które wyszły na spacer z psem, zakochane pary, które nie szczędziły sobie czułości, zatroskanych rodziców, poprawiających co chwila czapeczkę, czy też szalik swoim dzieciom, które bawiły się na śniegu, aby te czasem się nie rozchorowały, zabiegane kobiety i mężczyzn, którzy śpieszyli się do domu, na spotkanie lub do pracy. Mogłoby się wydawać, że to nic takiego, zwykły dzień w zimowym, londyńskim parku, ale to nie prawda. Od tych wszystkich ludzi biło ogromne szczęście, a wciąż sypiący śnieg dodawał magi. Cieszyłam się, że mogłam być częścią tego widoku, bo kto wie może ktoś obok też patrzy na to wszystko w taki sam sposób jak ja i uśmiecha się w duchu. Na końcu alejki, którą szliśmy był duży plac, a na jego środku fontanna, która teraz była nieczynna z powodu pogody. Wokół placu ułożone były ławeczki. Podeszliśmy do jednej z nich i usiedliśmy, strzepując z niej uprzednio śnieg, który ją pokrywał. Oparłam głowę o oparcie ławeczki i przymknęłam oczy, pozwalając na to, żeby wirujące płatki śniegu opadały na moją twarz, Niall zrobił to samo.
- Przyjemne uczucie, co?- zaśmiałam się po bardzo długiej ciszy która pomiędzy nami zapanowała, gdyż oboje byliśmy pogrążeni w swoich własnych myślach.
- Zdecydowanie. Mógłbym tu przesiedzieć cały dzień.- westchnął blondyn.
- Muszę sobie kupić rękawiczki.
- Wyszłaś z domu bez rękawiczek?- Niall aż podskoczył na swoim miejscu, siadając prosto.- Chcesz być chora?
Popatrzyłam na niego rozbawiona i sama podniosłam się do prostej pozycji. Wyciągnęłam rękę blondyna z kieszeni jego kurtki i podniosłam do góry, tak żeby była na wprost jego twarzy.
- I mówi mi to ktoś, kto sam ich nie ma?- prychnęłam.
- Ja to co innego.
- Ach tak? A pod jakim względem?
- A pod takim, że jestem starszy, a starszym się nie pyskuje.
- To nie jest powód, a po za tym to jesteś starszy tylko o 5 miesięcy.
- Ale jestem.- wystawił do mnie język.
- Jesteś nie możliwy.- zaśmiałam się, chwytając w dłonie trochę białego puchu, który jeszcze został obok mnie na ławce.- I przysięgam, że kiedyś urwę ci ten jęzor.- zdmuchnęłam śnieg prosto w twarz Horan'a, a jego mina była bezcenna.
- Zginiesz śmiercią tragiczną.- wycedził przez zęby i zaczął mnie gonić po całym parku. Już się nie przejmowaliśmy tym, gdzie kończy się alejka, a po prostu biegaliśmy wśród drzew i zasp. Krzyczałam przy tym i śmiałam niemiłosiernie, ale Niall nie był lepszy.
Opadałam już powoli z sił, co na moje nieszczęście blondyn szybko wykorzystał i dopadł mnie, chwytając za nadgarstek, ale żeby jeszcze tego było mało, to śnieg osunął się nam spod nóg i oboje wylądowaliśmy na ziemi. Patrzyliśmy się na siebie zdezorientowani, żeby po chwili wybuchnąć głośnym śmiechem.
- To zdecydowanie nie jest nasz dzień, co chwila się wywalamy.- powiedział Niall.
- Mi tam się podoba, ale boli mnie trochę tyłek.- pomasowałam ręką mój tyłek, żeby nadać mojej wypowiedzi lepszego efektu.
- Ciebie?!- oburzył się, ale dalej był porządnie rozbawiony tą sytuacją.- Przecież ty cały czas lądujesz na mnie.
- Ale to nie zmienia faktu, że boli mnie tyłek.
Kiedy po dłuższej chwili podnieśliśmy się ze śniegu, zaczęliśmy się bić śnieżkami i mogę z zadowoleniem stwierdzić, że mam cela, mina Niall'a, kiedy dostał na ten swój tyłeczek zimny okład w postaci dużej śnieżki, była nie do opisania. Ludzie, którzy nas mijali patrzyli się na nas co najmniej jak na idiotów, którzy zachowują się jak dwójka 10 latków, bijąc się śnieżkami, lepiąc bałwana, który niestety nie miał marchewki jako nosa i musiał zadowolić się gałązką oraz robiąc śnieżne aniołki. Mieliśmy przy tym niezłą frajdę, która skończyła się dopiero wtedy, kiedy z brzucha Irlandczyka wydobył się dźwięk oznajmujący, iż czas na kolację. Niall zabrał mnie do swojej ulubionej pizzerii. Kiedy wchodziliśmy do lokalu na zewnątrz panował już kompletny mrok, rozświetlany jedynie światłem latarni i księżyca. Na zewnątrz pizzeria przypominała raczej kawiarnię, ale kiedy weszliśmy do środka to od razu można było poczuć ten klimat. Lokal był duży, utrzymany w zielono-czarnych barwach, zarówno z lewej jak i z prawej strony, było po 6 loży, a na środku dodatkowo jeszcze parę stolików, na samym końcu pomieszczenia była lada, przy której stało kilka krzeseł barowych, a za nią piętrzył się dobrze wyposażony barek oraz dwuskrzydłowe drzwi, wykonane z ciemnego drewna, prowadzące zapewne do kuchni. Zajęliśmy jedyną wolną lożę, zdejmując uprzedni, przemoczone już kurtki, zresztą nasze buty nie były wcale lepsze. Po chwili do naszego stolika podeszła kelnerka, żeby przyjąć nasze zamówienie, chociaż ja miałam wrażenie, że jej zamiarem było raczej podrywanie Niall'a. Była ubrana w krótkie spodenki, które się dość mocno opinały na jej kształtnym tyłku oraz czarną podkoszulkę z zdecydowanie za dużym dekoltem. Zamówiliśmy margherite i dwie butelki piwa.
- Ja to mam szczęście, jak nie w kawiarni to w pizzerii, zawsze znajdzie się jakaś pindzia z kilometrowym dekoltem.- fuknęłam pod nosem, kiedy dziewczyna oddaliła się od nas na znaczną odległość. Horan zaśmiał się głośno spoglądając na mnie z rozbawieniem.
- Czyżby ktoś tu był zazdrosny?- poruszył zabawnie brwiami.
- Nie wiem, spytaj kogoś innego.
- Jesteś zazdrosna.
- Nie jestem.- założyłam ręce na piersi.
- Jesteś, ale wiesz co?- przybliżył się do mnie jeszcze bardziej.- Jesteś jedyną dziewczyną, na która wzbudza moje zainteresowanie i nie masz powodów do zazdrości.
- Nie jestem zazdrosna.- dalej twardo obstawałam przy swoim, ale nie ukrywam słowa blondyna mocno podbudowały moje ego.
- Jesteś, ale nie szkodzi, bo to jest słodkie.
- Zamknij się, bo inaczej zjem ci całą pizze.- znowu się zaśmiał na moje słowa, ale siedział już cicho.
- Mogłaby się pośpieszyć, głodna jestem.- powiedziałam po chwili.
- Nie minęło nawet 20 minut, oni tu nie czarują, tylko gotują i to najlepszą pizze w mieście, a to musi trochę potrwać.
- Jednakże mogliby się pośpieszyć.
- Jesteś jeszcze gorsza niż ja.
- Jestem głodna.
- Ja też, ale nie marudzę.
- Ja nie marudzę, jestem po prostu niecierpliwa.
- Przynajmniej umiesz się do tego przyznać księżniczko.
- Zaraz oberwiesz.
- Śnieżką w tyłek?- zakpił.
- Nie, pięścią w twarz.
- Normalnie, to bym nie dał za wygraną, ale wiem że jesteś zdolna do tego, żeby to zrobić.
- Przynajmniej tyle wiesz.- wystawiłam do niego język.
- Psynajmniej tyle wies.
- Psynajmniej tyle wies.- zaczęliśmy się przedrzeźniać, ale przerwało nam głośne odchrząknięcie. Zwróciliśmy głowy w stronę, z której pochodziło.
- Wasze zamówienie.- powiedziała kelnerka, kładąc na stoliku dwa piwa i pizze.
- Dzięki.- powiedzieliśmy równocześnie. Kiedy dziewczyna zniknęła nam z oczu oboje wybuchnęliśmy śmiechem.
- Widziałaś jej minę?
- Patrzyła na nas jak na idiotów.
- Czyli jak większość ludzi dzisiaj i zazwyczaj.
- To twoja wina.
- Moja?!- oburzył się, ale uśmiech dalej nie znikał z jego twarzy.
- Tak, zawsze zaczynasz.
- Bo dajesz mi powody.
- Oj zamknij się i jedz.- włożyłam mu do ust kawałek pizzy.
- Zawsze to robisz, kiedy mam rację.- zaśmiał się.
- Nie wiem o czym mówisz.- zgrywałam głupią.
- Wiesz, wiesz.- pokręcił głową rozbawiony.
Przez resztę pobytu w pizzerii dalej się wydurnialiśmy i wypiliśmy jeszcze po dwa piwa, ale spokojnie, były niskoprocentowe. Kiedy wyszliśmy z lokalu było już po 20 i choć pasowałoby już wrócić do domu, to my poszliśmy jeszcze nad Tamizę. Spacerowaliśmy jej brzegiem w ciszy, aż doszliśmy do Tower Bridge, który teraz był pięknie oświetlony.
- Marzy mi się stanąć kiedyś na tym moście, ale nie przy barierce, tylko tam u góry.- westchnął blondyn, dalej nie odrywając wzroku od budowli.
- Jak się czegoś bardzo chce, to wszytko jest możliwe.- uśmiechnęłam się do niego.
- Cytujesz moje słowa.
- Tak, a wiesz dlaczego?- pokręcił głową przecząco.- Bo dobrze radzisz, ale sam się do swoich rad nie stosujesz.
- Postaram się poprawić.- położył rękę na sercu, a na jego twarzy gościł szeroki uśmiech.
- Trzymam cię za słowo, ale tera wracajmy już do domu, bo w moich butach panuje tak powódź, jakbym wpadła do tej rzeki.- zaśmialiśmy się.
- Moje buty nie są lepsze, więc w 100% się z tobą zgadzam. Chodźmy.- pociągnął mnie za rękę za sobą.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
- Czy wy macie pojęcie, która jest godzina?!- ochrzanił nas Liam, od razu kiedy weszliśmy roześmiani do domu.
- Nie.- powiedzieliśmy i wzruszyliśmy ramionami równocześnie, przez co znowu zaczęliśmy się śmiać.
- Jest prawie 10. Co wyście tyle czasu robili?
- Różne rzeczy.
- A nie mogliście chociaż wsiąść ze sobą telefonów?
- Tak wyszło.
- Przepraszamy tatusiu, to się więcej razy nie powtórzy.- powiedziałam dziecięcym głosem.
- Mel...
- Dobra, dobra. Lepiej ściągajcie te ciuchy, idźcie się ukąpać i przebrać, bo woda z was cieknie.- wtrąciła się Danielle, kładąc dłoń na ramieniu, wkurzonego już Liam'a.
- No dawać kurtki i buty. Trzeba je wysuszyć.- Eleanor podniosła się z kanapy, na której siedziała razem z Louis'em, Harry'm i Charlie. Posłusznie zrobiliśmy to o co szatynka nas prosiła i udaliśmy się na górę do naszych pokoi. Szybko rozebrałam się z moich dotychczasowych ubrań i weszłam do kabiny prysznicowej. Szybki, gorący prysznic dobrze mi zrobił, moje stopy w końcu odmarzły. Wysuszyłam się, nałożyłam balsam, rozczesałam włosy, ubrałam czystą bieliznę, jagodowe spodnie dresowe, białą bokserkę i czarną bluzę. Zeszłam na dół do salonu, gdzie wszyscy siedzieli już na kanapach przed telewizorem. Usiadłam obok Niall'a i wzięłam sobie łyka herbaty z jego kubka.
- To powiecie nam co dziś takiego ciekawego robiliście?- zaciekawiła się Pezz.
- Wydurnialiśmy się, jedliśmy, jeździliśmy na łyżwach.- odpowiedział blondyn, zabierając mi swój kubek.
- Zapomniałeś dodać, że kąpaliście się w morzu.- zaśmiała się El.- Z waszych rzeczy można było wyciskać.
- Uznajmy to za wypadek przy pracy. A wy co robiliście?- zapytałam.
- Nic ciekawego, ale najważniejsze, że uzupełniliśmy lodówkę.
- Cały dzień zalegaliście przed telewizorem?
- Z przerwami na siusiu i jedzenie.- wtrącił Lou.
- Czyli mieliście mega aktywny dzień.- zaśmiał się Niall, za co dostał poduszką od Zayn'a.
- Liam pogłośnij telewizor bo pokazują pogodę.- powiedziała Charlie poprawiając się w ramionach Hazzy.
Z prognozy wynika, jak się dowiedzieliśmy, że śnieg będzie sypał przez najbliższy tydzień co najmniej, ale będzie dość ciepło. Już się nie mogę doczekać, będę spędzać na zewnątrz całe dnie.
- Idę się położyć.- powiedziałam jednocześnie ziewając.- Dobranoc wszystkim.
- Chwila, chwila.- Zayn, aż podskoczył na swoim miejscu, zatrzymując mnie tym samym w połowie drogi do schodów.- Nie zapomniałaś o czymś?
- Nie.- przeciągnęłam ostatnią literę.
- Zakład.
- Aha. Więc jednak zapomniałam. Niall, które łóżko wolisz?- zwróciłam się do blondyna, śmiejąc się przy tym.
- Moje, jest wygodniejsze.
- Dobra, ale ja śpię od drzwi.
- Niech ci będzie.
- A co jest tak właściwie nagrodą w tym waszym zakładzie?- wtrąciła się Pezz.
- A to jest dobra pytanie. Zayn?
- Co powiecie na 100 funtów?
- Zgoda, a teraz wybaczcie, ale idę spać. Dobranoc.- odwróciłam się na pięcie i schodami weszłam na górę.
Udałam się do pokoju Horan'a, gdzie włączyłam małą lampkę nocną, która stała na stoliku obok łóżka, dzięki czemu pomieszczenie się rozjaśniło. Ułożyłam się wygodnie na łóżku i szczelnie zagrzebałam się w pościeli, która przeniknięta była zapachem Horan'a. Sen musiał szybko mnie zmorzyć, bo nie pamiętam kiedy Niall dotarł do pokoju, ale po takim dniu to trudno się dziwić.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
- Wstawać!- wydarł się Zayn wbiegając do pokoju Niall'a, budząc nas tym samym.- Miałem rację, miałem rację. Jest 12 a wy dalej w łóżku. Wygrałem 100 funtów!
- Cicho bądź Malik.- wychrypiałam. Zaraz... wychrypiałam? Podniosłam się gwałtownie do pozycji siedzącej i chwyciłam rękoma moje gardło.- Aaa.- powtórka z rozrywki.
- No to się załatwiłaś.- odezwał się Niall, który też już siedział z uśmiechem przyklejonym do twarzy na łóżku obok mnie. Jego radość zniknęła z momentem, w którym usłyszał swój głos.
- Sam nie jesteś lepszy.- zaśmiałam się, ale od razu tego pożałowałam, gdyż dostałam ataku kaszlu. Boże! Czułam się jakbym miała zaraz wypluć płuca. Wszystko mnie bolało, każdy pojedynczy mięsień, plus do tego katar, kaszel i ból gardła.
- Zmierzcie temperaturę.- nakazała nam Danielle, która nie wiem jakim cudem tak szybko znalazła termometry w tym domu. Wzięliśmy po jednym i włożyliśmy pod pachy.- I najlepiej się połóżcie.
Cóż...dwa razy nie trzeba nam było powtarzać, gdyż w sekundzie oboje opadliśmy z powrotem na poduszki.
- Więcej was mama nie miała?- powiedział Niall, z zniekształconym głosem.
- Chcieliśmy obejrzeć triumf Zayn'a.- wyjaśnił Liam.
- No pokażcie.- do pokoju weszła z powrotem Dani, która tym razem niosła ze sobą dwa parujące kubki. Naczynia odłożyła na szafeczkę obok łóżka i wzięła od nas termometry.- Oboje macie gorączkę. Liam dzwoń po lekarza.
Wzięłam kubki z herbatą, które przyniosła Peazer i jeden podałam blondynowi.
- Wychodzimy.- zarządziła Eleanor.- Nie trzeba nam więcej chorych w domu. Szybciutko. A wy leżeć i nigdzie się nie ruszać, dopóki nie pojawi się lekarz.- pogroziła nam palcem, wyszła z pomieszczenia, zamykając drzwi i w ten sposób zostaliśmy sami. Poczułam się jak 7-letnie dziecko, któremu mama coś karze. Odłożyłam wypitą już do połowy herbatę na stolik obok i podniosłam się z łóżka.
- A ty gdzie się wybierasz?- zatrzymał mnie Niall.
- Do łazienki, umyć zęby i tobie też polecam.
Weszłam do łazienki należącej do Horan'a, chwyciłam w ręce nową szczoteczkę do zębów, którą wyjęłam z szuflady i zabrałam się za szorowanie mojego uzębienia. Po chwili dołączył do mnie Niall. Staliśmy obok siebie, nad umywalką, przed ogromnym lustrem, szczotkując zęby i wyglądaliśmy jak małżeństwo, bardzo wykończone małżeństwo, ale to można zwalić na nasz stan zdrowotny. Wróciliśmy do łóżka i z powrotem zakopaliśmy się pod cieplutką kołderką, żeby po chwili już błądzić po krainie Morfeusza. Obudziło mnie dopiero lekkie potrząsanie ramieniem.
- Wstawajcie maluchy. Lekarz już przyjechał.- oznajmiała nam uśmiechnięta Danielle. Podniosłam się do pozycji siedzącej i rozejrzałam po pomieszczeniu. Oprócz Dani była tu też El i jak mogłam się domyślić lekarz. Dziewczyny usiadły na fotelu w rogu pokoju, a doktor zabrał się za badanie najpierw mnie, a później blondyna. Zmierzył nam temperaturę, obejrzał gardło, przesłuchał płuca, zrobił wywiad, w sensie spytał co nas boli itd. Przez cały czas trwania badania na twarzach dziewczyn malowało się zatroskanie i w tym momencie wyglądały jak nasze matki, pomijając fakt, że wcale nie są do nas podobne.
- Nie mam bladego pojęcia, jak to zrobiliście, ale oboje macie anginę, jednocześnie. Do końca tygodnia nie macie prawa wychodzić z łóżka, macie odpoczywać, pić dużo wody, herbaty z cytryną i brać lekarstwa. O ile nie chcecie przeleżeć kolejnych kilku dni w łóżku. Tu macie receptę.- podał karteczkę Danielle.- Życzę szybkiego powrotu do zdrowia. Do widzenia.
- Do widzenia.
Dziewczyny odprowadziły doktora Mcleida do drzwi zastawiając nas samych w pokoju, ale nie na długo, bo po paru minutach wróciły, ale już z całą zgrają.
- To się załatwiliście.- zaśmiał się Harry.
- Oj zamknij się.- rzuciłam w niego jedną z poduszek.
- Trzeba było tyle po śniegu ganiać?- zakpiła Charlie.
- Śmiejcie się, ale jakbym miał możliwość cofnięcia czasu, to i tak zrobiłbym dokładnie to samo.
- Dokładnie.- poparłam blondyna.
- Wasza sprawa, ale do końca choroby żadne z was nie opuści tego pokoju.- zakomunikował nam Zayn.
- Nie wiem czy wiecie, ale ja mam swój pokój.
- Masz, ale nam nie potrzeba więcej skażonych pomieszczeń w tym domu, a po drugie moja teoria się sprawdza, w końcu się wyspałem, bo żadne z was mnie nie obudziło.- zaśmiał się.
- Też chcesz oberwać poduszką?- zmroziłam go wzrokiem..
- Dobra, dobra. Trzeba jechać wykupić wam leki i załatwić z Paul'em, żeby wymyślił coś w sprawie środowego wywiadu, bo ty nie wyjdziesz stąd do końca tygodnia.- odezwał się Liam.
- Róbcie co chcecie, ale ja jestem głodny.- wyjęczał blondyn, a zaraz po tym, jakby na potwierdzenie jego słów z jego brzucha wydobyło się głośne burczenie, co z powodowało u nas śmiech i dodatkowo napad kaszlu u mnie.
- To już w sumie obiad, więc zrobię wam rosół, powinien wam dobrze zrobić.- odezwała się El.
- A ja przyniosę wam dużo wody.- oświadczyła Danielle, która najwyraźniej wzięła sobie do serca słowa dr. Mcleida.
- To my jedziemy po leki, tylko dajcie receptę.- Pezz chwyciła Zayn'a za dłoń.
- To my...
- To wy macie przynieść tu laptopa, nasze telefony, słuchawki, playstation i wszystkie filmy, jakie tylko znajdziecie.- przerwałam Harry'emu, wyganiając ich przy tym z pokoju gestem ręki. Opadłam na poduszki z powrotem, zakrywając się kołdrą po sam czubek głowy. Poczułam jak Niall również wślizguje się pod kołdrę i zaraz po tym jego ciepłe dłonie pojawiły się na moim brzuchu, pod koszulką, którą miałam na sobie, a jego rozgrzane usta dotykają mojej szyi. Jęknęłam cicho, po czym odwróciłam się bokiem do blondyna.
- Ktoś tu może wejść.- powiedziałam, a Niall się zaśmiał.
- Przecież nie robimy nic złego.
Podsunął się trochę do góry, kładąc w taki sam sposób jak ja, jedną rękę wsunął pod moją głowę, a drugą oplótł mnie z tali,przez co teraz leżeliśmy na tak zwaną "łyżeczkę". Twarz umieścił pomiędzy moimi włosami.
- Horan, przyjaciele tak nie śpią.- zaśmiałam się, ale przysunęłam się do niego jeszcze bardziej.
- Cicho. Po prostu śpij. Zwykli przyjaciele nie, ale my tak.- złożył pocałunek na moich włosach, a ja już się nie odezwałam, leżałam jedynie, a na moich ustach widniał delikatny uśmiech.
Z reguły nie zasypiam szybko, ale teraz odleciałam raz dwa. Mogę to zwalić na tą całą chorobę, która mnie wyczerpuje, ale z drugiej strony przynajmniej mam miłe towarzystwo.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
" Oczami Niall'a "
- My wychodzimy, chłopcy pojechali 5 minut temu, więc nie zapomnij wejść na skypa, żeby się z nimi połączyć. Musimy załatwić parę spraw, ale myślę, że za niedługo wrócimy. Do zobaczenia.- wyszeptała Eleanor, żeby nie obudzić Melisy, która spała obok mnie, po czym wyszła z pokoju. To już drugi trzeci naszej choroby, a z łóżka wychodziliśmy tylko do łazienki, żeby się ogarnąć. Dziewczyny skaczą obok nas jak obok dzieci i strasznie nam matkują, przez co mamy z Mel niezły ubaw, choć co prawda większość czasu po prostu przesypiamy, tak jak teraz na przykład Melisa śpi, a ja jakbym mógł, to zapewne robił bym to samo. Ale niestety... Paul załatwił, żebym połączył się ze studiem, w którym będą chłopcy przez skypa, więc teraz muszę czekać, aż zadzwonią. A mógłbym się założyć, że jakbym przyłożył głowę do poduszki i zamknął oczy to zasnąłbym i przegapiłbym wywiad, a wtedy Paul by mnie chyba zabił. Jak to jest, że czas płynie tak wolno, kiedy się na coś czeka? Miałem wrażenie, że te pół godziny, w trakcie których, obejrzałem już chyba każdą możliwą stronę w internecie, ciągło się i ciągło i nie miało końca, ale w końcu na ekranie wyświetliło mi się przychodzące połączenie, a z głośników wydobył się charakterystyczny dźwięk.
- Cześć.- powiedziałem, jednocześnie machając do kamerki. Na moim ekranie pojawił się widok studia w którym obywał się wywiad. chłopcy siedzieli na dużej granatowej, skórzanej kanapie, naprzeciwko nich, na fotelu wykonanym z tego samego materiału zauważyłem prowadzącą, szczupłą blondynkę ok. 30 lat, może trochę mniej, a pomiędzy nimi na dość dużym ekranie byłem ja, a konkretniej obraz z kamerki.
- Witaj Niall.- odezwała się kobieta.- Jestem Julie i muszę ci powiedzieć, że jak na kogoś chorego, to nie wyglądasz aż tak źle.
- No widzisz, staram się. Specjalnie dla ciebie się ogarnąłem troszeczkę.- zaśmiałem się.
- Miło mi z tego powodu. W takim razie możemy zaczynać.- uśmiechnęła się.
Padały pytania o trasę, fanów, rodzinę, plany na święta i oczywiście życie miłosne. Chłopcy potwierdzili, że są w związkach i nic się w tej kwestii nie zmieniło, a kiedy zostałem już tylko ja, byłem pewien, że padnie pytanie o Melisę.
- Teraz twoja kolej Niall. Czy twoja choroba ma coś wspólnego z tymi zdjęciami?- na ekranie pojawiły się zdjęcia z mojego poniedziałkowego wypadu na miasto z Melisą, mogłem je spokojnie dostrzec.
- Tak. Właściwie to oboje się rozchorowaliśmy. Spędziliśmy cały dzień na śniegu i byliśmy też na lodowisku jak widać na zdjęciach i stało się jak się stało.
- Muszę o to spytać, czy wy jesteście razem, ty i Melisa Hepthon? Bo uwierz mi na przyjaciół, to wy nie wyglądacie, ani na tych zdjęciach, które są najnowsze, ani na tych , które zostały wykonane w Autralii.- na ekranie pojawiły się zdjęcia z naszego spaceru po plaży, ostatniego wieczora, który tam spędziliśmy. Skąd u diabła oni wytrzasnęli te zdjęcia. Aż się we mnie zagotowało ze złości. Spokojnie Horan!
- Wygłupialiśmy się tylko.- westchnąłem.
- Tak Harry?- Julie zwróciła się do Styles'a, który od dłuższej chwili wyrywał się do odpowiedzi, chociaż bardziej to wyglądało tak jakby chciał do toalety.
- Wiedzieliśmy, że o to zapytasz, więc przygotowaliśmy sobie z chłopakami odpowiedź. Możemy?
- Niall nie masz nic przeciwko?
- Nie, jestem ciekawy, co też ci idioci wymyślili.- powiedziałem rozbawiony.
- A więc proszę.
- Więc tak. Niall i Mel nie są parą, oni są jedynie przyjaciółmi, ale ich przyjaźń jest specyficzna.- zaczął Hazz. Dobrze to określiłeś stary.
- Specyficzna?- zdziwiła się prowadząca.
- Już tłumaczymy. Oni zachowują się jak para.- powiedział Liam.
- Wspierają jak przyjaciele.- dodał Zayn.
- Wydurniają jak kumple, a rozmawiają jak przyjaciółki.- przyszłą kolej na Lou.
- I kłócą ja stare małżeństwo.- zakończył Harry. No muszę powiedzieć, że mnie zamurowali tą odpowiedzią, ale lepiej bym tego sam nie ujął.
- Rzeczywiście dość specyficzny rodzaj przyjaźni.- podsumowała Julie.
- I całe szczęście, dzięki temu nie jest nudno. Uwierz mi, że ich przekomarzanie, albo to jak oni się doskonale rozumieją i znają na wzajem, czasami potrafi rozbawić.- uśmiechnął się Zayn.
- Dacie jakiś przykład?
- No chociażby, jak byliśmy w tasie i się pokłócili o to, że Niall wypił kawę Melisy. Ona go ignorowała, a on nie mógł tego znieść, więc wyszedł, jak on to powiedział " Odkupić swoje winy.". Po czym Mel założyła się z Harry'm, że wróci z jej ulubioną kawą. I zgadnij co. Wygrała 20 funtów.- odpowiedział Louis, a po studiu, w którym była również publiczność, rozeszła się fala śmiechu, z resztą, ja też się śmiałem.
- Powiedzmy, że teraz już rozumiem. Czas się nam już kończy, więc dziękuję chłopcy, a szczególnie tobie Niall, że poświęciłeś nam swój czas, pomimo tego że jesteś chory. Życzę ci szybkiego powrotu do zdrowia, a wam wszystkim wesołych świąt.
- Nawzajem.- uśmiechnąłem się do kamerki i rozłączyłem się. Odłożyłem laptopa na stolik nocny, obok łóżka i odwróciłem do Melisy, kładąc się jednocześnie. Wtuliłem się w szatynkę i odpłynąłem.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Chorowaliśmy do wtorku, znaczy do soboty, ale dziewczyny powiedziały, że nie ma opcji, żeby nas wypuściły "niedoleczonych", więc wyjść z domu mogłem dopiero we wtorek. Około 10 opuściłem dom, żeby pozałatwiać wszystkie moje sprawy, a przez czas, kiedy byłem niedysponowany, trochę się ich uzbierało. Musiałem zahaczyć o sklep muzyczny, jubilera, parę sklepów z ciuchami i z elektroniką, a na sam koniec market, bo lodówka świeciła pustkami. To wszystko zajęło mi dość sporo czasu, ale i tak nie było najgorzej, bo prawdę mówiąc, spodziewałem się być w domu pod wieczór, a byłem już przed 16. Od samego podjazdu było słychać krzyki, więc się trochę wystraszyłem. Wszedłem szybkim krokiem do domu, pozbyłem się butów i kurtki, a torby zostawiłem przy schodach. Wkroczyłem do salonu, z którego pochodziły krzyki. Wszyscy siedzieli na kanapach, jedynie Melisa i Charlie stały na przeciwko siebie, przekrzykując się nawzajem.
- Co tu się dzieje?!- krzyknąłem, żeby zwrócić na siebie ich uwagę.
- Co tu się dziej? Już ci mówię.- Charlie, aż kipiała złością. - Dzwoniłam dzisiaj do mamy, żeby ją przeprosić, że ni przyjadę do niej na święta, bo jadę do rodziny Harry'ego i będzie musiała się zadowolić jedynie Mel. Okazało się, że Melisa dzwoniła do niej tydzień temu i oświadczyła jej, iż nie przyjedzie na święta, tylko spędzi je w Londynie. Tylko zapomniała wspomnieć, że będzie tu sama.
- Dlaczego nie chcesz jechać do mamy?- zwróciłem się do szatynki.
- Bo nie mam ochoty spędzać świąt z jej nowym facetem. Święta to czas rodziny, a ja nie uważam go za rodzinę, po prostu nie mam na to ochoty.- powiedziała, zakładając ręce na piersi.
- Dlatego też proponuję ci, żebyś pojechała ze mną do Harry'ego.
- Tak Mel, moja rodzina nie będzie miała nic przeciwko.- kędzierzawy od razu poparł swoją dziewczynę.
- Dzięki Harry, ale oni mają poznać twoją dziewczynę, a nie twoją dziewczynę w pakiecie z siostrą. Spędzę święta sama, tu w Londynie. Przecież nic się nie stanie, sami zobaczycie, minie jak z bicza strzelił i spotkamy się na sylwestrze.- Melisa była w 100% pewna swoich słów, ale nie przekonała tym nikogo, mnie również. Przecież nie pozwolę jej spędzić samej świąt. Mam pomysł... Jeśli bylibyśmy w kreskówce, to zapewne w tym momencie nad moją głową zaświeciłaby się żółta żaróweczka, oznajmująca iż jestem geniuszem.
- Jedziesz ze mną do Mullingar.- powiedziałem pewnie. Wzrok wszystkich zwrócił się w tym momencie na mnie.- Co się tak patrzycie? -zaśmiałem się.
- Nie jadę nigdzie. Nie widziałeś się z rodziną długi czas i nie będę wam przeszkadzać.- oświadczyła Mel.
- Ale ja się ciebie nie pytam o zdanie. Ja ci właśnie oświadczam, iż za dwa dni wylatujesz razem ze mną do Irlandii. Siedź cicho.- uciszyłem ją, kiedy otwierała usta, żeby coś powiedzieć.- Nie chcesz jechać do mamy, bo nie lubisz jej faceta, rozumiem. Nie chcesz jechać do Harry'ego, bo jego rodzina ma poznać Charlie, a nie ciebie, rozumiem. Ale nie pozwolę ci spędzać świąt samej.- powiedziałem, siadając na kanapie. Miny moich przyjaciół diametralnie się zmieniły, teraz byli wyraźnie zadowoleni i... dumni.
- Nie Niall. Jedziesz tam do swojej rodziny i to z nimi masz spędzić święta, ja wam będę tylko przeszkadzać.
- Jesteś uparta. Przecież spędzę święta z rodziną i dodatkowo z moją przyjaciółką, te dwie rzeczy się nie wykluczają. Nie wygrasz ze mną, więc od razu się z tym pogódź.
- A co na to twoja rodzina? Jestem pewna, że im się nie spodoba fakt, że będą musieli gościć nieznajomą im osobę na święta.- jej pewność siebie wróciła, po chwili kiedy nie mogła znaleźć odpowiedniego argumentu, ale spokojnie Mel, nie potrzebnie się wysilałaś.
- Zobaczymy.- wyjąłem telefon z kieszeni spodni i wybrałem numer do mojej mamy, dając przy okazji na głośnomówiący.
- Halo?- usłyszeliśmy głos mojej rodzicielki.
- Cześć mamuś.
- Cześć synku. Stało się coś?
- Nie. Dzwonię w sprawie świąt.- mówiłem do telefonu, ale dalej patrzyłem na Mel. Oboje byliśmy pewni swoich racji.
- Tylko nie mów, że nie przyjedziesz.- usłyszałem w jej głosie smutek, dlatego szybko zareagowałem.
- Nie, nie. Spokojnie, oczywiście, że będę. Chciałem tylko zapytać, czy mielibyście coś przeciwko temu, żebym przywiózł ze sobą jeszcze jedna osobę?
- Jasne, że nie. Im więcej osób, tym weselej.- mama zaśmiała się do słuchawki i w tym momencie to ja wygrałem z Melisą.
- To świetnie, w takim razie będziesz miała jeszcze jeden żołądek do wyżywienia. Kocham cię i do zobaczenia za dwa dni.
- Ja ciebie też synku. Papa.
Zakończyłem połączenie i schowałem telefon do z powrotem do kieszeni. Patrzyłem na Melisę z triumfalnym uśmiechem na twarzy.
- Jesteś głupi.- powiedziała w końcu, opadając na kanapę obok mnie.
- Oj przestań mi prawić takie komplementy, bo się jeszcze zarumienię.- zaśmiałem się, za co dostałem od niej porządnego kuksańca w ramię.
- Dziękuję.- powiedziała po chwili, przytulając mnie.
- Nie dziękuj, jak moje kuzynki cię dorwą, to nie będziesz miała życia.- odwzajemniłem uścisk.
- Dam radę.- uśmiechnęła się, odsuwając się ode mnie.- Zadowoleni?- zwróciła się do naszych przyjaciół.
- Bardzo.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Ostatecznie rozdział ma 9057 słów i 57931 liter, więc mogę wszem i wobec ogłosić, iż jest najdłuższym jak do tej pory rozdziałem. Przepraszam, że tak długo, ale już wam się tłumaczyła, więc nie będę tego robić po raz kolejny, plus dodatkowo wczoraj miałam wywiadówkę, więc żeby uniknąć kazania od rodziców, przespałam prawie 16 godzin. Rozdział jest mega chaotyczny, ale pisałam go urywkowo i chciałam w nim zmieścić wszystko to, co udało mi się zmieścić, żeby w kolejnym zabrać się już za same święta. Taki paradoks, mamy Święta Wielkanocne, a ja będę pisać o Bożym Narodzeniu... Tak potrafię tylko ja :D Tak jak wspominałam w poprzedniej notce, nie mam bladego pojęcia, kiedy pojawi się następny rozdział, ale prędko to nie nastąpi. Przepraszam za to, że jest taki beznadziejny, ale nie jestem zbyt utalentowana pod tym względem, a ci którzy czytają notki pod rozdziałami, to wiedzą że trudno mi dogodzić. Do następnego kociaki :* PS. Trzymajcie za mnie kciuki, w czwartek zaczynam pisanie egzaminów gimnazjalnych :'(
Hej hej heeeej !! Świetny rozdział ale ubolewam nad tym że Ni i Mel nie są razem :( Może mogła byś z nich zrobić parę dla ukochanych czytelniczek?? Przecież Święta to cudowny czas i jak najbardziej to pasuje... Ale wiesz twoje opowiadanie więc ja się dostosuje!! :) powodzenia na testach!!
OdpowiedzUsuńDziękuję :D Co do tego, żeby byli parą, to mam już koncepcję na to opowiadanie. Nie zdradzę, co będzie dalej, ale nie lubię opowiadań, które są proste- zakochują się w sobie, zostają parą i żyją długo i szczęśliwie- dlatego też moje opowiadanie takie nie będzie. Mogę tylko obiecać, że wezmę sobie do serca twój komentarz i zobaczę co da się zrobić :*
UsuńGenialny i nie jest wcale chaotyczny:-)
OdpowiedzUsuńCzekam na nn.
Mogę liczyć na twoją opinię?
OdpowiedzUsuńZawsze jest szansa, że wejdziesz, zobaczysz, pokochasz ( mam nadzieję lol )
youngloovers.blogspot.com
loovelorn.blogspot.com
fromyourlust.blogspot.com
ifindyourlips.blogspot.com
Nawet jak nie masz teraz ochoty, to kiedyś pewnie będzie ci się nudzić, zerknij, może warto :)
Pojawił się 6 rozdział, zapraszam serdecznie http://followyourheart-ff.blogspot.com/ ;)
OdpowiedzUsuńŁOOOOOOOOOOOOO KURDE O.O
OdpowiedzUsuńJakie.
To.
Długie.
:O
Jezuniu >.<
Umarłam i jesztem w niebię :3
Nie no...
Ja ci powiem, że tenrozdział powala :D
JEST BOSKI!
I BAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAARDZO DŁUGI :O
Ja takich pisać nie umiem ale cóż...
No nic ;)
Czekam niecierpliwe na kolejne dzieło :D
AAA!
I jestem za PEZZ!!!
NELISA FOREVER ♥
NUM ^^
I napisz jak ci testy poszły ;D
Hah :D Pisałam ci już kiedyś, jak ja uwielbiam twoje komentarze, prawda? Cóż napisze ci to jeszcze raz, ja je kocham <3 Kolejny rozdział mam nadzieję, już niedługo się pojawi, ale póki co jutro jadę do Włoch :) A co do testów, to cóż baaaaaaaaaaaaaaardzo dobrze, jestem zajebiście zadowolona :)
UsuńŚwietny rozdział !!! :*
OdpowiedzUsuńŻyczą weny i czekam z niecierpliwością na next ;)
Genialny rozdział. Zresztą jak wszystkie:)
OdpowiedzUsuńCześć, prosiłaś o powiadomienie cię o nowym rozdziale, także rozdział drugi już jest :)) Zapraszam do czytania. http://destinyandhope-fanfiction.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńZajebisty *.* kocham tego bloga <3
OdpowiedzUsuńNominowałam Cię do LBA. :)
OdpowiedzUsuńhttp://on-the-other-shore.blogspot.com/2014/05/liebster-awards-3.html
Pozdrawiam,
Justi Z. xoxo
Strasznie dziękuję! Całuję :*
UsuńWspaniały :*
OdpowiedzUsuń